Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

środa, 23 marca 2016

Kora - Skąd ty się wziąłeś? (do Canica)(12.04.217 r.)

Stałam po kostki w chłodnej wodzie Wielkiego Jeziora. Czułam ciężar swojego ciała, który cały spoczywał tylko na tych słabowitych nóżkach. Dotykałam lewą dłonią miękkiego i nieco znoszonego materiału czarnej koszulki. Była ona niemal tak długa jak sukienka.
Spojrzałam na Canica, który był właścicielem owej koszulki. Chłopak wydawał się nieco zagubiony. Miałam wrażenie, że to on spędził całe dzieciństwo pod wodą a o lądzie słyszał jedynie z syrenich opowieści, które nie zawsze bywały zgodne z prawdą.
Mimo to pocieszał mnie fakt, że nie tylko dla mnie ten świat był obcy.
- Idę do Akademii Ciemnej Nocy – odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie.
Canic jakby się rozpromienił i lekko uśmiechnął z satysfakcją.
- Ja również – powiedział.
Przekrzywiłam lekko głowę i wtedy dostrzegłam najpiękniejszy wisior, jaki kiedykolwiek widziałam. Zawieszony był swobodnie na szyi chłopaka. Miałam wrażenie, że tworzywo, z którego został on wykonany nie występowało ani na lądzie, ani tym bardziej pod wodą.
- Śliczny wisior – powiedziałam i wyciągnęłam dłoń, aby go dotknąć.
Jednak w tym momencie Canic gwałtownie się odsunął, a w jego oczach dostrzegłam strach – jakby pomyślał, że chcę go ukraść!
- Chciałam jedynie dotknąć – usprawiedliwiłam się z naburmuszoną miną. – Nigdy wcześniej nie widziałam takiego tworzywa – dodałam wciąż oczarowana pięknem wisiora.
Canic zarumienił się, chyba poczuł się zawstydzony swoim wcześniejszym zachowaniem. I bardzo dobrze – pomyślałam i obdarzyłam chłopaka znaczącym spojrzeniem. 
- To nie wisior, to amulet – poprawił mnie już z powrotem swoim zwykłym, przyjaznym głosem. – Dostałem go od Speme. 
Przewróciłam oczami. Znów ta Speme. Już po raz drugi o niej wspomniał i to z tą niewyjaśnioną dumą i zachwytem, jakby ona była nie wiadomo kim.
- Dobra – zmieniłam temat. – To skoro przyświeca nam ten sam cel, może udamy się do akademii razem?
Canic przytaknął zadowolony i ruszył przed siebie szybkim krokiem.
- Czekaj – zawołałam za nim. 
Chłopak obrócił się ze zdziwioną miną.
- Nie za dobrze chodzę – wyjaśniłam. – Dlatego mógłbyś iść troszeczkę wolniej?
Canic zrobił zaciekawioną minę.
- To dlatego, że jesteś syreną? – zapytał, nieświadomie podkreślając ostatnie słowo.
- Tak – potwierdziłam i ruszyłam chwiejnym krokiem, czując na sobie ciekawskie spojrzenie Canica.
- A… Tak w ogóle na imię mam Kora – przedstawiłam się, wyciągając rękę.
Chłopak chyba nie bardzo wiedział co ma z nią uczynić, więc szybko schowałam dłoń z powrotem. 
Szliśmy idealnym (dla mnie) tempem przez rzedniejący gaj w stronę miasta. Czułam jak serce wali mi w piersi na myśl o wkroczeniu w całkiem nowy, nieznany mi świat. Starałam się uspokoić emocje, przywołując słowa matki: "W akademii nic ci nie grozi, kochanie." Jednak trudno było w nie uwierzyć po śmierci tej dziewczyny – Katfrin, jednej z uczennic Akademii Ciemnej Nocy.
- Kora? – wyrwał mnie z rozmyślań Canic. – Daleko jeszcze do akademii?
Zdziwiło mnie jego pytanie. Przecież on również do niej zmierzał, więc jakim cudem nie wiedział ile drogi pozostało? Jednak nie chciałam być nie miła, zwłaszcza, że Canic był jedyną znaną mi osobą z lądu i raczej nie parał się ogniem (był po kostki zanurzony w wodzie). Odpowiedziałam, więc krótko:
- Niedaleko, tylko zanim do niej dotrzemy, muszę zajść do jakiegoś sklepu z odzieżą.
Canic spojrzał na swoją koszulę, która okrywała moje ciało i zapytał:
- Nie podoba ci się?
Uśmiechnęłam się w duchu. Ten chłopak może i urwał się z innej planety, ale był przy tym wszystkim taki uroczy i niewinny, że nie zdołałam opanować chichotu.
- No coś ty. Jest bardzo mięciutka, jednak nie sądzę, aby w Akademii puścili płazem półnagą dziewczynę i chłopaka bez koszulki.
Canic zaśmiał się nieco sztucznie i przytaknął z uśmiechem na ustach.
- Idźmy zatem do sklepu.

<Canic, wybierzemy się na wspólne zakupy>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz