Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

czwartek, 17 marca 2016

Alan - Tak, zdecydowanie my (do Adriela)(10.04.217 r.)

Uczucie gorąca nie zniknęło, nawet gdy nastał poranek. Nie było jednak tak intensywne, odbierające zmysły. Bardziej przypominało rozkoszne uczucie mrowienia w dole brzucha. Sugerujące, że chciałbym więcej, że mógłbym ponownie zasmakować tej przyjemności z obcowania z kimś w tak intymny sposób. A najlepiej to z Adrielem
Na samą myśl o duchu moje serce zrywało się do lotu. Rozwijało skrzydełka i trzepotało w mojej piersi, łaskocząc piórami żebra. Miałem wrażenie, że wzywało wszystkie motylki, które nagle znalazły się w moim brzuchu. Odetchnąłem drżąco, przeciągając się na miękkim, nagle zbyt wielkim posłaniu. Otworzyłem oczy i usiadłem gwałtownie, rozglądając się po pokoju.
Pustka.
Prześcieradło na drugiej połowie łóżka, było pogięte, wymiętoszone. Nosiło ślady po tym, że Adriel tu był. Ale jak długo?
Owinąłem się kołdrą, by zakryć swoją nagość i udałem się na krótką wędrówkę po mieszkaniu, z nadzieją, że znajdę gdzieś tu ducha. Miałem nadzieję, że nie stało się to, czego się tak obawiałem. Jednak każde pomieszczenie było puste, nigdzie nie dało się wyczuć żadnej obecności, a niepokój w moim sercu tylko narastał. Niczym ciasna, zimna obręcz zaciskał się na organie, stopując jego bieg, wstrzymując dopływ krwi. Już nie było mi gorąco. Było mi wręcz niemożliwie zimno, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Wróciłem do swojej sypialni i usiadłem ciężko na posłaniu, wpatrując się otępiale w jeden, niekonkretny punkt. On naprawdę to zrobił. Dei zapewniała mnie, że dla Adriela coś znaczę. Mówiła, że to nie będzie tylko jedną nocą, po której on zniknie. A ja naiwny myślałem, łudziłem się, że będzie inaczej. Dopuściłem do siebie emocje, które teraz rozsypywały się w drobny pył, pod naporem negatywnych myśli. Zaśmiałem się gorzko, kręcąc z politowaniem głową. Jak mogłem dać się tak zwieść? Jak mogłem zignorować swój instynkt, który ostrzegał mnie przed zranieniem. Jak mogłem być tak głupi…
Nie zdążyłem na dobre dać pochłonąć się tym przemyśleniom, gdy poczułem silne ramiona obejmujące mnie w pasie, a plecy otulił przyjemny chłód, który towarzyszył mi przez większą część upojnej nocy.
- Adriel? – zapytałem, nie mogąc powstrzymać zadowolonego westchnienia na ten mocny dotyk i bliskość, której moje ciało było spragnione.
- A co? Spodziewałeś się innego ducha? – mruknął chłopak, owiewając ciepłym powietrzem moje ucho, na co zadrżałem wyraźnie, a nagłe pragnienie na chwilę przyćmiło mój umysł. Zaraz jednak myśli powróciły na poprzednie tory, nie mogąc całkiem uciec, gdy moje serce stało się tak boleśnie niepewne, pełne wątpliwości.
- N-nie, oczywiście, że nie. Tylko… Myślałem… - zacząłem, chcąc sformułować to, co siedziało w mojej głowie, ale jak na złość wydawało mi się to pozbawione sensu. Jak mogłem powiedzieć, że myślałem, że ma zamiar mnie zostawić, kiedy siedział tuż za mną i obejmował mnie mocno? – Nieważne.
- Alan – burknął duch niezadowolony, materializując się przede mną. Ujął moją twarz, nie pozwalając mi odwrócić głowy ani spojrzeć gdzie indziej. Siedziałem, patrząc w jego białe oczy, tonąc w ich głębi. Przypatrywałem się z zachwytem całej gamie emocji, którą udało mi się zauważyć. A było tam wszystko. Niepewność, strach, niekończące się pokłady ciepła. Zafascynowany tym, nie słuchałem tego co do mnie mówił, jego słowa przelatywały przez mój umysł nie zostawiając po sobie śladu. Przynajmniej dopóki nie usłyszałem magicznego słowa „nas”.
Otworzyłem szeroko oczy, zdumiony tym wyznaniem. Ad chciał, żebyśmy byli „my”? Nie ja i on, osobno, ale my, jako para. Zaczerpnąłem głośno powietrze, tracąc zaufanie do mojej zdolności logicznego formułowania myśli. Miałem szczęście, że siedziałem. Wątpiłem, bym był w stanie utrzymać się w pionie, zwłaszcza, że nawet teraz czułem jak moje nogi stają się omdlałe.
- My… Chcesz byśmy byli my? – upewniłem się, mrużąc oczy, by zmniejszyć obraz i skupić się wyłącznie na twarzy ducha, wyłapując tym każdą zmianę, drgnięcie kącika ust czy chwilowe marszczenie czoła.
- Oczywiście, że chcę – prychnął, uśmiechając się szeroko. Puknął mnie palcem w czoło, odchylając lekko moją głowę do tyłu. Parsknąłem rozeźlony, masując odruchowo tamto miejsce. – Myślisz, że dlaczego pomagałem ci z myszami, mimo że nie przepadam za widokiem krwi? Dlaczego ciągle wracałem, nie ważne jak stanowczo i brutalnie mnie od siebie odpychałeś? Dlaczego wróciłem, nawet gdy mnie uderzyłeś?
Zarumieniłem się intensywnie, pochyliłem się do przodu i objąłem ducha, ukrywając zawstydzoną twarz w zgięciu jego szyi. Było mi wstyd za swoje myśli. Zwątpiłem w Adriela przez swoje paranoje, mimo że on nie miał niczego złego na myśli. Naprawdę byłem głupcem. Szczęśliwym, ale głupcem. Zsunąłem się z łóżka, klękając przed duchem, by tylko mocniej się w niego wtulić. Być bliżej, lepiej poczuć jego ciało przylegające tak szczelnie do mojego.
- Więc będziemy my – wyszeptałem, muskając ustami szyję mojego chłopaka. To było takie dziwne... Nigdy przez myśl by mi nie przeszło, że mógłbym się z kimś związać. Chciałem tego i nie było to w żaden sposób przymuszone. No... Może przez mój okres dojrzewania, ale to nie znaczyło, że moje uczucia nie były szczere. Byłem po prostu gargulcem, nie sądziłem, że może mi być dane spróbować takich relacji, że nie będę podchodził do tego niechętnie.
- Będziemy my, jak mi powiesz co uroiłeś sobie w tej głowie, gdy zostawiłem cię na chwilę – roześmiał się w odpowiedzi, kładąc dłoń na moim karku, na którym kciukiem malował różnych rozmiarów kółeczka.
Zamruczałem głośno, czując jak ta drobna pieszczota pobudza każdy atom mojego ciała, które kolejno zajmowały się ogniem, rozprzestrzeniającym się dalej, jakbym stworzony był z drewna, nie kamienia.
- Bałem się, że nie wrócisz - przyznałem się niechętnie, wiedząc, że duch nie odpuści jeśli tego w końcu nie wyjawię. Dręczyłby mnie i męczył, nie pozwalając na żadną bliskość. Trzymałby mnie na dystans, nawet jeśli sam by nie chciał, a w moim obecnym stanie byłoby to największą torturą. - Myślałem, że byłem dla ciebie tylko... Przygodą. Myślałem, że dostałeś to co chciałeś i zniknąłeś. Dei mówiła, że tak nie jest, ale gdy nie było cię rano obok mnie... Wystraszyłem się, że jednak miałem rację.

<Ad? Uspokoisz moje serduszko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz