Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

czwartek, 3 marca 2016

Gi - Sprowadziło pomoc! (do Winchestera / Holdera)(11.04.217 r.)

Przystanęło. W końcu coś usłyszało. Gi ma dobry słuch! Bardzo dobry! Nawet jak Gi pływa i woda jej naleci do uszu to i tak słyszy lepiej niż nie jeden braciszek albo siostrzyczka. Tylko ciotunia słyszy lepiej. Ale ona słyszy myślami. Słyszy wszystko i zawsze, i nigdy się nie myli. 
- Prze... kąsił? Kto kogo ukąsił? - zapytało, wracając i zataczając kółko wokół braciszka by później znów pokicać do przodu i wskazać kierunek.
- Nie ukąsił... Przekąsił, to znaczy zjadł - wyjaśnił braciszek. Braciszek mądry. Wie dużo... zna dużo słów. Nawet takie, które Gi się myliły. 
- Jak braciszek chce to Gi przyniesie amciu. Dobre, do jedzenia, żeby brzuch był pełen o taki pełen! - Gi pokazała jaki brzuch może być duży, gdy się naje. 
Lubiło jeść. A jadło wiele rzeczy. Jagło w gruncie rzeczy chyba wszystko. No bo wszystko było trzeb spróbować. W końcu nie raz słyszało jak mamusie mówiły swoim małym różowym paskudztwom, żeby spróbowały, bo trzeba, a jak się czegoś nie spróbuje to się nie wie czy jest dobre. Gi próbowała! Gi w końcu dzielna! 
- Lepiej nie - rzucił braciszek.
Nie wiedziało dlaczego. Przestał być głodny? Ale tak szybko? Przecież nie zdążył chyba nawet muchy złapać. Muchy nie były przecież nawet za dobre. Lepsze były chrząszcze! Takie czarne i chrupiące. 
Ale cóż skoro braciszek nie chciał to trudno. Będzie głodny, brzuch go będzie bolał, a później to pewnie schudnie i osłabnie, a na koniec zrobi się jak taka kupka kości, której nawet Gi by nie tknęła.
Człapało dalej. Było bardzo zadowolone, w końcu miało towarzystwo i mogło zaprowadzić braciszka do ciotuni. Martwiło się tylko... Martwiło, że braciszek spotka ciotunię i będzie ją lubił bardziej niż lubi Gi. Bo lubił Gi, prawda?! Musiał lubić. Gdyby nie lubił to by nie szedł z Gi.
- Czuję krew - stwierdził braciszek. 
- Znów głodny? - spytało. W końcu niektórzy braciszkowie jedli krew albo mięso. Inni woleli takie dziwne kwaśne cosie co piekli w piecach. Takich dużych i gorących. Gi nie lubiła tych pieców. Kiedyś oparzyła sobie łapkę jak chciała wyciągnąć świecący węgielek. 
Braciszek nie odpowiedział, ruszył za to nie tam gdzie Gi pokazywała. Szedł do Akademii. Duży budynek, ładny, stary. Gi go lubiła, ale ciotuni w nim nie było. W końcu zawsze wyczuwało ciotunię,  a ona była dalej. Była przy cmentarzu. 
Terz poczuło zapach krwi. Usłyszało też hałasy. Nie koniecznie je lubiło. Hałasy bywały męczące, drażniły czasem uszy Gi. 
Widziało jednego z braciszków. Upadł. Był słaby... To on był krwią, którą czuło, i którą czuł i braciszek. Podbiegli do niego. Dużo istot. Chcieli pomagać, ale nie pomogliby.
Wskoczyło między istoty i usiadło na klatce piersiowej nowego braciszka. Spojrzało na niego uważnie.
- Co tu robisz? - zapytało. Głos nie był głosem Gi, a oczy kijanki były puste. Całkiem puste jak studnie, które biegną głęboko w ziemię.
- Ja-a - wyjęczał i zamknął powieki.
Warknęło i zawyło. Odskoczyło, skręcając się i drapiąc twardy bruk. Znów nie było sobą. Znowu stało się portalem, bo ciotunia szybko chciała wrócić do tego świata. 
Upadło z jękiem, posapując i pochlipując. Zaraz przestanie boleć, zaraz przestanie... Gi wiedziała...
Spoglądało na bladą, wysoką postać. Ciotunia stanęła nad nowym braciszkiem. Spojrzała na niego z troską w oczach.
- Unieś go - nakazała braciszkowi, którego przyprowadziła Gi. Ten zawahał się.
- Powinieneś słuchać ciotuni - rzuciło, wstając już. Już czuło się dobrze.
Braciszek był chyba zdziwiony, że to jest Gi ciotunia. Mimo to zrobił co chciała. Był w końcu mądry. 
Ciotunia poprowadziła ich do swojego gabinetu. Coś musiało być nowemu braciszkowi... Może coś poważnego? Musiało być poważne, skoro ciotunia sama postanowiła się nim zajmować, a nie przysłała niedobrego, błyszczącego ducha.
Zostało w miejscu. Zrobiło co musiało. Przyprowadziło braciszka, który pomoże... Teraz musiało znaleźć sobie inną zabawę.

<Winchester? Podoba ci się moja ciotunia? No i twój nowy mało przytony kolega? Holder, trzymaj się i staraj się nie umrzeć, co?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz