Cmentarz wydzielał dziwną aurę. Byłem tu pierwszy raz. Nigdy nie czułem
potrzeby odwiedzenia tego miejsca. Nie rozumiałem czemu ludzie to robią.
Czemu odwiedzają groby. Martwi i tak ich nie widzą. To i tak nam ich
nie zwróci. Przechodząc zwracałem uwagę na napisy na nagrobkach.
Śpieszyło nam się lecz dla mnie liczył się każdy szczegół. Poza tym
zapach był intensywny co oznaczało, że byliśmy już prawie u celu. Istoty,
które znajdowały się na cmentarzu, gdyż "żyły" to pojęcie w tym wypadku
nieodpowiednie, otoczyły człowieka. Jego krew wydzielała straszny odór,
za którym nigdy nie przepadałem. Ludzie, czyste istoty i my demony,
które nigdy im nie dorównają. A teraz jeden z nich krwawi i jest bliski
śmierci, a ja stoję nad nim. Ironia losu. Gi bez namysłu wskoczyła na
złotowłosego co zwiększyło ciśnienie wokół rany i spowodowało duży
wypływ szkarłatnej krwi. Chwile potem straciła przytomność. Coś szarpnęło
mnie za rękaw. Odwróciłem się szybko lecz nikogo za mną nie było.
Mruknąłem cicho pod nosem. Chciałem podejść bliżej nieprzytomnego
chłopaka lecz ktoś mnie uprzedził. Była to piękna istota o bladej cerze i
włosach w kolorze śniegu z górskich szczytów. Wydała mi polecenie lecz
ja się zawahałem. Jej oczy pełne troski a także Gi mnie do tego
przekonały. Podszedłem do chłopaka i uniosłem do góry cały czas
wlepiając swoje spojrzenie w "ciotunię".
- Gdzie idziemy? - wreszcie zdołałem wykrztusić te dwa słowa. Istota spojrzała na mnie lecz nie odpowiedziała. Mimo to szedłem za nią. Obejrzałem się za Gi lecz jej nie było. Widocznie została na cmentarzu. Przeszliśmy przez wielką bramę i wkroczyliśmy do pokaźnych rozmiarów budynku.
- Witaj w Akademii Winchester - oznajmiła wprowadzając mnie do środka. Stanąłem zszokowany, a w głowie starałem się wszystko ułożyć. Nie przypominam sobie bym zdradzał swoją tożsamość. Co jeszcze o mnie wie. - Pośpiesz się nie mamy dużo czasu.
Gdy wchodziliśmy po schodach poczułem jak ręce powoli mi drętwieją. Byłem silny, ale złotowłosy wcale nie ważył tyle co piórko czy dama w opałach. Zarys jego mięśni pod koszulką tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Czułem, że opadam z sił, a kropelki potu kumulowały się na moim czole. Na szczęście jak chwile potem się okazało byliśmy na miejscu. Istota ponagliła mnie ruchem ręki i gdy tylko przekroczyłem próg komnaty zamknęła drzwi. Czyżby chciała zataić to, co chce zrobić czy po prostu dba o swoją prywatność? Nie ważne. Położyłem chłopaka na stole zrzucając przy tym leżące na nim książki. Spojrzałem na istotę nie wiedząc co czynić dalej. Jej oczy były skierowane jednak na mnie. Czekała na coś. Czekała aż coś zrobię tylko, że nie miałem bladego pojęcia co miałoby być tym czymś. Nadal byłem zmęczony i myślałem tylko o szklance zimnej wody, która momentalnie pojawiła się na stoliku obok. Szybko spojrzałem na istotę, która nagle znikła po czym pojawiła się za mną. Ująłem szklankę i uniosłem ją do ust. Ona natomiast bacznie obserwowała każdy mój ruch. Szklanka ponownie się napełniła gdy tylko skończyłem pić. Wiedziałem co muszę zrobić. Rozerwałem koszulkę chłopaka. Zawartość szklanki wylałem w zranione miejsce by je przemyć. Porwane kawałki materiału użyłem jako prowizorycznego bandażu i obwiązałem ciało człowieka kilka centymetrów nad raną. Nauczył mnie tego jeden z elfów. Wtedy białowłosa istota odepchnęła mnie na bok. Nie zrobiła tego jednak za pomocą siły mięśni a umysłu. Uniosła dłoń po czym ułożyła ją na ciele człowieka. Przyglądałem się jej z zaciekawianiem. Nie rozumiałem tego co robi lecz nie rozumiem wielu rzeczy. Gdy upuściła rękę rana zniknęła. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
- Nie mogłaś zrobić tego wcześniej? - mruknąłem lecz istota nie odpowiedziała. Przyjrzałem się bliżej nieprzytomnemu. Wyglądał jakby spał, a jego skóra była w nienaruszonym stanie. Możliwe, że nawet lepszym niż przedtem. Jego ciało nagle się poruszyło. Jego klatka piersiowa uniosła się do góry dostarczając tlen do płuc. Otworzył oczy, które jak się okazało miały odcień brązu.
<Holder?>
- Gdzie idziemy? - wreszcie zdołałem wykrztusić te dwa słowa. Istota spojrzała na mnie lecz nie odpowiedziała. Mimo to szedłem za nią. Obejrzałem się za Gi lecz jej nie było. Widocznie została na cmentarzu. Przeszliśmy przez wielką bramę i wkroczyliśmy do pokaźnych rozmiarów budynku.
- Witaj w Akademii Winchester - oznajmiła wprowadzając mnie do środka. Stanąłem zszokowany, a w głowie starałem się wszystko ułożyć. Nie przypominam sobie bym zdradzał swoją tożsamość. Co jeszcze o mnie wie. - Pośpiesz się nie mamy dużo czasu.
Gdy wchodziliśmy po schodach poczułem jak ręce powoli mi drętwieją. Byłem silny, ale złotowłosy wcale nie ważył tyle co piórko czy dama w opałach. Zarys jego mięśni pod koszulką tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Czułem, że opadam z sił, a kropelki potu kumulowały się na moim czole. Na szczęście jak chwile potem się okazało byliśmy na miejscu. Istota ponagliła mnie ruchem ręki i gdy tylko przekroczyłem próg komnaty zamknęła drzwi. Czyżby chciała zataić to, co chce zrobić czy po prostu dba o swoją prywatność? Nie ważne. Położyłem chłopaka na stole zrzucając przy tym leżące na nim książki. Spojrzałem na istotę nie wiedząc co czynić dalej. Jej oczy były skierowane jednak na mnie. Czekała na coś. Czekała aż coś zrobię tylko, że nie miałem bladego pojęcia co miałoby być tym czymś. Nadal byłem zmęczony i myślałem tylko o szklance zimnej wody, która momentalnie pojawiła się na stoliku obok. Szybko spojrzałem na istotę, która nagle znikła po czym pojawiła się za mną. Ująłem szklankę i uniosłem ją do ust. Ona natomiast bacznie obserwowała każdy mój ruch. Szklanka ponownie się napełniła gdy tylko skończyłem pić. Wiedziałem co muszę zrobić. Rozerwałem koszulkę chłopaka. Zawartość szklanki wylałem w zranione miejsce by je przemyć. Porwane kawałki materiału użyłem jako prowizorycznego bandażu i obwiązałem ciało człowieka kilka centymetrów nad raną. Nauczył mnie tego jeden z elfów. Wtedy białowłosa istota odepchnęła mnie na bok. Nie zrobiła tego jednak za pomocą siły mięśni a umysłu. Uniosła dłoń po czym ułożyła ją na ciele człowieka. Przyglądałem się jej z zaciekawianiem. Nie rozumiałem tego co robi lecz nie rozumiem wielu rzeczy. Gdy upuściła rękę rana zniknęła. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
- Nie mogłaś zrobić tego wcześniej? - mruknąłem lecz istota nie odpowiedziała. Przyjrzałem się bliżej nieprzytomnemu. Wyglądał jakby spał, a jego skóra była w nienaruszonym stanie. Możliwe, że nawet lepszym niż przedtem. Jego ciało nagle się poruszyło. Jego klatka piersiowa uniosła się do góry dostarczając tlen do płuc. Otworzył oczy, które jak się okazało miały odcień brązu.
<Holder?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz