Kiedy otwierałem oczy, spodziewałem się raczej nagłego ataku światła, więc rzeczywistość była dla mnie niemałym zdziwieniem. Zmrużyłem powieki, jakby chcąc się upewnić, że nie śniłem. Zamrugałem kilkukrotnie, przetarłem oczy i wziąłem głęboki wdech, który mógł przypominać ziewnięcie. Przez chwilę leżałem na plecach w bezruchu, ale poczułem dyskomfort w kilku częściach ciała, więc – w miarę możliwości – spróbowałem się przeciągnąć. Po kilku sekundach zwinąłem się w kłębek, czując kujący ból w okolicy żebra. Prawie o tym zapomniałem. Odciągnąłem rękę od swojego ciała i spojrzałem w dół. Nic. Pusto. Skóra była nienaruszona. Czy to wszystko było tylko snem?
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Na moment obejrzałem w lewo, ale szybko zwróciłem głowę w inną stronę. Ponownie spojrzałem w tym samym kierunku. Woah, nie zapomnij o oddychaniu, Holder – skarciłem się w myślach. Tuż obok mnie stało najpiękniejsze stworzenie, jakie dane mi było zobaczyć. Chłopak nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia lat i był ucieleśnieniem mojego ideału. Ale nie musiał się o tym od razu dowiedzieć.
- Kim jesteś? Jak się nazywasz? – zapytałem, starając się ukryć zdezorientowanie.
- Myślę, że nie powinieneś o to pytać, bo i tak nie uzyskasz odpowiedzi – mruknął od niechcenia nieznajomy.
Widzę, że mamy tutaj cwaniaczka – będzie trudniej, ale dam radę.
- Czy twoje imię zaczyna się samogłoską? – nie dałem za wygraną.
Prawdopodobnie nie tak powinienem zareagować, ale czy ktoś kiedykolwiek stwierdził, że Dean Holder to zdrowy psychicznie człowiek?
- Uh, daj spokój – wyjęczał chłopak.
- Powiedz, powiedz, powiedz, proszę, proszę, proszę. – Podniosłem się do pozycji klęczącej i złożyłem ręce w błagalnym geście tuż przed jego twarzą.
Prawdę powiedziawszy, miałem nadzieję, że samo błagająco-kokieteryjne spojrzenie i zatrzepotanie rzęsami wystarczy. Nie myliłem się.
- Nie zaczyna się samogłoską. Jego pierwszą literą jest W. Daj już spokój, odpoczywaj. Najlepiej w ogóle się nie ruszaj, bo coś może ci się stać. Wiesz, powikłania i te sprawy.
Oczywiście, ja to ja, więc musiałem się sprzeciwić. Szybkim ruchem wstałem, ale od razu się zachwiałem. Byłem już przygotowany na upadek. Zacisnąłem mocno powieki i czekałem. O dziwo – żadne uderzenie nie nadeszło. Otworzyłem oczy i z zadowoleniem zauważyłem, że byłem otulony ramionami tajemniczego W. Zakładam, że nie miał to być akt jakiegokolwiek romantyzmu, ale postronny obserwator mógłby go za takowy wziąć.
- A nie mówiłem? – szepnął mi do ucha, a przez moje ciało przebiegły przyjemne dreszcze.
Znów wylądowałem na niewygodnym stole. To naprawdę nie było wtedy szczytem moich marzeń.
- Czy możesz dać mi coś do picia? – zapytałem nieco niepewnie, usilnie starając się uniknąć wzroku chłopaka.
Po kilku minutach siedziałem już na krześle, popijając wodę. Winchester zajął miejsce naprzeciwko.
- Hej, W, ty mnie tu przyniosłeś? - odezwałem się, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę.
- Taaak... do najlżejszych nie należysz, kolego - odpowiedział mój kompan.
Byłem w szoku. Jak można tak powiedzieć o moim boskim ciałku?! Bez słowa odwróciłem się plecami do chłopaka, założyłem nogę na nogę, głośno prychnąłem i przybrałem minę "foszek".
- O co ci znowu chodzi? – mruknął pod nosem niezadowolony W.
- Nic – warknąłem w odpowiedzi.
- Dobra, nie chcesz, nie mów.
- Domyśl się – powiedziałem zirytowanym tonem i założyłem ręce.
- Nie mam ochoty na takie gierki – chłopak wstał i ruszył w kierunku drzwi.
Musiałem go zatrzymać. Miałem do tego dwa powody. Pierwszy – nadal nie wiedziałem gdzie jestem, kim jestem, ani skąd jestem. Drugi... hmm, no cóż, kto nie chciałby spędzić więcej czasu w jednym pomieszczeniu z obiektem swoich zainteresowań? Z braku innych możliwości, rzuciłem się na podłogę i doturlałem do stopy chłopaka.
- Stój – wydyszałem i wczepiłem się w jego nogę niczym małpa. – Nie wychodź. Proszę.
Muszę przyznać, że nieco ciężki byłem, bo nie za bardzo mógł się ruszyć. Spojrzałem w górę i napotkałem zdziwioną minę chłopaka. Nie miałem bladego pojęcia jakiej odpowiedzi mi udzieli. Właściwie – każdy scenariusz byłby w tej sytuacji odpowiedni. Cały czas intensywnie się we mnie wpatrywał. Odezwał się w najmniej spodziewanym momencie, przez co nieznacznie podskoczyłem ze strachu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz