Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

czwartek, 24 marca 2016

Gabriel - Pomocna dłoń (do Shirley)(11.04.217 r.)

Dziewczyna spoglądała na mnie z taką powagą, że mogłoby się to wydać niezwykłą groteską względem jej obecnej sytuacji. Wyglądała niczym król ubrany w strój baletnicy. Powstrzymałem jednak śmiech. W jej zabawnym, lekko aroganckim zachowaniu było coś uroczego. 
- Zaprowadzę cię do akademii. Najpierw jednak, mam dla ciebie propozycję. Podejrzewam, że nie chcesz wyrobić sobie opinii dzikuski, a twój wygląd, jakby to ująć... - Dziewczyna spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. - Zresztą, nie ważne. Chciałabyś się trochę ogarnąć przed wejściem przez główną bramę akademii?
Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Nie wiedziała, czy może mi zaufać. Zaśmiałem się. 
- Spokojnie, nie pójdziemy do mnie. Mam znajomą mieszkającą poza akademią, więc mogłaby użyczyć ci swojej łazienki- powiedziałem Shirley. Spoglądała na mnie chwilę po czym zadarła nos i odparła. 
- Spróbuj zrobić coś podejrzanego, a pożałujesz tego. - Po czym spojrzała na mnie oczekująco. - Może już pójdziemy? Chyba, że chcesz tu stać cały dzień. 
Jej odpowiedź uraziła mnie nieco. Kiwnąłem głową i ruszyliśmy w stronę zachodniej bramy. Miałem nadzieję, że Yriana mi pomoże. Poznałem ją podczas moich przechadzek po górach. Yriana była smokiem. Wyglądała jak niebezpieczna i silna kobieta, lecz gdy tylko ją się usłyszało, czuło się z jej strony ciepło. Pełniła ona urząd strażnika miejskiego i przykładała się do tego zadania w naprawdę wielkim stopniu. Codziennie trenowała. Jej samozaparcie sprawiło, że i ja zacząłem wraz z nią ćwiczyć. Naszych relacji nie można było nazwać przyjaźnią, lecz z pewnością byliśmy dobrymi znajomymi. Zbliżaliśmy się właśnie do jej domku nieopodal bramy. Poczułem, że jestem lekko spięty. A co jeśli odmówi mi pomocy? Co prawda, to do niej nie podobne, lecz czy tak naprawdę dobrze ją znam, by móc to rzec na sto procent? W każdym razie, nie miałem teraz wyjścia. Lekko zastukałem w mocne, drewniane drzwi jej mieszkania. Shirley widocznie też się denerwowała, gdyż spoglądała to na lewo to na prawo. 
-Już idę! - Usłyszałem krzyk, a następnie drzwi się otworzyły - Witaj Gabrielu. Co cię do mnie sprowadza? - spytała Yriana. 
- Mam pewien problem. A w zasadzie to ma go Shirley... - wskazałem na dziewczynę stojącą obok mnie. Yriana westchnęła cicho, widząc dziewczynę. Mimo nieustannego wytrzepywania mchu i gałązek z włosów, pozostało ich dość sporo. 
- Rozumiem. Pewnie, że wam pomogę. Wejdźcie do środka. - Zaprosiła nas Yriana. Chwilę później siedziałem z filiżanką herbaty w ręce, opowiadając co się właściwie wydarzyło. 

<Shirley? Czy Yriana użyczy ci swoich ubrań?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz