Spojrzałam na łaszące się do moich kolan zwierzę z rozczulonym uśmiechem. Głaskałam delikatnie jego futerko, bojąc się, że mocny dotyk może sprawić mu krzywdę. Jednak anpron w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że czuje się źle. Wręcz przeciwnie! Zachowywał się jakby było mu niezwykle dobrze, gdy unosił główkę do mojej dłoni i wpatrywał się w moją twarz ciepłym spojrzeniem dużych, paciorkowatych oczu. Zaśmiałam się cicho, radośnie, pochylając się do stworzonka, by cmoknąć go w jego wilgotny nosek.
Myślałam, że umrze na moich rękach. Bałam się, że będę musiała urządzić mu pogrzeb i zwrócić go ziemi. Tak bardzo się bałam, że to będzie koniec dla tego młodego, uroczego urwisa. Nie zasłużył na to, był wciąż jeszcze młody, miał sporo lat życia przed sobą. Czy kiedykolwiek spróbował malin z lasu znajdującego się za górami? Czy zdążył poznać samiczkę, z którą zdecydował się na potomstwo? Szczerze w to wątpiłam, ale dzięki Hessanowi, miał szansę to przeżyć. Nie skończył swojego żywota, będąc brutalnie zamordowanym przez prymitywnego stwora, którego jedynym sensem istnienia było zabijanie słabszych.
Odgoniłam zaraz od siebie te myśli, przywołując znacznie przyjemniejsze obrazy. To jak nagle pojawił się przy mnie Hessan... Wyglądał jak bohater, gdy z tą zaciętą miną przykładał dłonie do rany i szeptał dziwne, niezrozumiałe dla mnie słowa. Błękitne kosmyki przykleiły się do wilgotnej od potu twarzy, a oczy błyszczały intensywnie od wewnętrznej determinacji. Wyglądał wtedy tak... Męsko. Aż sama poczułam się przy nim nad wyraz bezpiecznie i uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
Zerknęłam na siedzącego obok chłopaka, który obmywał swoje dłonie z zaschniętej krwi mojego nowego pupilka. Postanowiłam przygarnąć stworzonko, by pilnować go i pozwolić przeżyć mu wszystko to, co przeżyć jako młody samczyk powinien.
- Wiesz... - zaczęłam, przyglądając się uważnie Hessanowi. Pachniał jak nimfy, ale... nie mógł być jedną z nich, prawda? Znaczy... Przesunęłam spojrzeniem niżej, na ciasne spodnie opinające jego szczupłe nogi. Ewidentnie był mężczyzną. Dość niezwykłym, biorąc pod uwagę fakt, że mógł być nimfą. Zapytam później siostry czy to w ogóle możliwe, one wiedzą przecież wszystko. Teraz miałam nieco inne plany, skoro mi pomógł i jeszcze nie uciekł, to wykorzystam tę okazję, by nawiązać nową przyjaźń. Zdjęłam delikatnie główkę śpiącego zwierzaczka z moich nóg i ułożyłam ją na mchelnej poduszce, by nie było mu niewygodnie. Następnie przysunęłam do chłopaka, bliziutko, jednak na tyle daleko, by go nie spłoszyć. Opuściłam nieco główkę i spojrzałam na niego spod moich długich, gęstych rzęs. - Wiesz... - powtórzyłam, wyciągając przed siebie dłoń, którą położyłam na szczupłej piersi chłopaka. - Byłeś naprawdę dzielny! I silny! Naprawdę silny! - Naparłam opuszkami na skórę Hessana, wyczuwając pod nimi twardość i jędrność jego ciała. Przesuwałam nimi raz wyżej, raz niżej, nie spuszczając jednak uważnego spojrzenia z twarzy młodzieńca. - A jaki jesteś przystojny...
Chłopak spojrzał na mnie zdumiony, by zaraz rozejrzeć się wokół, jakby spodziewał się kogoś tu zobaczyć. Może zbliżało się zagrożenie, a ja nie byłam w stanie tego usłyszeć? Sama zwróciłam uwagę na to, co działo się wokół, jednak prócz nas i młodziutkiego anprona, nie było tu żywej duszy.
- A-ale, że ja? - spytał w końcu, będąc chyba zbyt zaskoczonym, by zarejestrować fakt, że moje palce, wciąż ugniatały jego ciało.
- Oczywiście, ze ty głuptasie! Widzisz tu kogoś innego? - zaśmiałam się ciepło, zsuwając dłoń niżej, na płaski brzuch, którego mięśnie drżały lekko pod wpływem dotyku. - Jaką masz gładką skórę! - westchnęłam zachwycona, zazdroszcząc mu tego, że nie zrodził się z rośliny. Miękkość naszego ciała często była zwykłą iluzją. Zazdrościliśmy nimfom tego, że posiadają prawdziwe ciało. Miękkie, gładkie, pachnące. - Twoja kobieta musi być szczęściarą! Mieć takiego bohatera za swojego mężczyznę. Który zawsze ją obroni. Prawda?
- Ja... - zawiesił się na chwilę, wbijając bezmyślnie wzrok w trawę. Zmarszczyłam brwi zagniewana, gdy ta cisza przeciągała się niemiłosiernie. Nie rozumiałam dlaczego się nie odzywał. Zadałam mu przecież pytanie, więc mógłby odpowiedzieć. Kiedy miałam zamiar wstać i pożegnać się grzecznie, albo i nie, z nimfą, Hessan się ocknął. Spojrzał na mnie, jak gdyby ujrzał mnie po raz pierwszy w życiu i powiedział cicho. - Nie jestem bohaterem. I... Nie mam kobiety.
Moja twarz rozpromieniła się momentalnie, kiedy usłyszałam ostatnie zdanie. Przygryzłam język, by powstrzymać się od radosnego wyświergotania mu, że skoro kobiety nie ma, to właśnie znalazł. Nie zrobiłam tego jednak ze względu na nagłe skrępowanie, które zacisnęło się na moim żołądku. Nie byłam aż tak odważna jak moje siostry, które miały sprecyzowane pragnienia i sięgały po to, czego chciały. Ja... Nie do końca wiedziałam czego pragnę, choć moje instynkty delikatnym drapaniem pod skórą, sugerowały mi, że o czymś marzę, że czegoś mi brakuje. I nie było to tęsknotą za siostrami czy Puszczą.
- Jesteś bohaterem! - zapewniłam gorliwie, kładąc dłonie na jego mocnych ramionach i zacisnęłam lekko palce, chcąc tym dotykiem przesłać moje przesłanie wprost do jego umysłu. Tak by zrozumiał, raz a dobrze! - Jesteś bohaterem, jesteś naprawdę silny i dzielny, i przystojny. Uratowałeś Zgubka! - wykrzyknęłam niemalże, gdy do chłopaka wciąż nie docierały moje słowa. Uniosłam się nawet, klękając przed nim i przybliżyłam twarz tak bardzo, że mógł czuć mój oddech na swoich ustach. A to wszystko dla wzmocnienia przekazu!
- Zgubek... - wymamrotał niemrawo, uciekając spojrzeniem w kierunku śpiącego malucha. Uśmiechnął się po chwili, a mnie szybciej zabiło serce. - Pasuje do niego.
Nie wiem, czy to przez mój zachwycony wzrok, czy po prostu poczuł się gorzej, ale jego twarz i pierś pokryły się intensywnym różem, mogącym stanowić konkurencję dla koloru moich końcówek włosów. Wykrzywił twarz w dziwnym grymasie, który odebrałam jako wewnętrzne cierpienie.
- Ojejku! - pisnęłam, przykładając dłoń do jego czoła. - Jesteś cały rozpalony, dobrze się czujesz?
- Tak... - odparł, ale ja mu nie uwierzyłam. W końcu pomógł mi i Zgubkowi, a ja chciałam się za to odwdzięczyć. Nie mogłam zostawić Hessana w takim stanie.
Zdjęłam z siebie koszulkę, składając ją w równą kostkę nim odłożyłam na bok na trawie. Ujęłam dół mojego podkoszulka i oderwałam spory kawałek materiału, który zamierzałam wykorzystać jako zimny okład. Wiatr muskał chłodem moją odsłoniętą skórę na brzuszku, jednak nie chciałam się tym teraz przejmować. Nie było aż tak zimno, nic mi się przecież nie stanie.
Zwilżony w chłodnej wodzie jeziora okład, przykładałam do rozpalonej skóry nimfy. Drżał wyraźnie przy każdym zetknięciu materiału z ciałem. Biedaczek... Jego temperatura naprawdę była wysoka. Musiałabym znaleźć kilka ziół, by mu pomóc. Ale to później. Teraz... Teraz się poznamy.
- Niedawno przybyłam - pochwaliłam się, starając się rozmową odwrócić uwagę Hessana od tego co zrobiłam. - Jestem tu całkiem nowa, nie znam nikogo ani niczego. To miejsce jest naprawdę ogromne! I takie piękne! Jest tu sporo przestrzeni. A las sam śpiewa! Wiesz, pochodzę z Ishar, która jest wyjątkowym miejscem w moim świecie. Nigdzie indziej nie możesz gonić się z wiatrem, nie śmiejesz się ze strumykiem, nie słuchasz baśni opowiadanych przez Mądrą Sowę. Wszystko, prócz Ishar, jest martwe. Zwierzęta są głupie, nie mają własnego głosu. Drzewa milczą. Wiatr tylko powiewa wśród liści, ale nie reaguje na zaczepki. Nie sądziłam, że tu jest podobnie. I to jest naprawdę wspaniałe! Chciałabym zobaczyć tu tyle miejsc. Najlepiej wszystkie! Przedostać się za górskie pasmo i zwiedzić kolejne rejony. A jak jest z tobą? Jak długo tu jesteś? Gdzie mieszkasz? Ja wciąż nie znalazłam swojego miejsca, ale to nie szkodzi. Jest tu dużo drzew, może jakaś siostra mnie przygarnie? Byłoby cudownie! Tylko nie znam tej okolicy. Nie chciał byś mnie oprowadzić chociażby po Gaju? Weźmiemy ze sobą Zgubka, by rozprostował nóżki i pozwiedzał z nami.
Mówiłam i mówiłam, uśmiechając się do niego słodko. Gdy skończyłam, posłałam mu przeciągłe spojrzenie i zatrzepotałam rzęsami, wiedząc, że wtedy wyglądam niezwykle uroczo. Chciałabym, by Hessan stał się moim przewodnikiem przez najbliższe dni. A potem mógłby być moim przyjacielem! To taki wspaniały plan!
<Hessan? Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów i zechcesz mi... Potowarzyszyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz