Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

piątek, 15 kwietnia 2016

Madleine - Pomocna czarnowłosa (do Taigi)

Co za szczęście, że mogłam spotkać wreszcie kogoś pozytywnie do mnie nastawionego. Tak długo szłam po ścieżce usłanej kamieniami i kolczastymi zaroślami, że już całkowicie opadłam z sił. Byłam głodna, zła i zmęczona, chciało mi się strasznie spać. Ale teraz nie mogłam odmówić komuś, kto chciał mi pomóc, wszak sama chciałam jak najszybciej dostać się do szkoły. Widać było, że kijanka jest dobrym duchem tej akademii i pomaga zagubionym istotom takim jak ja. Dzięki pomocy Gi - tak mi się to stworzonko przedstawiło - mogłam wreszcie odnaleźć nauczycielkę, która zajmuje się konkursem piękności i prowadzi zajęcia ze sztuki tworzenia. Szłyśmy chyba przez jakieś skróty, bo momentami droga wydawała się normalną ścieżką, a przez pewien odcinek musiałyśmy wspinać się pod wysoką górę. Po drodze pełno było różnych roślin, całkowicie dla mnie nieznanych. Rozglądałam się zaciekawiona, ale nie za długo, gdyż ciągle się potykałam o wystające kamienie, a Gi pędziła jak szalona. Zdążyłam tylko pomyśleć, że muszę w pierwszej kolejności koniecznie zapisać się na zajęcia, jak tylko dotrę do tej Akademii. Mimo zmęczenia i burczenia w brzuchu ucieszyłam się ze spotkania z małą istotką, ponieważ miałam serdecznie dosyć sytuacji zagrażających mojemu życiu. Gi bardzo szybko się poruszała, mimo swojej skromnej budowy i musiałam za nią ciągle biec. Tak rozmyślając nagle zauważyłam, że coś mi wypadło z kieszeni płaszcza, który zdążyłam w ostatniej chwili złapać przed ucieczką z mojego pokoju przed mordercą. Odwróciłam się i pochylona zaczęłam szukać mojego breloczka. Jest jedyną pamiątką po mojej matce i sprawia, że czuję przy sobie jej obecność. Zginęła tragicznie, ale zdążyła wraz z moim ojcem ocalić mnie i moją siostrę przed niebezpiecznym klanem wampirów. Przypuszczam, a nawet jestem pewna, że tak szybko nie zapomną obelgi ze strony moich rodziców i nadal będą mnie i moją siostrę ścigać, póki nas nie zabiją. Przez krótką chwilę wróciły straszne wspomnienia, strach, niebezpieczeństwo każdego dnia i chęć przetrwania za wszelką cenę, ale szybko musiałam się otrząsnąć. Wtem... Co za licho! Kto we mnie rzuca jakimiś przedmiotami? Czy ja mam zawsze takiego pecha, że wszyscy będą mnie atakować? Spojrzałam, skąd doleciał do mnie przedmiot, podeszłam szybkim krokiem do oddalającej się postaci i zatrzymałam się.
- Nie można tak rzucać w ludzi! - burknęłam na osobę, która znalazła mój breloczek. Pomimo wzburzenia i ogarniającej mnie złości, chciałam podziękować za znalezienie ulubionego breloczka, ale również zapytać uciekającą osobę dlaczego tak agresywnie postępuje i co ją do tego skłoniło.
W pierwszej chwili, gdy na mnie spojrzała, ogarnął mnie dziwny, przeszywający chłód. Wyczułam, że jest bardzo niebezpieczna, jej wrogość, lodowaty wzrok, nasycony nienawiścią do całego świata, ale mimo wszystko chciałam ją poznać. Wystarczył ułamek sekundy, abym zauważyła coś w jej oczach, wewnętrzny blask i pragnienie odnalezienia wytchnienia i spokoju. Było w nich coś takiego, co łagodziło wrogą postawę, jakby chciała się przed czymś uciec i szukała miejsca na ziemi, aby siebie odnaleźć.
- Dziękuję za znalezienie breloczka, jest dla mnie bardzo cenny. - powiedziałam już spokojnym głosem. Odwróciłam się, aby zawołać Gi, moją przewodniczkę, lecz ona gdzieś nagle zniknęła. Czułam się trochę zdezorientowana, gdyż chciałam zdążyć na zajęcia do nauczycielki sztuki tworzenia, ale równocześnie chciałam poznać nowo spotkanego gościa. Na moje podziękowanie odpowiedziała z krzywym uśmiechem.
- Nie ma za co. To tylko tania zabawka dla dzieci. Nadepnęłam ją i odruchowo podniosłam, ot i to wszystko - nadal nie odchodziła, stała i patrzyła na mnie zdziwiona, że cieszę się z odnalezienia mojej pamiątki. Zezłościłam się i powiedziałam głośno.
- Może i jest on zwykły i z metalu, niewysadzany drogimi kamieniami, ale stanowi dla mnie ogromną wartość emocjonalną! Czy ty nie masz żadnych pamiątek, cennych tylko dla ciebie?!
Wzruszyła ramionami i chciała odejść, ale złapałam ją za rękaw tuniki i wyznałam, nieco speszona swoim ponownym wybuchem.
- Przepraszam, nie chciałam tak na ciebie krzyczeć, to nie twoja wina. Miałam ostatnio tyle problemów i przeżyć. Jeszcze się nie przedstawiłam. Nazywam się Madleine Zola i jestem tu od niedawna. A ty jak się nazywasz? - Spojrzała na mnie swoimi przenikliwymi oczami i wykrzywiła ironicznie usta. Wyszarpnęła swój rękaw i zaczęła znów odchodzić. Przez ramię tylko odkrzyknęła.
- Taiga Nagiko! Jak potrzebujesz niańki to pomyliłaś adres, a teraz śpieszę się bardzo i daj mi spokój.
Dlaczego ona ucieka, ja chciałam tylko chwilę porozmawiać. Mimo, że jej uwaga nieco mnie dotknęła, to i tak pobiegłam za nią i zapytałam.
- Gdzie mieszkasz? Czy chodzisz już na jakieś zajęcia? - Ale ona oddalała się szybkim krokiem, chociaż nadal wołałam ją i dopiero po chwili zatrzymała się i powiedziała.
- No tak, widzę że się od ciebie nie uwolnię. Jesteś strasznie uparta. Mieszkam w miasteczku i zaczęłam już chodzić na zajęcia - znów na mnie spojrzała, jednak tym razem trochę łagodniejszym wzrokiem i zapytała.
- Czy jeszcze chcesz coś wiedzieć?
- Tak, mój przewodnik się gdzieś zapodział i nie wiem jak trafić na zajęcia ze sztuki tworzenia, czy mogłabyś mi wskazać drogę?
Zrezygnowana powiedziała;
- Ok., niech ci będzie, zaprowadzę cię na te zajęcia, a potem daj mi spokój.
- Dziękuję - powiedziałam i uśmiechając się do niej, dodałam - Wiesz co, Taiga? Na początku bardzo się ciebie bałam, ale teraz to już trochę mniej - i wybuchłam śmiechem. 

<Taiga?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz