Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

piątek, 15 kwietnia 2016

Nemain - A może by tak... (do Adriela)

- Jeszcze tu zostanę - uśmiechnąłem się smutno do Uriana, całym sobą pragnąc udać się do miasta razem z nim. Skorzystać z każdej okazji, kiedy mogłem być przy nim, a on nawet sugerował, że właśnie tego chciał. Dzisiaj jednak nie mogłem tego zrobić, musiałem postąpić wbrew sobie, całą wolą zapierając się, by utrzymać swoje nieposłuszne ciało w miejscu. Pomagało mi jedynie upokorzenie, którego doświadczyłem tej nocy. Do tej pory nie mogłem uwierzyć w to, że nawet mój umysł okazał zdradzieckie intencje. Chciałem wiele przemyśleć, poradzić się kogoś bardziej doświadczonego w tym temacie niż ja, by pomógł mi rozwinąć całą sytuację tak jak tego chciałem. Albo doprowadzić ją przynajmniej do tego punktu, w którym Urian uświadomi sobie moje uczucia i odrzuci je.
- Jesteś tego pewien? - zapytał mężczyzna, patrząc na mnie z troską. Rozrywało to tylko moje serce, bo wiedziałem, że widzi we mnie jedynie ucznia, który nie radzi sobie z tym, co niedawno udało mu się przeżyć. Kiwnąłem w odpowiedzi głową, przygryzając mocno wargę, by nie pozwolić wydostać się ogromnej guli z mojego gardła. Urian napomknął jeszcze, że gdybym go potrzebował, to znam drogę do jego gabinetu. I oddalił się w swoją stronę, załatwić jakieś ważne, szamańskie sprawy.
Odprowadziłem go wzrokiem, dopóki nie zniknął całkowicie za drzewami. Dopiero po tym odwróciłem się do syrenki i usiadłem na brzegu, wyciągając ku niej dłoń. Ujęła ją, zaciskając na niej drobne palce i przyciągnęła ją bliżej siebie, zmuszając mnie do tego, bym pochylił się nad taflą wody.
- Co cię trapi? - usłyszałem cichy, delikatny głosik w swojej głowie, należący do Ninette. Łączyła nas pewna więź, której w żaden sposób nie potrafiliśmy wytłumaczyć. Pewnego dnia po prostu odkryliśmy, że przy lekkim dotyku, jesteśmy w stanie porozumiewać się bez konieczności wypowiadania słów na głos. Nikt nie miał możliwości usłyszenia naszych rozmów, więc czuliśmy się bezpieczniej w swoim towarzystwie. Dlatego też syrenka tak bardzo mi ufała. Wiedziała, że mnie może przekazać wszystko, a ja mogę zwierzyć się jej i do nikogo innego to nie dotrze. Będzie to wyłącznie między nami, chyba, że sami zdecydujemy się mówić o swoich sprawach dalej.
- Źle spałem tej nocy - przyznałem w końcu, wyciągając dłoń do przodu, by poprawić niesforne kosmyki, przyklejone do czoła dziewczyny. Oczywiście wykorzystałem sytuację, by spomiędzy włosów wyjąć jedną z luźno przytwierdzonych do skóry głowy łusek. Błękitna, mieniąca się srebrem w promieniach słońca, zyskująca żywą, granatową barwę, gdy tylko zanurzy się ją w wodzie. Syrenie łuski wykorzystywane były przy amuletach pomyślności, więc nie wahałem się po nie sięgać, kiedy tylko mogłem.
- Koszmar? - zapytała, odtrącając moją dłoń, gdy spróbowałem wyjąć kolejną z łusek. Posłała mi oburzone spojrzenie, zaciskając mocno palce na mojej ręce, niemalże przebijając skórę długimi, ostrymi paznokciami.
- Nie, właśnie nie koszmar. - Zaśmiałem się cicho, słysząc jej pytanie. Także i ona, mogąc odczytać emocje, które aktualnie mi towarzyszyły, uznała, że mojemu zmęczeniu zawinił koszmar, a sam byłem po tym przerażony. To dość zabawne. Podobne reakcje ciała, a można przypisać je do tak wielu odmiennych odczuć. - Miałem naprawdę piękny sen, z którego zostałem brutalnie wybudzony. Źle spałem, bo ten sen nie był prawdą i całą noc wierciłem się w łóżku, bo...
Przerwałem, wyrywając niechcący dłoń z uścisku syrenki. Poczułem gdzieś w okolicy aurę, charakterystyczną dla istot, których nie znosiłem i musiałem zwalczać, a jednocześnie było znajome. Mając pewne podejrzenia kim może być ta istota, zdecydowałem się udać tam i chociażby siłą wydusić rady na trapiące mnie myśli. Zerwałem się na równe nogi, przeprosiłem Ninette, obiecując, że jej to wynagrodzę obiadkiem u jej rodziny, które zawsze były dla mnie upokarzającym doświadczeniem. Pognałem pędem w kierunku, z którego po chwili mogłem usłyszeć wołanie, zniekształcone przez wiejący wiatr. Kogoś szukał, ale to aktualnie nie miało znaczenia. Były sprawy ważne i ważniejsze.
- Ad! - krzyknąłem, zagradzając duchowi drogę. Nawet nie był zaskoczony tym, że zjawiłem się tak nagle, dzierżąc w dłoniach drewniany kostur. Zaniepokoił mnie wyraz bezkresnego szczęścia na jego twarzy, który zapragnąłem zetrzeć. Duchy, które utknęły w świecie żywych nie powinny być tak szczęśliwe. - Czemu się tak cieszysz? Wkurzasz mnie...
Jasnowłosy roześmiał się głośno, wypinając dumnie pierś do przodu, a jego mina stała się jeszcze bardziej irytująca.
- Byłem w Alanie - pochwalił się, patrząc na mnie z wyższością.
Zapowietrzyłem się, słysząc to zdanie. Cofnąłem się o krok, nie dowierzając temu, co właśnie ten duch ośmielił się zrobić. I to swojemu ukochanemu! Wrzasnąłem głośno, zaciskając mocniej dłonie na kosturze.
- Jak śmiałeś! Opętałeś Alana?! Jak mogłeś! Była umowa, ty parszywy gnomie! - Wymierzyłem celny cios prosto w brzuch Adriela. Chłopak jęknął głucho, pochylając się do przodu, kładąc dłonie na bolącym miejscu. Odruchowo zdematerializował się, jednak to nie było w stanie ochronić go przed moją bronią. Została zaklęta tak, by mogła w razie konieczności zranić każdą istotę, nie ważne w jakim stanie skupienia się znajdowała.
- Jakie opętanie? - warknął chłopak z wyraźnym niezrozumieniem. Wyciągnął dłoń przed siebie, chwytając moją rękę, by powstrzymać mnie przed kolejnym ciosem. - Miałem na myśli seks! Uprawiałem seks z Alanem. Brzmi lepiej?
- Och... - spojrzałem na chłopaka z zaskoczeniem. Więc to miał na myśli? Odsunąłem się na krok, unosząc kij nieco nad głową, by z morderczą miną ponownie uderzyć Adriela, precyzyjnie celując w bok. - Jak śmiałeś zrobić to przede mną! To mnie tknąć nie chce, a ty sobie hasasz w kamieniach!
- I co ja mam ci na to poradzić? - odkrzyknął, łapiąc tym razem za mój kostur. Chwilę siłowaliśmy się, próbując na wzajem wyrwać sobie broń z rąk, jednak gdy niechcący koniec kija uderzył ducha w twarz, obaj sobie odpuściliśmy. Usiedliśmy ciężko na trawie, a Adriel patrzył na mnie spod byka, masując rosnącego na czole guza. - Mam cię wziąć w te krzaczki i... Wziąć? - warknął, szturchając mnie nogą w odwecie za mój atak.
- A co z Alanem? - zdumiałem się, zaraz przeklinając się w myślach za to, co było moją pierwszą myślą. Pokręciłem przecząco głową, posyłając duchowi spojrzenie pełne obrzydzenia. - I że ja niby z tobą? Fuj...
- Naprawdę myślałeś, że dotknąłbym ciebie, kiedy mam Alana? - prychnął, szturchając mnie ponownie. Straciłem równowagę, lecąc na trawę. Zaraz jednak zerwałem się, biorąc ponownie kostur, który przystawiłem do szyi chłopaka.
- Sugerujesz, że jestem brzydki?! - krzyknąłem, na co Ad zareagował histerycznym śmiechem. Nie powiem, zbiło mnie to z tropu i całkowicie nie wiedziałem już o co mu chodzi.
- Na litość, Nei. Może lepiej powiesz mi co naprawdę masz na myśli? - zapytał w końcu, ocierając łzy zbierające się w kącikach oczu. Odetchnąłem głęboko, zbierając się w sobie, by wyznać tę prawdę, którą tak długo dusiłam w sobie. Usiadłem przed nim, ująłem jego dłonie w swoje i spojrzałem mu w oczy, ignorując wdzięcznie fakt, że mój nowy powiernik chichotał jak szaleniec.
- Ad... Ja... Ja kocham Uriana.

<Ad? Jak podoba Ci się ta rewelacja?>

1 komentarz:

  1. Bardzo wciągające *-* Chcę więcej takich 'historii' ... ~SmokAlbionu

    OdpowiedzUsuń