Przeklinałam się w duchu, że nie umiem kłamać i szczerze to nigdy nawet nie było takiej potrzeby, ale teraz... Rynek? Kupić coś? Gorszego pomysłu nie miałam? Nie mam pojęcia jak dojść do tej Akademii! Jestem idiotką! Do tego wyglądającą jak pół dupy zza krzaka! Grrr...
Raz. Dwa. Trzy. Osiem. Dziesięć. Policzyłam w myślach starając się uspokoić. Nerwowo się otrzepałam z mchu i ziemi po raz enty. I tak nie pomagało! Głupi mech! Do tego wszyscy się na mnie gapili! Nienawidziłam być w centrum uwagi! Zawsze trzymałam się z boku, bo po co się wyróżniać? Ale jak to ujął chłopak wyglądałam ,,oryginalnie" i ta ,,oryginalność" przyciągała wzrok innych ludzi... Z drugiej strony mało mnie obchodziło, co sobie o mnie myślą.
Coraz bardziej tęskniłam z moim smoczym ,,ja". Jako wielki gad mogłabym po prostu polecieć gdzieś, najlepiej w góry gdzie jest śnieg. Śnieg!
Chłopak zaśmiał się słysząc, jak nieudolnie próbowałam kłamać, po czym złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku podejrzewam, że Akademii. Jego niedoczekanie! Zatrzymałam się gwałtownie. Szarpnięcie spowodowało, że zatoczył się trochę w tył. Spojrzał na mnie pytająco. Miał takie piękne, niebieskie oczy...
Shirley! Skarciłam się w myślach. Spojrzałam na nasze dłonie. Nikt mnie nigdy nie trzymał za rękę... Natychmiast otrząsnęłam się i szybko wyciągnęłam swoją rękę z jego uścisku. Spojrzałam na niego gniewnie mrużąc oczy.
- Hej, młody, nie pozwalaj sobie i z łaski swojej, możesz się ze mnie nie ryć?
- Wybacz - mruknął nadal z wielkim uśmiechem na twarzy. Westchnęłam zrezygnowana. Prawda była taka, że nie miałam pojęcia jak się gdziekolwiek dostać i w tym momencie pomoc chłopaka była dla mnie bezcenna.
- No to tak. Jestem kiepskim kłamcą, co już zapewne zauważyłeś. Tak samo jak spostrzegłeś, że wyglądam okropnie. Nie mam szczerze pojęcia gdzie jestem, tak samo jak nie wiem gdzie jest ta Akademia. - starłam się by mój głos był opanowany, co mi chyba wyszło. - A jak już tu jesteś, to ja jestem Shirley, a ty to?
- Gabriel.
- Dobrze, jak już wiem jak masz na imię, to możesz mnie zaprowadzić do tej Akademii, albo odejść. - Obróciłam się w stronę mojej jaszczurki. - A to wredne niebieskie coś to Lazurus.- przedstawiłam mojego pupila, który syknął na Gabriela. - Chyba ciebie polubił - skwitowałam zachowanie gada.
- Dlaczego niby? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Jeszcze cie nie ugryzł, co jest dobrym znakiem - odparłam. - No to jak będzie? - spytałam tonem wypranym z emocji. Ponownie obróciłam się z powrotem w stronę Gabriela i skrzyżowałam ręce na piersiach. Starałam się zachować nieodgadniony wyraz twarzy.
<Gabriel? Pomożesz Shirley?>
Raz. Dwa. Trzy. Osiem. Dziesięć. Policzyłam w myślach starając się uspokoić. Nerwowo się otrzepałam z mchu i ziemi po raz enty. I tak nie pomagało! Głupi mech! Do tego wszyscy się na mnie gapili! Nienawidziłam być w centrum uwagi! Zawsze trzymałam się z boku, bo po co się wyróżniać? Ale jak to ujął chłopak wyglądałam ,,oryginalnie" i ta ,,oryginalność" przyciągała wzrok innych ludzi... Z drugiej strony mało mnie obchodziło, co sobie o mnie myślą.
Coraz bardziej tęskniłam z moim smoczym ,,ja". Jako wielki gad mogłabym po prostu polecieć gdzieś, najlepiej w góry gdzie jest śnieg. Śnieg!
Chłopak zaśmiał się słysząc, jak nieudolnie próbowałam kłamać, po czym złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku podejrzewam, że Akademii. Jego niedoczekanie! Zatrzymałam się gwałtownie. Szarpnięcie spowodowało, że zatoczył się trochę w tył. Spojrzał na mnie pytająco. Miał takie piękne, niebieskie oczy...
Shirley! Skarciłam się w myślach. Spojrzałam na nasze dłonie. Nikt mnie nigdy nie trzymał za rękę... Natychmiast otrząsnęłam się i szybko wyciągnęłam swoją rękę z jego uścisku. Spojrzałam na niego gniewnie mrużąc oczy.
- Hej, młody, nie pozwalaj sobie i z łaski swojej, możesz się ze mnie nie ryć?
- Wybacz - mruknął nadal z wielkim uśmiechem na twarzy. Westchnęłam zrezygnowana. Prawda była taka, że nie miałam pojęcia jak się gdziekolwiek dostać i w tym momencie pomoc chłopaka była dla mnie bezcenna.
- No to tak. Jestem kiepskim kłamcą, co już zapewne zauważyłeś. Tak samo jak spostrzegłeś, że wyglądam okropnie. Nie mam szczerze pojęcia gdzie jestem, tak samo jak nie wiem gdzie jest ta Akademia. - starłam się by mój głos był opanowany, co mi chyba wyszło. - A jak już tu jesteś, to ja jestem Shirley, a ty to?
- Gabriel.
- Dobrze, jak już wiem jak masz na imię, to możesz mnie zaprowadzić do tej Akademii, albo odejść. - Obróciłam się w stronę mojej jaszczurki. - A to wredne niebieskie coś to Lazurus.- przedstawiłam mojego pupila, który syknął na Gabriela. - Chyba ciebie polubił - skwitowałam zachowanie gada.
- Dlaczego niby? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Jeszcze cie nie ugryzł, co jest dobrym znakiem - odparłam. - No to jak będzie? - spytałam tonem wypranym z emocji. Ponownie obróciłam się z powrotem w stronę Gabriela i skrzyżowałam ręce na piersiach. Starałam się zachować nieodgadniony wyraz twarzy.
<Gabriel? Pomożesz Shirley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz