Kiedy byłam u siebie w domu i pakowałam swoje rzeczy, przypomniałam sobie o pewnej rzeczy…
- Demon! Idziemy – powiedziałam i rzuciłam
torbę na łóżko. Wyszłam ze zwierzęciem z domu. Była już noc, co dobrze się
składało. Nie musiałam sprawdzać czy mam wszystkie rzeczy. Weszłam do baru i
usiadłam przy stole, czekając na osobę, która miała mi przynieść papiery. Ktoś
przeszedł obok mnie i zostawił kilka kartek. Schowałam je pod pelerynę i
wyszłam. Zwierzę cały czas szło za mną. Kiedy weszłam w znane mi uliczki i
wiedziałam, że nikt nie zobaczy czego czytam, wyjęłam kartki. Osoba, zdjęcie,
miejsce zamieszkania, szkoła, imię i nazwisko. To mi wystarczyło. Mieszkała w
akademii od niedawna. W tej samej, co ja miałam się uczyć. Westchnęłam, ale nie
zmieniłam zdania. Po około trzydziestu minutach byłam już w akademii pod drzwiami dziewczyny, którą miałam zabić. Zapukałam i oparłam się o ścianę. Drzwi
otworzyły mi się, a stałą w nich dziewczyna, której uratowałam życie. Wywróciłam
oczami i spojrzałam na Demona.
- Mogłeś ją zabić. Mielibyśmy z głowy – rzekłam
lekko zła.
- O… co ci chodzi? – zapytała niepewnie. Skierowałam na nią wzrok i
uniosłam jedną brew.
- Ktoś pragnie twojej śmierci. O to chodzi. Mam cię zabić –
powiedziałam, a na te słowa dziewczyna cofnęła się. Zaśmiałam się. - Spokojnie, nie
zrobię tego. Na marne bym cię ratowała – odpowiedziałam na jej przerażony wzrok.
<Madleine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz