Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

niedziela, 21 lutego 2016

Deidre - Propozycja (do Oriona)(09.04.217 r.)

- Będę czekał - rzuciłem jeszcze do Oriona, który wyglądał dość blado. 
Nie miałem pojęcia co takiego zrobiła mu Liliope, ale musiała go naprawdę długo męczyć testami. Tak się zdarzało niestety. Niektórzy trafiali tu z marszu jak choćby Adriel, a niektórzy, jak ja, mieli sny i tylko wyczekiwano aż podejmiemy stosowną decyzję. Ciekawiło mnie ile trwały sny Oriona i jakie były. Nie miałem jednak jakoś zamiaru o to pytać. W końcu chyba lepiej byłoby nie drążyć nieprzyjemnego dla niego tematu.
Chłopak wyszedł szybko i wyglądał na porządnie spiętego. Ruszyłem za nim na dwór, gdzie niemal popędził.
- Ja nie wiem co ja tu w ogóle robię... - wymamrotał opadając ciężko na ławkę. Chyba coś poszło nie tak, jak chciał...
- Jakiś powód mieć musiałeś, skoro tu jesteś - rzuciłem siadając obok niego. - Różne istoty mają różne powody, żeby tu być. Jedni chcą się czegoś o sobie dowiedzieć, inni urosnąć w siłę. Niektórzy po prostu stracili na tyle dużo, że chcą znaleźć swoje miejsce, potrzebowali pomocy lub po prostu od czegoś uciekali, jak ja...
- Uciekłeś? Przed czym? - spytał, choć zaraz zarumienił się, jakby wstydził tego, że zadał to pytanie. A może tego jak to zrobił?
- Tak. Uciekłem przed... sam do końca nie wiem. Po prostu spotkało mnie coś niezbyt przyjemnego i łatwiej mi było uciec z domu niż powiedzieć rodzicom co mnie spotkało - skrzywiłem się na wspomnienie tego jak w pośpiechu chciałem zabrać swoje rzeczy byle tylko uniknąć zbędnych pytań. Faktem było, że o akademii śniłem przed tym... incydentem z driadą, ale nie koniecznie chciałem do niej wyruszać. Skłamałbym gdybym powiedział, że się nad tym nie zastanawiałem, ale jakoś mi się nie spieszyło... aż do wtedy. Wiedziałem, że moi rodzice będą bynajmniej wściekli gdy się dowiedzą... a driady i tak dość już sobie swego czasu nagrabiły i tatuś nie raz miał ochotę puścić je z dymem... Nie chciałem, żeby przeze mnie, nie dajcie bogowie, spełnił swoje groźby. - Co powiedziała ci Liliope? - spytałem wreszcie odpychając od siebie mało kolorowe myśli.
- Nic... Po prostu nic... To znaczy przywitała mnie i tyle - westchnął ciężko. - Czuję się tu bynajmniej zagubiony.
- Mi to mówisz? - zaśmiałem się i otoczyłem go ramieniem, tak, żeby dodać mu otuchy. - Gdybyś zobaczył mnie kiedy tu dotarłem to byś się uśmiał. Chodziłem tak spięty i czujny, że spać nie mogłem. To miejsce mnie przerażało, a kiedy widziałem ludzi lub driady to dostawałem niemal drgawek. 
- Ludzi? Dlaczego bałeś się ludzi? - zainteresował się od razu.
- Spokojnie już mi przeszło, tutejsi ludzie są inni niż ci z mojego świata. Widzisz... W moim świecie magia zanika. Jest jej coraz mniej i coraz mniej jest istot mogących używać magii takiej, jaką jest naturalnie. Na dodatek Quaarrianie, przedstawiciele prawie już wymarłej rasy, z której pochodzi mój tata, są niezwykle cenni... dla łowców niewolników- wyjawiłem.
- To okropne. - W głosie Oriona było szczere oburzenie.
- No niestety tak jest. Ale w Ishar moja rodzina jest bezpieczna. Puszcza jest teraz bardzo silna za sprawą magii tatusia i mojego rodzeństwa. Nie zmienia to faktu, że naprawdę się na początku bałem. Rozumiem cię więc i nie martw się, bo ci pomogę. Ja, Alan i Ad pewnie też. Życie tutaj jest naprawdę nie takie trudne, jak się an początku wydaje. Po pierwsze wspólny, ale to pewnie wiesz. Przygotuję ci najwyżej coś na pamięć i możemy się razem pouczyć wieczorami jeśli lekcje u Razajli okażą się niewystarczające.
- Ale... ja nie chciałbym nadużywać waszej gościnności i siedzieć wam na głowie - stwierdził na powrót spięty.
- A co to za kłopot niby? - spytałem szczerze nie widząc w tym nic złego. - Nasz dom jest spory. Na strychu spokojnie można zrobić porządek i dołożyć jeszcze jedną sypialnię, a i moja jak mówiłem ci wcześniej stoi przeważnie pusta. Oczywiście to tylko propozycja i nie musisz się zgadzać, ale jednak byłoby mi miło, a tobie ciut łatwiej. Pracą też martwić się nie musisz. Sporo jej w mieście, a i mi możesz pomagać przy ziołach jeśli chcesz. To jak? - spytałem szczerze mając nadzieję, że Orion przyjmie ofertę. Może to nie było zbyt normalne, ale... martwiłbym się gdybym nie miał go na oku... Choć tak trochę... 

<Orionku? Zduuuudź się! A później to możemy iść do lasu, albo na targ, bo Dei musi zanieść swoje mazidła na bazarek ^,^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz