Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

czwartek, 14 kwietnia 2016

Tarix - (do Coral)(13.04.217 r.)

Oczywiście się nie myliłem. Ledwie wszedłem do pracowni Drudhona, a ten uczepił się mnie jak rzep psiego ogona. Musiałem wysłuchać tyrady o tym jak nieodpowiedzialny jestem, jak to najchętniej stary krasnolud łeb by mi ukręcił, albo przynajmniej złoił tyłek za lenistwo i brak szacunku dla starszych, którzy nie muszą, ale jednak starają się przekazać takiemu szczylowi jak ja swoja wiedzę... Oczywiście padło podejrzenie, że szlajałem się w jakichś podejrzanych miejscach i pewnie znów wpakowałem się  w jakieś kłopoty... 
Pierwszy raz faktycznie słuchałem zarzutów co do mojej osoby. Przeważnie puszczałem to mimo uszu lub nawet się odgrażałem. Tym razem jednak to co mówił do mnie mężczyzna pokrywało się w znacznym stopniu z tym, co sam mogłem sobie zarzucić... No po prostu genialnie jak bardzo zbierało mi się ostatnio na refleksje i to takie mało przyjemne. Do tego wciąż myślałem nad tym co mówiła Sam... i czego nie mówiła Coral. 
Kiedy krasnolud wreszcie się zapowietrzył i skończył pastwić nade mną, usiadłem, by przesiedzieć w ciszy resztę zajęć. Starałem się nawet słuchać o czym Drudhon mówił... wychodziło mi to marnie, ale cóż. Przynajmniej się starałem i chociaż dowiedziałem się nieco odnośnie tego jak wplecione w mechanizm runy mogą usprawniać lub upośledzać jego działanie. Możliwe, że do czegoś mi się ta wiedza przyda, w końcu miałem w domu kilka przedmiotów opatrzonych runami... Z resztą czego ja nie miałem w domu, oto pytanie...
Od razu po zajęciach skierowałem się do swojego niedużego domku... Mimo, że sporo rzeczy zostało poodkładanych na miejsca, to wciąż panował tu zwyczajny bajzel. Taki chaos nigdy mi nie przeszkadzał. byłem u siebie, mogłem przecież ominąć to, co nie było mi potrzebne w danej chwili. Z tym, że teraz nie mieszkałem sam. Coral zdawało się to nie przeszkadzać, ale jednak mogła czuć się tutaj przytłoczona. No i nie uśmiechało mi się ciągłe spanie na kanapie, co nie zmieniało faktu, że chciałem, żeby Corla po prostu tu została. Ze mną... nawet jeśli tylko jako przyjaciółka. 
Postanowiłem zrobić trochę więcej miejsca dla mojej towarzyszki. Zacząłem więc ładować wszystko co było niepotrzebne do osobnych pudeł, które później wystawiłem na tył domu. Rzeczy, które były mi naprawdę niezbędne układałem na pułkach lub w osobnych pudłach, które też poukładałem w miarę porządnie. 
- Hej, gdzie twoja dziewczyna? Pokłóciliście się, że tak sprzątasz? - Zoe nieźle mnie zaskoczyła. Nie widziałem jej już jakiś czas, a do tego byłem tak zaabsorbowany tym co robiłem, że nie zauważyłem kiedy wśliznęła się do pomieszczenia.
- Coral nie jest moją dziewczyną, a tylko przyjaciółką. a sprzątam... bo tak - burknąłem. Nie miałem ochoty jej się tłumaczyć. - A ciebie co tak długo nie było widać? - spytałem, byle zmienić temat.
- Trochę... chorowałam - rzuciła słabo, co sprawiło, że od razu spojrzałem na nią z troską. - Ale już mi lepiej! Naprawdę. To może ci pomóc z tym sprzątaniem, co?
Zgodziłem się na to, choć dziwiło mnie, że dziewczynka nagle zrobiła się taka pomocna. Zacząłem się poważnie martwić nie słysząc kolejnych przytyków, żartów i jadowitego szczebiotu, którym Zoe uwielbiała wszystkich raczyć. Stwierdziłem, że muszę odwiedzić Mathar i podpytać ją nieco, nawet jeśli kobieta uważała, że mam na jej podopieczną zły wpływ. To nie była do końca prawda. Ja naprawdę tę małą lubiłem i naprawdę starałem się o nią troszczyć, nawet jeśli z boku wyglądało to zwyczajnie źle...
Coral na szczęście jeszcze nie było, kiedy wszystko w moim domu wyglądało an względnie czyste. Najwięcej pracy było z niedużym pokoikiem, który robił mi za składzik, a miał się stać drugą sypialnią. Wystarczyło wstawić łóżko, szafkę i komodę i będzie idealnie.
- Jestem - usłyszałem zmęczony głos, na co wyszedłem z pokoju.
Do domu właśnie weszła Coral, od razu rozejrzała się po pomieszczeniu. 
- Jak tu... ładnie - stwierdziła, po krótkim przywitaniu z Zoe, chyba szczerze zaskoczona tym, że w salonie może być aż tyle miejsca. 
- Stwierdziłem, że przyda się tu trochę posprzątać... No i pasuje, żebyś miała wreszcie swój pokój. 
- Dziękuję - rzuciła szybko i... przytuliła mnie. Zaraz jednak odsunęła się i posmutniała. 
- Co jest? - zapytałem od razu.
- nic takiego... po prostu... Chciałam znaleźć pracę, jakąś taką konkretną. Tylko, że nie umiem nic znaleźć... Nie umiem polować, na ziołach się nie znam - jęknęła cicho i zwiesiła głowę.
- Geriela szukała ostatnio pomocnika do cukierni - wtrąciła się Zoe. 
- Naprawdę? - Anielica spojrzała na nią z nadzieją.
- Nom... Dziś rano żaliła się Mathar, że trudno teraz znaleźć kogoś sympatycznego do pracy - dziewczyna wzruszyła ramionami. 

<Coral, to jak, odpowiada Ci praca przy dekoracji i wypieku słodkości?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz