Spokojnie przechadzałam się między ruchliwymi istotami. Wiele z nich się
zagubiło, ale równie dużo osób zmierzało pospiesznie w wyznaczonym
przez siebie kierunku.
Stworzenia zderzały się ze sobą, wciąż umykały. Niektóre duchy przenikały przez postacie, driady oraz inne osóbki używały niekiedy czarów, aby móc bez problemu się gdzieś znaleźć. Czasami trudno pomylić akademię z centrum miasta: wrzaski były nie do zniesienia, ludzie po sobie niemal chodzili, a zagubione dzieci płakały nie mogąc znaleźć drogi do swoich rodziców.
Przede mną właśnie stało takie dziecko: samotne, opuszczone. Sądząc po wytwarzanych przez nie sygnałów magicznych, dziecko aniołów. Po uczesaniu można było zauważyć, że jest to dziewczynka, która teraz ze swoją całą czerwoną twarzyczką zbierała się do płaczu. Dałabym głowę, że istotka wytrzymałaby jeszcze przez kilka chwil, nie puszczając ani jednej łezki. Proces rozpłakania się przyspieszył jednak elegancko ubrany pan. Truchtał między różnymi osobami, robiąc sobie wygodny tor do dalszego biegu. Zbyt zapatrzony w przyszłość, nie zwracał uwagi na dzieci takie, jakimi okazywały się aniołki. Mocno odepchnął dziewczynkę, która nie miała żadnych szans, aby utrzymać się na własnych nóżkach. Aniołek twardo runął do tyłu, a wtedy po ogromnej sali rozległ się wrzask rozpaczy, który w porównaniu do całej wrzawy był całkiem znośny.
Małe dzieci są prześliczne, zwłaszcza pochodzące od boskich istot. Dziecko, które płakało było niemal wyobrażeniem mojego dziecięcego umysłu: drobniutka dziewczynka o niebieskich oczach i blond włosach, schludnie ubrana w białą sukieneczkę. Na dodatek z wiekiem niektóre z aniołów dostawały lekkiego olśnienia, dlatego wyróżniały się z tłumów. Zwykle były to anioły o świetlnych mocach, ale te nawet tutaj nie zdarzały się często.
Artie taki był. Tylko, że jego włosy były brązowe, zamiast blond, a...
Zacisnęłam usta w prostą linię. "To nie twoja wina, nie mogłaś nic zrobić", myślałam. Opanuj się.
- ... do gabinetu dyrektorki? - usłyszałam niepełne pytanie, pochodzące od różowej driady. Lekko potrząsnęłam niezauważalnie głową, zostawiając Artiego w niepamięć. Dziwne, że im bardziej chcę o tym zapomnieć, coraz częściej mi się to przypomina.
- Słucham? - grzecznie odpowiedziałam pytaniem, zwalając moje niedosłyszenie na szum wokoło.
- Czy zna Pani drogę do gabinetu dyrektorki? - driada powtórzyła niepewnie.
- Tak, znam - odpowiedziałam. - Zaprowadzę Cię.
Zrobiłam delikatny ruch ręką, aby poszła za mną. Wybrałam drogę na skróty: przynajmniej nie było tam takiego tłumu, a korytarz okazał się cichszy o pół tonu. Młoda driada rozglądała się z zachwytem na wszystkie strony, oglądając prześliczne mozaiki i witraże pojawiające się na każdym kroku.
- Pięknie tu - powiedziała, kiedy dogoniła mnie po chwili postoju patrząc na witraż przedstawiający leśne driady. Musiałam przyznać, kolory przyciągały uwagę. Las był pokryty przyjemnymi odcieniami zieleni, a driady o kolorach tęczy były dopracowane w najmniejszym szczególe.
- Prawda? - odpowiedziałam wzdychając - Budynek ma pewnie więcej lat niż którykolwiek z uczniów, a wciąż sobą zachwyca.
<Norei?>
Stworzenia zderzały się ze sobą, wciąż umykały. Niektóre duchy przenikały przez postacie, driady oraz inne osóbki używały niekiedy czarów, aby móc bez problemu się gdzieś znaleźć. Czasami trudno pomylić akademię z centrum miasta: wrzaski były nie do zniesienia, ludzie po sobie niemal chodzili, a zagubione dzieci płakały nie mogąc znaleźć drogi do swoich rodziców.
Przede mną właśnie stało takie dziecko: samotne, opuszczone. Sądząc po wytwarzanych przez nie sygnałów magicznych, dziecko aniołów. Po uczesaniu można było zauważyć, że jest to dziewczynka, która teraz ze swoją całą czerwoną twarzyczką zbierała się do płaczu. Dałabym głowę, że istotka wytrzymałaby jeszcze przez kilka chwil, nie puszczając ani jednej łezki. Proces rozpłakania się przyspieszył jednak elegancko ubrany pan. Truchtał między różnymi osobami, robiąc sobie wygodny tor do dalszego biegu. Zbyt zapatrzony w przyszłość, nie zwracał uwagi na dzieci takie, jakimi okazywały się aniołki. Mocno odepchnął dziewczynkę, która nie miała żadnych szans, aby utrzymać się na własnych nóżkach. Aniołek twardo runął do tyłu, a wtedy po ogromnej sali rozległ się wrzask rozpaczy, który w porównaniu do całej wrzawy był całkiem znośny.
Małe dzieci są prześliczne, zwłaszcza pochodzące od boskich istot. Dziecko, które płakało było niemal wyobrażeniem mojego dziecięcego umysłu: drobniutka dziewczynka o niebieskich oczach i blond włosach, schludnie ubrana w białą sukieneczkę. Na dodatek z wiekiem niektóre z aniołów dostawały lekkiego olśnienia, dlatego wyróżniały się z tłumów. Zwykle były to anioły o świetlnych mocach, ale te nawet tutaj nie zdarzały się często.
Artie taki był. Tylko, że jego włosy były brązowe, zamiast blond, a...
Zacisnęłam usta w prostą linię. "To nie twoja wina, nie mogłaś nic zrobić", myślałam. Opanuj się.
- ... do gabinetu dyrektorki? - usłyszałam niepełne pytanie, pochodzące od różowej driady. Lekko potrząsnęłam niezauważalnie głową, zostawiając Artiego w niepamięć. Dziwne, że im bardziej chcę o tym zapomnieć, coraz częściej mi się to przypomina.
- Słucham? - grzecznie odpowiedziałam pytaniem, zwalając moje niedosłyszenie na szum wokoło.
- Czy zna Pani drogę do gabinetu dyrektorki? - driada powtórzyła niepewnie.
- Tak, znam - odpowiedziałam. - Zaprowadzę Cię.
Zrobiłam delikatny ruch ręką, aby poszła za mną. Wybrałam drogę na skróty: przynajmniej nie było tam takiego tłumu, a korytarz okazał się cichszy o pół tonu. Młoda driada rozglądała się z zachwytem na wszystkie strony, oglądając prześliczne mozaiki i witraże pojawiające się na każdym kroku.
- Pięknie tu - powiedziała, kiedy dogoniła mnie po chwili postoju patrząc na witraż przedstawiający leśne driady. Musiałam przyznać, kolory przyciągały uwagę. Las był pokryty przyjemnymi odcieniami zieleni, a driady o kolorach tęczy były dopracowane w najmniejszym szczególe.
- Prawda? - odpowiedziałam wzdychając - Budynek ma pewnie więcej lat niż którykolwiek z uczniów, a wciąż sobą zachwyca.
<Norei?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz