Zapatrzyłam się w przestrzeń, zastanawiając się nad zadanym pytaniem.
Czy jest coś, co potrafię robić? Coś specjalnego? Im bardziej się
zastanawiałam, tym bardziej się przekonywałam, że jestem całkowicie…
bezużyteczna. Wzięłam do buzi ostatni kęs słodkiej bułeczki i starłam
wierzchem dłoni ser z brody. Elf nie jadł, jednak ze spokojem zaczął
pogwizdywać. Widać było, że czuje się lepiej w miasteczkowym zgiełku,
niż w jakiś wyludnionych miejscach. W końcu wstał, nie oczekując już ode
mnie żadnej odpowiedzi i wskazał drogę za siebie.
- Powinniśmy znaleźć ci coś lepszego od tych łachmanów.
Kiwnęłam głową i wstałam. Świat nadal wydawał mi się nieco przejaskrawiony, jednak dało się to jakoś przeżyć. Szliśmy ramię w ramię. Rozglądałam się z zaciekawieniem dookoła. Wcześniej nie zdążyliśmy zwiedzić tej połowy Akademii. Wydawała się bardziej zaludniona, zewsząd dochodziły krzyki kupców i handlarzy.
- Myślę, że jeszcze dzisiaj zawitamy do szkoły po rozpiskę zajęć – Tarix starał się przekrzyczeć hałas, jednocześnie nie gubiąc się w tłumie – Jutro sam muszę pójść na lekcje, więc mógłbym ci wskazać, w jakich pomieszczeniach się one odbywają.
- Dobrze! – odkrzyknęłam, ale najprawdopodobniej mnie nie usłyszał. Popychani przez innych ludzi, wparowaliśmy do chłodnego sklepu, w którym we wszystkich zakamarkach były porozrzucane jakieś pudła z ubraniami.
- Jeszcze nieotwarte – odrzekł beznamiętnie jakiś głos zza lady. Czarnowłosa dziewczyna z głośnym sapnięciem położyła ciężkie pudło na blacie – Dzisiaj była dostawa, więc dopiero jutro będzie można kupować.
- Jest to sytuacja wyjątkowa – odezwał się elf. Jego głos nagle zmienił się ze znudzonego na… uwodzicielski? Szarooka sklepikarka spojrzała na niego podejrzanie, jednak widać było, że speszył ją nieco owym zachowaniem.
- Tarix. A co niby jest takiego wyjątkowego, że nie możesz poczekać do jutra?
Znała go? Spojrzałam zaskoczona na chłopaka, ten jednak nie zmienił swojej postawy. Ponownie zerknęłam na dziewczynę. Wyglądała nawet na młodszą ode mnie. Może także uczęszczała do Akademii?
- Dama, stojąca obok mnie dopiero co przyjechała do Akademii. Wypadałoby raczej, aby w swoim pierwszym dniu wyglądała olśniewająco, prawda? – puścił do mnie oko i podszedł do lady – Prawda, Sam?
Dziewczyna, Sam, zaczerwieniła się nieco pod wpływem spojrzenia elfa, bąknęła coś pod nosem i uciekła na zaplecze. Chłopak, zadowolony z siebie, odwrócił się w moją stronę i rzekł:
- Za chwilę coś dla ciebie znajdziemy.
- Skąd znasz tę dziewczynę? – wypaliłam nagle, w ogóle się nie zastanawiając, jak mogą zabrzmieć moje słowa. Elf poparł się plecami o blat i odpowiedział, uśmiechając się przy tym szarmancko:
- Zazdrosna? Chodziliśmy razem na zajęcia alchemii, dopóki mnie z nich nie wyrzucono – po chwili zastanowienia, dodał – Myślałaś już, na jakie zajęcia się zapiszesz?
Podrapałam się w lewę ramię, nieco pochmurniejąc. Nie mam zielonego pojęcia, jakie umiejętności mogę rozwijać albo czego chcę się nauczyć.
- Myślę, że coś związanego z malowaniem – odpowiedziałam cicho, jakbym się bała, że mnie wyśmieje. W końcu – nie jest to nic pożytecznego jak sztuka uzdrawiania czy choćby szermierka. Ku zaskoczeniu, Traix pokiwał głową i odrzekł:
- A więc sztuka tworzenia. Niezbyt dużo osób chodzi na te zajęcia, ze względu na specyfikę ich… prowadzenia – zaśmiał się pod nosem i nim pozwolił mi wypowiedzieć choćby słowo, także zniknął za drzwiami prowadzącymi do magazynu i zaczął o czymś rozmawiać z czarnowłosą dziewczyną. Zdążyłam usłyszeć, jak mówią o jakiś ocenach, kiedy nagle usłyszałam za plecami dźwięk dzwonka.
- Samantha! Mam to, o co prosiłaś! Mnóstwo perełek prosto z jeziora – rudowłosa dziewczyna zapiszczała radośnie, kładąc gwałtownie drobną skrzynkę na podłodze – Pamiętaj! Pięć miedziaków dla mnie!
Sam wybiegła zza zaplecza, nosząc w jednej ręce błyszczący materiał, a w drugiej brzęczący woreczek. Następnie zajrzała szybko do małej skrzyneczki i pokiwała z uznaniem głową:
- Rzeczywiście, mają idealny odcień. Dziękuję ci, Yen.
- Aj, nie ma sprawy! – dopiero teraz zauważyłam, jak rudowłosa jest skąpo ubrana. Można by powiedzieć, że w większość własne ciało osłania puklami kręconych włosów – A któż to jest?
Rozejrzałam się, zaskoczona, dookoła, chcąc wiedzieć, o kogo jej chodzi. Po chwili zrozumiałam, że patrzy wprost na mnie swoimi wielkimi, błyszczącymi oczyma.
-J-ja? – wydukałam, speszona. Ostatnio w kółko się czymś zawstydzałam – Mam na imię Coral…
- Och, jakie ładne imię! – wykrzyknęła, uśmiechając się promiennie – Przyszłaś kupić sobie jakiś ładny strój, prawda?
Nie czekając na moją odpowiedź, wzięła za jedną rękę mnie, a za drugą Samanthę i obie zaciągnęła nas na zaplecze. Tam kątem oka zdążyłam zobaczyć, jak Tarix męczy się z pozytywką z wyrytą, wielką literą S na wieczku. Spojrzał na nas nieco skonsternowany, jakbyśmy mu w czymś przeszkodziły. Yen wepchnęła mnie tuż za kotarę w indiańskie wzorki i już po chwili wetknęła mi jakiś strój do przymierzalni, mówiąc przy tym wesoło:
- Przymierz to! Jestem pewna, że ci się spodoba!
Niepewnie, wzięłam ubrania do ręki i rozłożyłam je obok siebie na niewielkim stołku. Krótkie pasma zielonego materiału miały zapewne zasłaniać górne partie ciała, a szmaragdowa, rozkloszowana spódniczka zapewne ledwie co przysłaniała... majtki.
- Nie ma mowy… - zaczęłam, próbując wydostać się z przymierzalni, jednak rudowłosa skwitowała to krótkim ,, Przymierzaj!” i stanęła mi na drodze wyjścia. Nie miałam pojęcia, dlaczego jej tak bardzo na tym zależało, jednak nie miałam zamiaru dać się tak łatwo w to ubrać.
- Może coś innego… - zaczęłam nieśmiało, jednak usłyszałam za kotarą tylko zirytowane burknięcie, co mnie od razu uciszyło. Na pewno w czymś takim nie wyjdę do ludzi… Ale przymierzyć chyba nie zaszkodzi. Ściągnęłam przydużą koszulę i zaczęłam męczyć się ze skomplikowanym strojem. Zanim zrozumiałam, jak się zapina owe paski na piersiach zajęło mi to dobre parę minut. Ze spódniczką nie było takich problemów, jednak chodzą w niej, nie mogłam pochylić się choćby o milimetr. W końcu wyjrzałam niemrawo za zasłony i spojrzałam na Yen. Ta rozpromieniła się na mój widok i zawołała:
- Sam! Chodź tutaj!
Samantha przyszła, ze śrubokrętem w jednej ręce, a rudowłosa pociągnęła mnie do przodu i teatralnym gestem na mnie wskazała:
- Mówiłaś, że nikt mojego dzieła nigdy nie założy. A widzisz! – triumfalnie uniosła brwi i zwróciła się w moją stronę – Podoba ci się?
- Ja… - nie chciałam skrzywdzić uczuć dziewczyny. Nie miałam pojęcia, jak jej odpowiedzieć. Jednak ona zamiast czekać na moją reakcję, ponownie zawołała:
- Tarix! Potrzebujemy tutaj męskiego oka!
< Tarix? c: Ciekawe, jak zareaguje na strój Coral xD >
- Powinniśmy znaleźć ci coś lepszego od tych łachmanów.
Kiwnęłam głową i wstałam. Świat nadal wydawał mi się nieco przejaskrawiony, jednak dało się to jakoś przeżyć. Szliśmy ramię w ramię. Rozglądałam się z zaciekawieniem dookoła. Wcześniej nie zdążyliśmy zwiedzić tej połowy Akademii. Wydawała się bardziej zaludniona, zewsząd dochodziły krzyki kupców i handlarzy.
- Myślę, że jeszcze dzisiaj zawitamy do szkoły po rozpiskę zajęć – Tarix starał się przekrzyczeć hałas, jednocześnie nie gubiąc się w tłumie – Jutro sam muszę pójść na lekcje, więc mógłbym ci wskazać, w jakich pomieszczeniach się one odbywają.
- Dobrze! – odkrzyknęłam, ale najprawdopodobniej mnie nie usłyszał. Popychani przez innych ludzi, wparowaliśmy do chłodnego sklepu, w którym we wszystkich zakamarkach były porozrzucane jakieś pudła z ubraniami.
- Jeszcze nieotwarte – odrzekł beznamiętnie jakiś głos zza lady. Czarnowłosa dziewczyna z głośnym sapnięciem położyła ciężkie pudło na blacie – Dzisiaj była dostawa, więc dopiero jutro będzie można kupować.
- Jest to sytuacja wyjątkowa – odezwał się elf. Jego głos nagle zmienił się ze znudzonego na… uwodzicielski? Szarooka sklepikarka spojrzała na niego podejrzanie, jednak widać było, że speszył ją nieco owym zachowaniem.
- Tarix. A co niby jest takiego wyjątkowego, że nie możesz poczekać do jutra?
Znała go? Spojrzałam zaskoczona na chłopaka, ten jednak nie zmienił swojej postawy. Ponownie zerknęłam na dziewczynę. Wyglądała nawet na młodszą ode mnie. Może także uczęszczała do Akademii?
- Dama, stojąca obok mnie dopiero co przyjechała do Akademii. Wypadałoby raczej, aby w swoim pierwszym dniu wyglądała olśniewająco, prawda? – puścił do mnie oko i podszedł do lady – Prawda, Sam?
Dziewczyna, Sam, zaczerwieniła się nieco pod wpływem spojrzenia elfa, bąknęła coś pod nosem i uciekła na zaplecze. Chłopak, zadowolony z siebie, odwrócił się w moją stronę i rzekł:
- Za chwilę coś dla ciebie znajdziemy.
- Skąd znasz tę dziewczynę? – wypaliłam nagle, w ogóle się nie zastanawiając, jak mogą zabrzmieć moje słowa. Elf poparł się plecami o blat i odpowiedział, uśmiechając się przy tym szarmancko:
- Zazdrosna? Chodziliśmy razem na zajęcia alchemii, dopóki mnie z nich nie wyrzucono – po chwili zastanowienia, dodał – Myślałaś już, na jakie zajęcia się zapiszesz?
Podrapałam się w lewę ramię, nieco pochmurniejąc. Nie mam zielonego pojęcia, jakie umiejętności mogę rozwijać albo czego chcę się nauczyć.
- Myślę, że coś związanego z malowaniem – odpowiedziałam cicho, jakbym się bała, że mnie wyśmieje. W końcu – nie jest to nic pożytecznego jak sztuka uzdrawiania czy choćby szermierka. Ku zaskoczeniu, Traix pokiwał głową i odrzekł:
- A więc sztuka tworzenia. Niezbyt dużo osób chodzi na te zajęcia, ze względu na specyfikę ich… prowadzenia – zaśmiał się pod nosem i nim pozwolił mi wypowiedzieć choćby słowo, także zniknął za drzwiami prowadzącymi do magazynu i zaczął o czymś rozmawiać z czarnowłosą dziewczyną. Zdążyłam usłyszeć, jak mówią o jakiś ocenach, kiedy nagle usłyszałam za plecami dźwięk dzwonka.
- Samantha! Mam to, o co prosiłaś! Mnóstwo perełek prosto z jeziora – rudowłosa dziewczyna zapiszczała radośnie, kładąc gwałtownie drobną skrzynkę na podłodze – Pamiętaj! Pięć miedziaków dla mnie!
Sam wybiegła zza zaplecza, nosząc w jednej ręce błyszczący materiał, a w drugiej brzęczący woreczek. Następnie zajrzała szybko do małej skrzyneczki i pokiwała z uznaniem głową:
- Rzeczywiście, mają idealny odcień. Dziękuję ci, Yen.
- Aj, nie ma sprawy! – dopiero teraz zauważyłam, jak rudowłosa jest skąpo ubrana. Można by powiedzieć, że w większość własne ciało osłania puklami kręconych włosów – A któż to jest?
Rozejrzałam się, zaskoczona, dookoła, chcąc wiedzieć, o kogo jej chodzi. Po chwili zrozumiałam, że patrzy wprost na mnie swoimi wielkimi, błyszczącymi oczyma.
-J-ja? – wydukałam, speszona. Ostatnio w kółko się czymś zawstydzałam – Mam na imię Coral…
- Och, jakie ładne imię! – wykrzyknęła, uśmiechając się promiennie – Przyszłaś kupić sobie jakiś ładny strój, prawda?
Nie czekając na moją odpowiedź, wzięła za jedną rękę mnie, a za drugą Samanthę i obie zaciągnęła nas na zaplecze. Tam kątem oka zdążyłam zobaczyć, jak Tarix męczy się z pozytywką z wyrytą, wielką literą S na wieczku. Spojrzał na nas nieco skonsternowany, jakbyśmy mu w czymś przeszkodziły. Yen wepchnęła mnie tuż za kotarę w indiańskie wzorki i już po chwili wetknęła mi jakiś strój do przymierzalni, mówiąc przy tym wesoło:
- Przymierz to! Jestem pewna, że ci się spodoba!
Niepewnie, wzięłam ubrania do ręki i rozłożyłam je obok siebie na niewielkim stołku. Krótkie pasma zielonego materiału miały zapewne zasłaniać górne partie ciała, a szmaragdowa, rozkloszowana spódniczka zapewne ledwie co przysłaniała... majtki.
- Nie ma mowy… - zaczęłam, próbując wydostać się z przymierzalni, jednak rudowłosa skwitowała to krótkim ,, Przymierzaj!” i stanęła mi na drodze wyjścia. Nie miałam pojęcia, dlaczego jej tak bardzo na tym zależało, jednak nie miałam zamiaru dać się tak łatwo w to ubrać.
- Może coś innego… - zaczęłam nieśmiało, jednak usłyszałam za kotarą tylko zirytowane burknięcie, co mnie od razu uciszyło. Na pewno w czymś takim nie wyjdę do ludzi… Ale przymierzyć chyba nie zaszkodzi. Ściągnęłam przydużą koszulę i zaczęłam męczyć się ze skomplikowanym strojem. Zanim zrozumiałam, jak się zapina owe paski na piersiach zajęło mi to dobre parę minut. Ze spódniczką nie było takich problemów, jednak chodzą w niej, nie mogłam pochylić się choćby o milimetr. W końcu wyjrzałam niemrawo za zasłony i spojrzałam na Yen. Ta rozpromieniła się na mój widok i zawołała:
- Sam! Chodź tutaj!
Samantha przyszła, ze śrubokrętem w jednej ręce, a rudowłosa pociągnęła mnie do przodu i teatralnym gestem na mnie wskazała:
- Mówiłaś, że nikt mojego dzieła nigdy nie założy. A widzisz! – triumfalnie uniosła brwi i zwróciła się w moją stronę – Podoba ci się?
- Ja… - nie chciałam skrzywdzić uczuć dziewczyny. Nie miałam pojęcia, jak jej odpowiedzieć. Jednak ona zamiast czekać na moją reakcję, ponownie zawołała:
- Tarix! Potrzebujemy tutaj męskiego oka!
< Tarix? c: Ciekawe, jak zareaguje na strój Coral xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz