Dzień, który dzisiaj przeżyłem, z pewnością zapadnie mi na długo w
pamięci.
Zraz po powrocie do pokoju, ściągnąłem z siebie ubranie i napuściłem wody do wanny. Ciepły płyn lekko parował, przysłaniając moje lustro. Wrzuciłem do niego garść płatków suszonej lawendy, licząc na to, że pozbędę się z siebie zapachu krwi.
Woda otulała moje ciało, dając mu wytchnienie po dniu pełnym stresu. To przyjemne uczucie sprawiło, że stałem się senny. Moje powieki same się zamykały, gdy nagle do pomieszczenia wpadło coś wielkiego i białego. Z krzykiem wyskoczyłem z wanny, trzymając za broń jedynie drewnianą szczotkę do mycia pleców. Rozglądałem się nerwowo po łazience, gdy przed moimi oczami pojawił się Bielus. Odetchnąłem z wielką ulgą i z powrotem osunąłem się do wanny.
Zwierzak położył na szafeczce obok mnie kawałek papieru, uśmiechnąłem się do niego i pogładziłem po grzbiecie. Po chwili zwierzę odleciało.
Zawartością listu okazały się podziękowania Oriabi oraz wytłumaczenie sytuacji, która doprowadziła do jej zranienia. Wybuchnąłem śmiechem, którego nie mogłem powstrzymać, do momentu, aż koleżanka z pokoju obok zapukała do drzwi z pytaniem czy wszystko okej. Z pewnością wyrobiłem sobie tym zachowaniem opinię dziwaka. Kto by pomyślał, że tym brutalnym i groźnym napastnikiem Oriabi okaże się zwykły korzeń.
Woda w wannie zaczęła się robić chłodna, więc wytarłem się ręcznikiem i udałem do łóżka. Niedawno zakupiłem na tutejszym rynku przedziwny (i niezbyt tani) sprzęt. Wyglądał jak wielki kwiat doczepiony do drewnianego pudełka. Sprzedawczyni zarzekała się, że po wsadzeniu na jego tarczę płyty, będzie sam z siebie śpiewać. Zaśmiałem się na jej stwierdzenie, lecz kupiłem tego magicznego śpiewaka. Po wyjściu z wanny postanowiłem sprawdzić czy słowa staruszki były prawdziwe. Wielkie, czarne koło powoli obracało się na tarczy pudełka, lecz nie było słychać żadnej melodii. Już miałem się poddać, gdy uprzytomniłem sobie, że drucik zakończony schyloną w stronę płyty igłą nie dotyka jej. Poprawiłem go. W moim pokoju zabrzmiała muzyka. Zachwyciłem się. Usypiany przez dźwięki pięknego utworu, zamknąłem swe oczy. Postanowiłem, że napisze jutro Oriabi list z miejscem naszego następnego spotkania.
Zraz po powrocie do pokoju, ściągnąłem z siebie ubranie i napuściłem wody do wanny. Ciepły płyn lekko parował, przysłaniając moje lustro. Wrzuciłem do niego garść płatków suszonej lawendy, licząc na to, że pozbędę się z siebie zapachu krwi.
Woda otulała moje ciało, dając mu wytchnienie po dniu pełnym stresu. To przyjemne uczucie sprawiło, że stałem się senny. Moje powieki same się zamykały, gdy nagle do pomieszczenia wpadło coś wielkiego i białego. Z krzykiem wyskoczyłem z wanny, trzymając za broń jedynie drewnianą szczotkę do mycia pleców. Rozglądałem się nerwowo po łazience, gdy przed moimi oczami pojawił się Bielus. Odetchnąłem z wielką ulgą i z powrotem osunąłem się do wanny.
Zwierzak położył na szafeczce obok mnie kawałek papieru, uśmiechnąłem się do niego i pogładziłem po grzbiecie. Po chwili zwierzę odleciało.
Zawartością listu okazały się podziękowania Oriabi oraz wytłumaczenie sytuacji, która doprowadziła do jej zranienia. Wybuchnąłem śmiechem, którego nie mogłem powstrzymać, do momentu, aż koleżanka z pokoju obok zapukała do drzwi z pytaniem czy wszystko okej. Z pewnością wyrobiłem sobie tym zachowaniem opinię dziwaka. Kto by pomyślał, że tym brutalnym i groźnym napastnikiem Oriabi okaże się zwykły korzeń.
Woda w wannie zaczęła się robić chłodna, więc wytarłem się ręcznikiem i udałem do łóżka. Niedawno zakupiłem na tutejszym rynku przedziwny (i niezbyt tani) sprzęt. Wyglądał jak wielki kwiat doczepiony do drewnianego pudełka. Sprzedawczyni zarzekała się, że po wsadzeniu na jego tarczę płyty, będzie sam z siebie śpiewać. Zaśmiałem się na jej stwierdzenie, lecz kupiłem tego magicznego śpiewaka. Po wyjściu z wanny postanowiłem sprawdzić czy słowa staruszki były prawdziwe. Wielkie, czarne koło powoli obracało się na tarczy pudełka, lecz nie było słychać żadnej melodii. Już miałem się poddać, gdy uprzytomniłem sobie, że drucik zakończony schyloną w stronę płyty igłą nie dotyka jej. Poprawiłem go. W moim pokoju zabrzmiała muzyka. Zachwyciłem się. Usypiany przez dźwięki pięknego utworu, zamknąłem swe oczy. Postanowiłem, że napisze jutro Oriabi list z miejscem naszego następnego spotkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz