Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

wtorek, 29 marca 2016

Coral - Dziewczyny potrafią być groźne... (do Tarixa)(12.04.217 r.)

- Podaj mi miarę – odrzekła niewyraźnie Samantha, trzymając w ustach dwie szpilki – Mam wrażenie, że dół jest źle wymierzony…
Szybko odłożyłam na drewnianą komodę trzymany przezeń, szkarłatny materiał i zwinnym ruchem ujęłam w łapki zieloną miarkę. Dziewczyna wytłumaczyła mi wcześniej najbardziej podstawowe zasady krawiectwa, jednak na razie wolała, aby nie podchodziła zbyt blisko stroju, który już ładnie wisiał na manekinie wypełnionym pluszem. Mieliśmy zamiar zrobić suknię wieczorową z długim dekoltem oraz równie pokaźnym wycięciem, dosięgającym od podłogi aż do połowy uda. Może i nie był to strój na tyle odsłaniający ciało, aby zadowolić Yen, ale moim zdaniem i tak mocno wyzywający. Syrena także miała być z nami w zespole, ale profesor dała jej osobne zadanie zajęciem się biżuterią. Jeszcze nim wyszła ze sklepu, zdążyła z tysiąc razy powtórzyć, jakie to niesprawiedliwe i jak bardzo targa nią chęć zemsty. Zmartwiło mnie trochę zachowanie dziewczyny, ale kiedy zauważyłam, że Sam nic sobie z tego nie robi, postanowiłam się tym nie przejmować zanadto. Biegałam od pokoju do pokoju, szukając potrzebnych rzeczy dla dziewczyny, której co chwila coś nie pasowało. A to za długie rękawy, a to poszarpany koniec materiału, igła nie ta, kolor materiału zbyt jaskrawy. Po całym poranku spędzonym na pomaganiu w sklepie byłam już zmęczona. Dodatkowo, od czasu do czasu ktoś wchodził do sklepu, aby kupić jakąś tkaninę, bądź gotowe już ubrania. Zbiegałam wtedy na parter do sklepu i obsługiwałam klientów, mimo że troszkę nieudolnie (z liczeniem spinek nie było problemu, ale czemu wszyscy kupujący zawsze byli tacy niezdecydowani?). W końcu chwilę przed południem zrobiliśmy krótką przerwę na kawę, która podniosła mnie na nogi. Samantha nie rozmawiała o niczym innym, niż o pokazie, który mógł się okazać dla niej szansą zaistnienia w świecie. W końcu Akademia jest znana pośród wielu światów, więc jest szansa, że na występ przybędzie jakiś słynny projektant. Cierpliwie jej przytakiwałam, ale myślami byłam gdzieś indziej: zastanawiało mnie to, czy może ktoś z Nieba przybędzie na pokaz mody. Mimo, że moi rodzice prawdopodobnie mnie wydziedziczyli po ucieczce tutaj, to przecież nadal powinni być ciekawi, jak sobie radzę. Pokazałabym im, że świetnie mi idzie, że się w końcu usamodzielniłam. Tak rozmyślając, wróciłam do pracy. Znów biegałam, znów podawałam najróżniejsze rzeczy i ponownie obsługiwałam klientów. I za którymś razem, stojąc odwrócona w stronę manekina i Sam, która głowę miała praktycznie zetkniętą ze strojem, zza drzwi wpadł do środka elf:
- Hej! Co porabiacie? – zapytał wesoło, przyglądając się nam ciekawie.
Zaskoczona upuściłam na ziemię szpulkę z ciemną nitką, która potoczyła się koło stołu. Natomiast Sam… Dziewczyna potknęła się i runęła na manekin, przewracają siebie i jego. Przestraszona, podbiegłam do niej, pytając się cienkim głosem:
- Wszystko w porządku?
Czarnowłosa podniosła się, ocierając obite ramię, a elf zaśmiał się głośno:
- Nie sądziłem, że jesteś taka strachliwa!
Oparł czoło o framugę drzwi i zaśmiewał się wniebogłosy, a ja szybko przykucnęłam koło dziewczyny i ponownie zapytałam:
- W porządku?
Czarnowłosa pokiwała głową twierdząco, lecz kiedy jej wzrok padł na strój oraz manekin, zbladła.
- Zabiję… - wyszeptała złowrogo, co aż mnie zmroziło. Jeszcze nigdy nie słyszałam, aby mówiła takim tonem do kogokolwiek. Wstała, lekko się chwiejąc i wskazała na nasz strój. Początkowo nic złego nie zauważyłam, choć byłam pewna, że gdzieś urwał się materiał albo coś odpadło. Moim zdaniem nie byłaby to wielka tragedia, skoro i tak dopiero zaczynaliśmy. Jednak po krótkiej chwili, zmrużyłam oczy i zobaczyłam, jak wybrzuszenia pod materiałem mają nieregularne kształty.
- Manekin się połamał – odparłam zdziwiona, jakby coś takiego nie mogło nastąpić.
- Właśnie! Nasz jedyny manekin, bo resztę pożyczyłam innym zespołom – wykrzyknęła zezłoszczona Sam, a następnie podeszła do elfa i mocno przycisnęła mu palec wskazujący do klatki, wpatrując się w niego z czystą furią – Wiesz, że ten pokaz jest dla mnie ważny, a i tak zawsze coś zepsujesz! I skąd ja teraz znajdę zastępczy manekin? Odpowiesz mi?
Chłopak, zakłopotany, zaczął coś mruczeć pod nosem. A ja stałam z boku, nie bardzo wiedzieć, jak rozwiązać nasz problem. Osobiście uważałam, że wina nie leżała po stronie Tarixa, który po prostu nas zaskoczył. I nagle, jakby Fortuna stwierdziła, że należy jeszcze dolać oliwy do ognia, do sklepu wparowała Yen, ciągle mocno rozdrażniona. Rzuciła na podłogę skrzynkę z różnymi świecącymi się ozdóbkami i klęła pod nosem.
- Yen! Może ty mi doradzisz – podeszła do niej, potrącając po drodze szpulkę, którą wcześniej upuściłam – Ten idiota wparował jak burza do sklepu i przez niego nasz jedyny manekin rozpadł się na kawałki.
Syrena spojrzała najpierw na resztki naszej kukły, później po kolei przesuwała wzrok po mnie, po Tarix’ie, a na końcu utkwiła oczy w Samanthę.
- Ty przynajmniej masz możliwość martwienia się o takie rzeczy. Mnie zmuszono do zrobienia jakiś małych błahostek, które i tak przez większość osób nie zostaną zauważone!
No i rozpętała się burza. Dziewczyny zaczęły od raczej drobnych złośliwości, by po chwili obrzucać siebie dosyć soczystymi wyzwiskami. Kompletnie zdezorientowana, po prostu się im przyglądałam. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Myślę, że dobrze będzie stąd na chwilę zniknąć – wyszeptał mi do ucha elf. Nie znajdując jakiegoś innego, sensownego rozwiązania, przytaknęłam. Już, już prawie zniknęliśmy za drzwiami, kiedy za plecami rozległ się chór złowieszczych głosów.
- A wy dokąd?
Odwróciłam się z zamiarem wytłumaczenia, że mieliśmy właśnie pójść znaleźć jakiegoś zastępczego manekina (co było prawdą), jednak dziewczyny nie dały mi dojść do głosu:
- Skoro nie mamy żadnego sztucznej kukły, możemy wykorzystać kogoś żywego – odparła Sam, spoglądając na mnie wymownie – Coral, zostaniesz naszym manekinem.
Pamiętam, jak ostatnim razem skończyło się przebieranie mnie w różne stroje, więc chciałam odmówić, ale widząc piorunujące spojrzenie nie tylko Samanthy, lecz także Yennefer, wolałam nie narażać siebie na jakieś realne zagrożenia.
- A ty, Trix – zwróciła się do elfa, który stał tuż przy mnie – Skoro straciłam swoją pomocnicę, będziesz zmuszony pomagać mi w szyciu. Ten projekt musi wyjść doskonale.
Yennefer prychnęła coś pod nosem i ze swoją skrzyneczką udała się na zaplecze.

<Tarix? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz