Spoglądałam na dwójkę moich gości i musiałam przyznać, że widok był cudny, choć chłodna postawa Winchestera sprawiała, że miałam ochotę ukłuć go gorącą szpilką w pośladek. Od zawsze uwielbiałam przyglądać się relacjom między poszczególnymi istotami, a czym była ona burzliwsza, tym piękniejszym była widokiem. W końcu jednak moje ptaszki zaczęły się niecierpliwić, osiadłam więc w materialnej formie tuż za drzwiami i otworzyłam je, by wejść do środka. Robiłam tak dlatego, że większość nie przepadała za tym, że pokazuję się obok niespodziewanie.
Widziałam niema pytania w ich twarzach, pomijając fakt, że słyszałam jak je w myślach zadają i musiałem przyznać, że przez chwilę poczułam się urażona. Przywykłam do tego, że każdy mnie tutaj zna. I nie tylko tutaj z resztą. Opinie o mnie były owszem, różne i to bardzo. Jedni mnie wielbili i szanowali, nawet darzyli miłością, inni mieli mnie za leniwą sukę z niejasnym planem i jeszcze bardziej enigmatycznymi intencjami. Trudno, tak to już bywa. Teraz jednak byłam dla tych dwojga istotą zupełnie nieznaną, jakąś kobietą, bladą istotą, może i ładną, ciekawą, ale nieznajomą. Irytowało mnie to! Trzeba było im uświadomić po czyim świecie teraz kroczą.
- Jestem Liliope - przedstawiłam się. - Pierwsza z Duchów tego miejsca, a to za sprawą tego, że to ja wykreowałam ten świat umieszczając go na skrzyżowaniu dróg wielu portali z innych światów. Dlatego tak łatwo się tu znaleźć.
- Ty stworzyłaś tan... świat? - spytał Holder. W jego oczach zalśnił milion różnych emocji, od podziwu, po strach, od radości do powątpiewania. Widać było, że przechodzi to jego sposób pojmowania. Winchester zaś jak zwykle zachował spokój, a jedynie intensywniej się we mnie wpatrywał.
- Owszem - wzruszyłam ramionami - Winchesterze, nie powinieneś się dziwić, że ratuję życie ludzi. W końcu ich życia, nawet jeśli dla demonów nad wyraz często są tylko przekąską, są cenne tak samo, jak każde inne.
- Winchester? Tak masz na imię? - zapytał blondyn, podekscytowany. Wyczuwałam też od niego wdzięczność, zupełnie przeciwnie niż od demona, który zdecydowanie robił się coraz bardziej nieufny. Nie podobało mu się, że zdradziłam jego nazwisko, ani to, że wiem o nim tak wiele.
- Miło widzieć cię w lepszym stanie, Deanie Holderze - rzuciłam z uśmiechem, na co jasnowłosy spojrzał na mnie zaskoczony.
- Znasz mnie? Wiesz skąd jestem? Kto mnie zranił..? - zasypał mnie pytaniami.
- Znam was oboje aż nazbyt dobrze. Jedyne co musisz wiedzieć to to, że zdążyłam cię w porę tu ściągnąć, a przychodząc tutaj, wykazując wolę walki, zdałeś swój test - oznajmiłam.
- Test, co za test? - spytał widocznie urażony. Jakże ciężko było wyjaśnić ludziom, że czasem należy nieco pocierpieć, że nic nie przychodzi łatwo i na wszystko należy zapracować.
- Każdy, kto przebywa w tym świecie był poddany testowi. Jedni musieli podjąć odpowiednią decyzję, inni wszystko stracić, a jeszcze inni wysłuchać polecenia wbrew swojej naturze. Taka jest kolej rzeczy - westchnęłam. Nie przepadałam za tłumaczeniem oczywistego. - To skąd pochodzisz nie musi mieć wpływu na to, kim będziesz teraz, jakie zawrzesz znajomości, jakie umiejętności nabędziesz. Jeśli tego pragniesz możesz poszukać prawdy o sobie. Zawsze zostaje ona zapisana w duszy, taka jest jej natura. Teraz jednak radzę, byś ruszył do podziemi i znalazł tam sobie przytulne lokum.
- Podziemi? Ale... niby dlaczego? - w jego głosie pobrzmiewało tyle dezorientacji co lęku.
- Zraniła cię magia światła, w podziemiach szybciej wrócisz do siebie. Winchester będzie ci towarzyszył.
- Słucham? - widać było, że moje słowa naprawdę go zdziwiły skoro raczył wreszcie się odezwać.
- Nie słyszałeś powiedzenia, że jeśli kogoś ocalisz, to stajesz się za niego odpowiedzialny? A przecież to właśnie zrobiłeś. Przyniosłeś go tutaj i całkowicie dobrowolnie obmyłeś jego rany - uśmiechnęłam się słodko, gdy demon zacisnął mocniej szczękę. Jakież to było pasjonujące! Interesowało mnie co też ta dwójka wymyśli razem. - A teraz wybaczcie, ale mam do wydania wyrok śmierci na kogoś, kto ośmielił się wnieść śmierć do mojego domu - Holder mimowolnie zadrżał gdy wymawiałam ostatnie słowa. Wyraźnie można było odczuć moją złość, a ta była czymś strasznym.
Ruszyłam do Zarogha, zostawiając po drodze otwarte drzwi, by moi goście mogli spokojnie wyjść.
<Holder? Winchester? Jak wam się podoba opcja spędzenia czasu razem?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz