Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

piątek, 25 marca 2016

Holder - Demona?! (do Winchestera/Nemaina)(11.04.217 r.)

- Widzisz? Jesteśmy na siebie skazani, Winchesterze – powiedziałem z uśmiechem, podchodząc do chłopaka. 
Celowo zaakcentowałem jego imię z wielką satysfakcją. Nie byłem do końca pewien, czy to imię, czy tak się po prostu do niego zwracali, ale dla mnie to nie było ważne. 
Mój towarzysz głośno westchnął i ruszył w kierunku otwartych drzwi. Kiedy zorientował się, że za nim nie szedłem, stanął w miejscu i przewrócił oczami.
- Co znowu? – warknął.
- Właściwie nie wiem dokąd idziemy. Podziemia niewiele mi mówią. A co jeśli mi coś zrobisz? – podroczyłem się z chłopakiem.
- Och, proszę cię. Kijem bym – wskazał na mnie palcem – tego nie tknął.
- Jeszcze się przekonamy – mruknąłem pod nosem z urazą.
Po raz kolejny nie ruszyłem się z miejsca. Winchester podszedł do mnie szybkim krokiem i mocno szarpnął za ramię. 
- Idziesz ze mną – wycedził przez zęby.
- Chyba mamy problem. Nie mam zamiaru nigdzie iść. – Na moment zamilkłem i wyrwałem się z jego uścisku, a po chwili namysłu dodałem z chytrym uśmieszkiem. – Ale za to ty możesz mnie tam zanieść.
- O, nie, nie. Na to nie licz – chłopak nerwowo się zaśmiał.
- W takim wypadku, trochę tu sobie posiedzimy. – Ze zwycięskim uśmiechem usadowiłem się na podłodze.
- Zostań tu sobie. Ja wychodzę. – Z tymi słowami ruszył w kierunku drzwi, a ja postanowiłem wykorzystać sytuację.
Szybko wstałem i popędziłem za Winchesterem. Do korytarza dotarł już z dodatkowym obciążeniem na plecach.
- Co jest z tobą nie tak? – krzyknął zirytowany.
Nie odpowiedziałem, tylko wtuliłem się w jego ramię i mocniej go objąłem. Mój nowy transport momentalnie zesztywniał i spojrzał w moim kierunku. Wlepiłem w niego swoje oczy i starałem się uważnie badać każdy szczegół jego twarzy. Po chwili jednak chłopak po raz kolejny westchnął, odwrócił głowę, nieco się rozluźnił i obrał kierunek „podziemia”. Mijające nas istoty obserwowały naszą dwójkę z niemałym zdziwieniem. To na pewno nie byli ludzie, ale nie miałem wtedy czasu na rozmyślanie o rasach mieszkańców. Skoro nikt nie chciał mi nic powiedzieć, stwierdziłem, że poczekam aż będą chcieli to zrobić. Nic mi nie groziło, więc zrzuciłem to wszystko na drugi plan. Chłopak dzielnie radził sobie z moim ciężarem, nie narzekał i było mi nawet wygodnie, ale ta cisza między nami była dla mnie niezręczna.
- Winchesteeeeer – wyszeptałem.
- Czego? – Zirytowanie nadal nie opuściło mojego towarzysza.
- Jak mogę na ciebie mówić? Chodzi mi o jakąś ksywkę, czy coś w tym stylu. Może Winnie? Albo Wieczna Maruda? Pan „Nie Oddychaj, Bo Denerwujesz Mnie Każdym Wykonywanymi Czynnościami, A Szczególnie Tymi, Które Utrzymują Cię Przy Życiu”?
- Najlepiej w ogóle do mnie nic nie mów i nie będzie problemu.
- Win. Będziesz Win. Tak, Win brzmi dobrze. 
- Wszystko, bylebyś dał mi już spokój – zmęczone mruknięcie opuściło usta chłopaka.
Z racji na moją niesamowitą chęć zrobienia mu na złość – w pewnym momencie po prostu zeskoczyłem z jego pleców i pędem ruszyłem w innym kierunku. Byłem dość szybki, więc jeszcze zanim chłopak zdążył się zorientować co się stało – byłem na drugim końcu korytarza. Usłyszałem kolejne głośne warknięcie. „Może Winchester jest psem? W sumie imię i zachowanie by się nawet zgadzało” pomyślałem, ale szybkie kroki za mną zmotywowały mnie do skupienia się na moim otoczeniu, a nie na głupich wnioskach. Minąłem kolejny zakręt, kiedy poczułem delikatne szarpnięcie i zostałem wciągnięty do jednego z wielu pomieszczeń. Oparłem się o ścianę, starając się uspokoić oddech. Rozejrzałem się po pokoju. Tuż za mną stał sprawca mojego wtargnięcia do pomieszczenia. 
- Jestem Nemain – przedstawił się, a po chwili dodał z zaciekawieniem. - Czy on chciał ci coś zrobić?
- Nie jestem pewien. Po tym, jak mu uciekłem... cóż, prawdopodobnie będzie chciał mnie zabić – wyprostowałem się i sięgnąłem po jego rękę, aby lekko nią potrząsnąć. – Uh, przepraszam za mój brak kultury. Mam na imię Dean, ale wolę, kiedy inni zwracają się do mnie Holder.
Nemain spojrzał na mnie jak na osobnika pozbawionego rozumu, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się mały, niechętny uśmiech.
- Nie ma sprawy. Kto cię gonił? Co zrobiłeś? 
- Dotarłem tu chyba niedawno. Sam nawet nie jestem tego do końca pewien. Przez jakiś czas przebywałem w jakimś gabinecie, a później pojawiła się w nim Liliope. Skazała mnie na towarzystwo Winchestera, choć ja szczególnie nad tym nie ubolewam. Można powiedzieć, że dałem się chłopakowi we znaki i praw...
- Czekaj... - przerwał mi. - Winchestera? Wysoki, szpetny gbur? Masz na myśli tę prymitywną formę nie-życia? Demona? – spojrzał na mnie z rozdrażnieniem.
- Demona?! – Ostatnim, co zobaczyłem, były gwałtownie otwierane drzwi.
Później zemdlałem.

<Nemain? Winchester?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz