Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

sobota, 19 marca 2016

Coral - A gdyby był tam rekin...? (do Tarixa)(11.04.217 r.)

Wyspa wyglądała z daleka niczym mały pagórek, otoczony promieniami słońca. Ledwo co dało się dojrzeć kontury drzew, a co dopiero mówić o większych krzewach, które zdawały się malutkim plamkami. W porannej mgle, która wciąż się tam jeszcze kłębiła, zdawała się taka pełna tajemniczości i nieodkrytych sekretów. Spojrzałam nieśmiało w stronę Tarixa, który miał półprzymknięte oczy zwrócone w stronę słońca. Wyglądał tak spokojnie, tak majestatycznie, tak… Lekko zaczerwieniłam się pod wpływem własnych myśli. Coral, co ty wyprawiasz?! Zmieszana, zatopiłam palce rąk w jeszcze zimnym, jasnym piasku, usypując małe kopczyki. Popłynąć tam, sama myśl o tym strasznie mi się podobała. Popłynąć razem z elfem… Wcześniejsze negatywne emocje zniknęły, jakby zdarzyły się wieki temu, a nie wczorajszego wieczora. Jeszcze nigdy nie pływałam, ani wpław, ani łódką. W niebie nie znajdziesz większych akwenów wodnych od drobnych kałuż, które gdzieniegdzie się wylewały z chmur deszczowych i zakrytych basenów, które zawsze były przepełnione. Podobno, pozwalając unosić się wodzie, można całkowicie zapomnieć o otaczającym cię świecie. Pod czystym niebem, przy cichym szumie wiatru, a przy tobie ktoś, kto ramię w ramię ci towarzyszy, w cichej podróży…
- To… Jak byśmy mogli dotrzeć do tej wyspy? – zapytałam, zaczynając obracać kosmkiem włosów między kciukiem, a palcem wskazującym.
- Już moja w tym głowa – elf uśmiechnął się promiennie, jednocześnie zaczesując swoje włosy do tyłu. Po chwili wstał, podszedł do mnie i podał mi rękę – Mogę?
Nieco zaskoczona, podałam mu dłoń, a on ujął ją i zaczął mnie prowadzić w stronę drewnianego budynku z wielką siecią rozwieszoną na jednej ze ścian. Już z daleka dało się ujrzeć gromadę małych i dużych łódek, przycumowanych do pobliskiego pomostu. Ów pomost zdawał się mieć więcej lat, niż najstarsze osoby mieszkające w Akademii, lecz jak później wspomniał rybak, od którego wypożyczyliśmy łódkę ,,On przeżył najgorsze sztormy, przeżyje także jeszcze wiele wieków’’. Tarix targował się, próbując zbić cenę za godzinę jak najniżej. A ja stałam z boku, przyglądając się plaży. Słońce, które świeciło już mocnym, żółtym blaskiem, zaczęło oblewać swą jasnością dalsze, pochowane w labiryncie uliczek budynki miasta. Zauważyłam grupkę dzieci, które zaczęły ganiać się po brzegu jeziora, pokrzykując coraz to głośniej, jednocześnie chlapiąc siebie nawzajem. Moją uwagę zwróciła także czerwonowłosa driada, która z trudem nadążała za nową grupką brzdąców. Jednak zdawała się być szczęśliwa, jakby żadne większe troski nie mogły zepsuć jej chęć do życia.
- Coral? – elf zawołał mnie, jednocześnie odcumowując jedną z mniejszych łódeczek. Z niebieskim, nieczytelnym napisem na prawej burcie, zdawała się niebezpiecznie pochylać na boki.
- Jesteś pewien, że… że się nie przewrócimy? – stanęłam tuż przed nim, próbując nie powiedzieć wprost, że nie potrafię pływać.
- Ze mną na pokładzie? Nigdy – zaśmiał się i gwałtownie pociągnął mnie do przodu. Łódeczka niebezpiecznie zaczęła się chwiać, przechylając się to na prawo, to znów na lewo, lecz ostatecznie wróciła do pozycji wejściowej.
- Mogłam wpaść do wody! – niespokojnie rozejrzałam się dookoła, widząc za sobą oddalający się brzeg. Nie sądziłam, że ten środek transportu może być taki szybki…
- Ale nie wpadłaś – Trix usiadł przy rumplu, aby tak nim wysterować, byśmy mogli nawet bez postawionych żagli płynąc spokojnie w stronę wyspy. Usiadłam, starając się być równie oddalona od obu burt. Nie chciałam ryzykować… A jakby wiatr nagle zaczął szaleć? A gdybym wypadła?
- Nie rób takiej przerażonej minki – miałam wrażenie, że cała ta sytuacja niezwykle bawi elfa – Spróbuj się zrelaksować.
Nic nie odpowiadając, zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Ciepłe promienie słoneczne ogrzewały twarz, rzeczywiście pozwalając na chwilę odpoczynku. Cichy, jednostajny chlupot wody odbijającej się o sunącą łódź powoli, lecz skutecznie usypiał. Nawet nie zauważyłam, kiedy dopłynęliśmy do celu. Wyskoczyłam, pozwalając moim nogom zanurzyć się po łydki w chłodnej jeszcze wodzie. Trix mocował się z mieczem, który niefortunnie zaklinował się w piachu, jednak szybko sobie z nim poradził.
- To jak? Najpierw zwiedzamy, czy też chwilę jeszcze posiedzimy na plaży? – zagadał, ocierając pot z czoła nadgarstkiem.
- Posiedźmy jeszcze chwilę… Jest tu tak przyjemnie – lekko rozmarzonym głosem ruszyłam wzdłuż plaży, która była nieco bardziej kamienista i zarośnięta od wybrzeża przy Akademii. W końcu znalazłam idealne miejsce na usadowienie się, tuż przy sporych rozmiarach, jasnym kamieniu. Przysiadłam, opierając się o niego i jednocześnie spoglądając za elfem, który przyszedł tuż za mną. On jednak nie miał zamiaru siadać – ściągnął koszulę i biegiem ruszył ku wodzie. Przyglądałam mu się, nieco speszona. Widać było, że potrafi pływać. Pewnie już nie raz tutaj był, zdążył się przyzwyczaić do otaczającej tutaj, niesamowitej roślinności. Nagle kątem oka zauważyłam, jak coś wypłynęło na sekundę na powierzchnię, by potem gwałtownie zniknąć pod wodą. Nie spodobało mi się to. Zdawało się kierować prosto ku…
- Tarix! – krzyknęłam, wstając jednocześnie – Coś tam…
Elf odwrócił się, lecz nim skończyłam, coś wciągnęło go pod wodę. Przerażona, pobiegłam w stronę jeziora, zanurzając się w wodzie po pas. Pomocy! Gdybym chociaż potrafiła pływać…
- Tarix! – krzyczałam, jakby było możliwym, że mnie usłyszy – Tarix!
Spanikowana, rozglądałam się niespokojnie po wodzie, próbując dostrzec choć jakiś drobny cień, wskazujący na obecność elfa. Lub tajemniczej postaci…
Ku mojemu przerażaniu, tuż obok mnie ktoś gwałtownie wypłynął na powierzchnię. Straciłam równowagę i pewnie runęłabym do wody, gdyby elf nie złapał mnie za rękę.
- Spokojnie – uśmiechnął się, jakby przed chwilą nic się nie stało. Następnie odwrócił wzrok w stronę tafli wody, z której spoglądała na nas…
- Yen. Jeszcze jeden raz tak zrobisz, a cię wypatroszę.
Roześmiana syrena spoglądała na nas, jakby udało jej się zrobić jakiś niesamowicie zabawny kawał. A mnie zaczęły nieprzyjemnie piec oczy…
- Coral? – elf spojrzał na mnie, zaskoczony. A ja po prostu nie mogłam powstrzymać łez, które zaczęły lecieć ciurkiem po moich policzkach.
- Wszystko w porządku. Nic się nie stało – zaczął powtarzać cicho, jednocześnie mnie przytulając i głaszcząc po głowie. A ja wiedziałam, że już wszystko w porządku, jednak mimo to świadomość, że gdyby coś naprawdę mu się zdarzyło, a ja nie mogłabym mu pomóc…
- Oj, Coral! – Yennefer podpłynęła ku mnie, jednocześnie ochlapując wodą – Ja tylko żartowałam!
O dziwo, syrena także się do mnie przytuliła, obejmując mnie w pasie. Wyżej nie mogła dosięgnąć, gdyż ogon jej to uniemożliwiał. A ja płakałam jak głupia, próbując się uspokoić.
- Chodźmy na plażę. Usiądziemy, odpoczniemy trochę – rzekł Tarix, uśmiechając się przy tym szeroko –A potem zwiedzimy wyspę. Dobrze?
Przetarłam oczka równie mokrymi dłońmi i lekko się uśmiechając, odpowiedziałam:
- Dobrze.

< Tarix? c: Coral trochę wrażliwa jest, trzeba na nią uważać. xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz