Nudziło się... Bardzo, potwornie nudziło. Braciszek sobie poszedł, został z innym braciszkiem. Ciotunia jak zwykle przemykała gdzieś między światami, tam, gdzie Gi nie mogła za nią iść. Nie lubiło, gdy ciotuni nie było gdzieś blisko. Czuło się samotnie, niepewnie, słabo. W końcu ciotunia była Gi potrzebna, a Gi ciotuni. Na zawsze, zawsze!
Błądziło po mieście, spoglądało przez okna by popatrzeć na istoty. Widziało jak Mathar szykuje posiłek, zwietrzyło racuchy, takie z owockami, czerwonymi, błyszczącymi, pachnącymi kwiatami. W koło biegały kijanki różnych ras, jedne mniejsze, lewo trzymające się na nogach, inne większe, nawet wyższe niż Mathatr, a jednak dalej młode. Dużo ich było. Gi nie umiała policzyć ile, choć się starała. A może to dlatego, że ciągle się ruszały? Tak, to na pewno to! W końcu Gi umie liczyć! No... prawie...
Ruszyło dalej, by przysiąść i patrzeć na kowala. Mały, krępy ludek, mniejszy niż Gi, ale silny, stary, brodaty. Brzydki, ale to co robił ładne... bardzo ładne. Stal błyszcząca, runy świecące delikatnie gdy się je wplatało w metal. Tylko ogień brzydki, za ciepły, za wstrętny, żeby mogło go długo znosić. Odbiegło, porywając wcześniej kamyk z odrobiną żółtego światełka runy. Krępy ludek warknął głośno, zły na Gi. Pobiegło jednak dalej, zadowolone ze swego łupu.
Przysiadło na murku, na który się wdrapało, żeby wszystko widzieć z wysoka i polizało świecidełko. Okazało się wstrętne, niesmaczne! Świetliki smaczniejsze! Wyrzuciło kamień, nie przejęło się czyimś jękiem, poczłapało dalej.
Wróciło do lasu, chciało skierować się do wody, Jezioro dobre, Jezioro domem Gi... no przez większość czasu. Dotarłoby tam, gdyby nie to, że coś na Gi wpadło. Zagapiło się! Aż tak, żeby jakieś coś się do Gi zbliżyło!
Uskoczyło szybko na drzewo, wpatrując się bacznie w tego nowego cosia.
- Przepraszam - usłyszało. Zobaczyło siostrzyczkę, nową, pachnącą Akademią tylko odrobinę. Widziało, jak siostrzyczka rozgląda się uważnie, szuka tego, na kogo wpadła. Zmieszanie na jej buźce takie zabawne. Gi jednak zeszła z drzewa. Stanęło przed siostrzyczką.
- Nie ma za co - powiedziało, prostując się dumnie.
- Oh... - wymsknęło się siostrzyczce, gdy przypatrywała się Gi.
- Nigdy nie widziało czegoś jak Gi, co? - spytało uradowane. Gi niezwykła! Jedyna w swoim rodzaju!
- Nie... wybacz, nie powinnam się gapić - powiedziała, rumiana, ciepła. - Jestem Madleine.
- Siostrzyczka - zaszczebiotało i podbiegło do dziewczyny, by wyrwać szarpnąć za jej ubranie. - Siostrzyczka czegoś szuka? Gi pokaże!
- Ja... tylko zastanawiałam się nad pokazem mody - wyjawiła.
- Mody? Co to mody? Da się to zjeść? Dobre jest? Gdzie to się dostaje? - pytało.
- Nie - zaśmiała się. - To nic do jedzenia. Moda to inaczej to jak się ktoś ubiera, jakie są trendy... Upodobania...
- Ubiera... - Gi usiadła na tyłeczku, zastanawiając się. - Ciotunia mówiła, że niedobra, ognista baba od farb robi jakieś coś z ubraniami. Mówiła, ze tam będą się ludzie przebierać i nosić takie strojne rzeczy... To to?
- Tak. Możesz mnie tam zaprowadzić?
- Gi może! Gi zaprowadzi! - rzuciła pospiesznie i złapało Madleine za nadgarstek.
Szło dość szybko, ale tak, żeby siostrzyczka mogła nadążyć. Prowadziło ją do ognistego babsztyla, który lubił farby i kamyki.
Weszło do budynku Akademii.
- Zaczekaj - zawołała Madleine i przystanęła, nie dając ciągnąć się dalej - Zgubiłam coś...
- Co to, co zgubiła siostrzyczka? - zapytało.
- Breloczek... Poczekaj chwilkę - stwierdziła i ruszyła wpatrując się w ziemię, szukając zguby.
Gi usłyszała bolesny okrzyk. Zobaczyła, że Madleine trzyma dłoń na czole, a później jak biegnie w stronę oddalającej się postaci. Inna siostrzyczka! Też tu nowa.
- Nie można tak rzucać w ludzi! - burknęła Madleine, kiedy ta druga się zatrzymała.
Gi przysiadła patrząc to na jedną siostrzyczkę, to na drugą, uniosła paprocha z ziemi i wsadziła sobie do buzi, żeby przerzuć go w skupieniu, czekając na to co zrobią siostrzyczki. Będą się bić? To chyba nieładnie się bić, prawda?
<Mad, wybacz, że tyle to trwało, ale mam ostatnio dość napięty grafik i maławo czasu na myślenie, a co dopiero pisanie. Tai? Jak się zachowasz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz