Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

poniedziałek, 2 maja 2016

Coral - Wątpliwości... (do Tarixa)

Wniebowzięta, wzięłam się za szykowanie kolacji. W końcu znalazłam pracę! Poczułam, jak uśmiech pojawia się na mojej twarzy i nie może z niej zniknąć. Pewnie niektórzy mogliby się zdziwić moją reakcją… W końcu nie każdemu podoba się jednocześnie uczyć i harować popołudniami. Jednak ja już od dawna chciałam się usamodzielnić. A to jest mój pierwszy krok w stronę dobrnięcia do celu. Także większa przestrzeń w domu dodała mi nieco sił, gdyż nie musiałam się zamartwiać, czy przypadkiem czegoś nie zepsuję. Malutki lipron świergotał, schowany między nowymi szmatkami, wystawiając co jakiś czas nosek, aby poniuchać w powietrzu. Zapewne udzielił się zwierzakowi mój nastrój, gdyż wyczuł gotujące się jedzenie.
- Zostajesz z nami na kolację? – spytałam radośnie Zoe. Dziewczyna, nieco zaskoczona moimi energicznymi ruchami w kuchni (w końcu przed chwilą ledwo co trzymałam się na nogach), przytaknęła głową.
- Myślę, że Mathar nie będzie miała nic przeciwko…
Tarix usunął się na bok, chcąc jeszcze powynosić parę wypełnionych po brzegi pudeł. Wykorzystałam to, by podpytać trochę Zoe o pracę.
- Gdzie dokładniej znajduje się cukiernia? Czym zajmuje się pomocnik? Potrzebne są jakieś dodatkowe umiejętności?
- Spokojnie, bo zaraz wylejesz cały sok – wilkołaczka zachichotała, wskazując na rozlany napój. Rzeczywiście, chciałam jednocześnie podpytać nieco Zoe i nalać do szklanek… Co niezbyt mi wyszło. Złapałam za ręcznik i ścierając napój, ponowiłam próby zdobycia jakiś informacji.
- Od kiedy Geriela poszukuje pracownika?
- Nie znam odpowiedzi na żadne z twoich pytań – odparła szczerze i wzięła duży kęs kanapki z marmoladą – Podsłuchałam jedynie informację o tym, że kogoś próbuje znaleźć.
Nieco zawiedziona, ułożyłam napoje na stole. A jeśli zdążyła już kogoś znaleźć… Czy będzie nadal chciała mnie zatrudnić?
- Nie miej takiej smutnej minki. Jestem pewien, że cię zatrudni – głośno oznajmił elf, niespodziewanie siadając koło nas. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, by po chwili znów nieco posmutnieć. O kim on rozmawiał z Sam? Miałam ochotę zapytać, jednak byłoby to bardzo nietaktowne… Przecież może chcieć utrzymać to w tajemnicy. Podczas posiłku przysłuchiwałam się wymianie złośliwych docinek między elfem a dziewczyną. Zjedliśmy razem kolację, po której Zoe od razu wybiegła z domu, gdyż zdążyło już ściemnieć. Posprzątałam z elfem w kuchni i razem usiedliśmy na kanapie. Jak zwykle trzymał coś w ręce i majstrował przy niedużym zegarku.
- Jak ci minął dzień? – zagadałam, nie mogąc odgonić od siebie myśli o tej nieznajomej dziewczynie, o której wspominał. Może jakoś się dowiem, kto to…
- Nie licząc chwil spędzonych na śledzeniu Ithiliena, to całkiem znośnie – odpowiedział, nadal skupiając wzrok na zegarku.
Jak tu poprowadzić rozmowę? Nerwowo zaczęłam skubać koniuszek rękawa. Lipron zaświergotał ospale i żegnając się z nami paroma machnięciami skrzydełek, wrócił do swojego legowiska. Widać było, że większa przestrzeń także mu się podoba.
- Może nazwiemy go Świergotkiem? – nagły pomysł zaświtał w mojej głowie – Przecież on zawsze tak słodko świergocze, kiedy jest zadowolony…
Elf w końcu odciągnął wzrok od urządzenia i zerknął na śpiącego zwierzaka.
- Pasuje mu – odrzekł, jakby nieco zamyślony. Westchnęłam i ruszyłam w stronę toalety. Powinnam już pójść spać, jeśli chciałabym jutro w pełni sił pójść na rozmowę o pracę. Poczułam, jak mój żołądek się ściska. Wyobraziłam sobie najgorszy scenariusz, kiedy to zostaję spławiona… Dodatkowo nie wiedziałam, o kim rozmawiał Tarix. Siedziałam pod prysznicem dłużej, niż zwykle. Później miałam problem z zaśnięciem. Wpatrywałam się w sufit, na plamy świateł tworzących się na ścianach i rozmyślałam. Cisza panująca dookoła, czasami jedynie zakłócana przez odgłosy zza okna, także wprawiała mnie w niepokój. Może… może zamiast do Akademii, pójdę za Tarix’em i zobaczę… z kim się spotka…co robi… przecież Yen także śledziła Ithiliena… to nic złego, prawda?

<Tarix? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz