Urocze zwierzę siedzące obok mnie, intrygowało. Nigdy wcześniej nie spotkałem czegoś podobnego. Wyglądem przypominało ono wielkiego nietoperza albinosa, z zachowania jednak bliżej mu było do rozbrykanego szczeniaka. Z pewnością oczekiwał, że kość, którą położył koło mojej ręki, zostanie mu rzucona. Nie mogłem jednak tego zrobić w pomieszczeniu w którym się znajdowaliśmy. Reakcja Bielusa mogłaby spowodować wiele zniszczeń, więc w ramach rekompensaty, pogłaskałem go ręką po grzbiecie. Spojrzałem na wpatrzoną w swego zwierzaka Oriabi. Bielus musiał wiele dla niej znaczyć. Nie do końca wiedziałem jak z nią rozmawiać, gdyż była pierwszą osobą poza Danielem, z którą rozmawiałem w tak... przyjacielski i normalny sposób. Spostrzegłem dwa płótna z pejzażami ustawione na komodzie.
- Podejrzewam, że to również twoje dzieła - powiedziałem, wskazując na obrazy. - Czy mogę je obejrzeć? - spytałem. Dziewczyna skinęła głową. Jedno z dzieł przedstawiało wielkie, rozłożyste drzewo rosnące nad brzegiem wody, drugie zaś rosnącą na konarze dziką orchideę. Oby dwa były rewelacyjne.
- Dlaczego osoba z tak niezwykłym talencie, skrywa go tylko dla siebie? Egoizmem jest zatrzymywanie jego owoców dla pociechy tylko autorskiego wzroku - nieudolnie zażartowałem, dziewczynę jednak to rozśmieszyło. Zastanawiała się przez chwilę, po czym odparła:
- Wielu z otaczających mnie ludzi, nie jest wrażliwych na sztukę. Nie raz otwierałam swój rysownik na lekcji, szkicując widok za oknem, nikt jednak nigdy mnie o niego nie spytał. Jesteś pierwszą osobą która to spostrzegła. Choć trzeb przyznać, że gdyby nie sytuacja na korytarzu, i ty byś go nie zauważył...
Zaskoczyła mnie. Oczekiwałem odpowiedzi pokroju "zawstydzasz mnie" czy też "nie są warte oglądania przez innych". Nie użyła jednak tych kłamstw. W skromny i nie dosłowny sposób, powiedziała , że jest świadoma swego talentu. Przykre było to , że i dalsza część wypowiedzi była bardzo prawdopodobna. Będąc w różnych klasach, nie spotkalibyśmy siebie ,gdyby nie ów incydent.
- W takim wypadku, dziękujmy losu za ukazanie mi czegoś tak niezwykłego w pierwszy dzień szkoły- odparłem spoglądając na nią radośnie. Uśmiechnęła.
- I ja się cieszę, że spotkałam kogoś takiego jak ty... - odparła zawstydzona Oriabi. Prawienie komplementów i otrzymywanie ich, z pewnością nie było dla niej codziennością. Na dworze zaczynało już zmierzchać, więc postanowiłem udać się do swojego pokoju.
- Muszę już iść. Robi się późno. Co powiesz na to by pokazać mi jutro okolicę. Nie miałem okazji jej poznać, a z przyjaznym przewodnikiem, eksplorowanie jej wydaje mi się jeszcze ciekawsze. - Dziewczyna zaśmiała i na znak zgody skinęła głową.
- A więc do jutra - powiedziała ciepło Oriabi. Odparłem jej tym samym i wyszedłem z pokoju. Wysokie korytarze Akademii oświetlone nikłymi promieniami słonecznymi wspartymi gdzieniegdzie świecami, posiadały niezwykły klimat. Ściany ich zdobiły piękne obrazy o przeróżnej tematyce. Było tu tak pusto, lecz w przyjemny sposób. Moje kroki odbijały się echem wśród wielkiego akademickiego labiryntu pomieszczeń i zaułków. Nie wiem dlaczego, ale poczułem się tu jak w domu. Pierwszy raz od śmierci Daniela nie byłem sam. Doszedłem do drzwi nr 230. Mój pierwszy, prywatny pokój. Ostrożnym krokiem wszedłem do środka. Pomieszczenia okazało się bardzo schludne, aczkolwiek nie wielkie. Mieściło się w nim pojedyncze łóżko, biurko, duży regał z książkami oraz szafka nocna. Wszystko zostało wykonane z drewna. Odnalazłem w nim również parę prywatnych elementów. Książki zabrane z mojej groty, zeszyty z wierszami ( w duchu liczyłem na to, że ich nikt nie przeczytał), przedmioty pokryte runami oraz wiele innych rzeczy. Po lewej stronie znajdowały się drzwi, za którymi kryła się łazienka. Na łóżku znalazłem paczkę z podpisem "Niezbędnik Akademicki". Postanowiłem jej dziś nie otwierać. Niech część przyjemności pozostanie na jutro.
- Podejrzewam, że to również twoje dzieła - powiedziałem, wskazując na obrazy. - Czy mogę je obejrzeć? - spytałem. Dziewczyna skinęła głową. Jedno z dzieł przedstawiało wielkie, rozłożyste drzewo rosnące nad brzegiem wody, drugie zaś rosnącą na konarze dziką orchideę. Oby dwa były rewelacyjne.
- Dlaczego osoba z tak niezwykłym talencie, skrywa go tylko dla siebie? Egoizmem jest zatrzymywanie jego owoców dla pociechy tylko autorskiego wzroku - nieudolnie zażartowałem, dziewczynę jednak to rozśmieszyło. Zastanawiała się przez chwilę, po czym odparła:
- Wielu z otaczających mnie ludzi, nie jest wrażliwych na sztukę. Nie raz otwierałam swój rysownik na lekcji, szkicując widok za oknem, nikt jednak nigdy mnie o niego nie spytał. Jesteś pierwszą osobą która to spostrzegła. Choć trzeb przyznać, że gdyby nie sytuacja na korytarzu, i ty byś go nie zauważył...
Zaskoczyła mnie. Oczekiwałem odpowiedzi pokroju "zawstydzasz mnie" czy też "nie są warte oglądania przez innych". Nie użyła jednak tych kłamstw. W skromny i nie dosłowny sposób, powiedziała , że jest świadoma swego talentu. Przykre było to , że i dalsza część wypowiedzi była bardzo prawdopodobna. Będąc w różnych klasach, nie spotkalibyśmy siebie ,gdyby nie ów incydent.
- W takim wypadku, dziękujmy losu za ukazanie mi czegoś tak niezwykłego w pierwszy dzień szkoły- odparłem spoglądając na nią radośnie. Uśmiechnęła.
- I ja się cieszę, że spotkałam kogoś takiego jak ty... - odparła zawstydzona Oriabi. Prawienie komplementów i otrzymywanie ich, z pewnością nie było dla niej codziennością. Na dworze zaczynało już zmierzchać, więc postanowiłem udać się do swojego pokoju.
- Muszę już iść. Robi się późno. Co powiesz na to by pokazać mi jutro okolicę. Nie miałem okazji jej poznać, a z przyjaznym przewodnikiem, eksplorowanie jej wydaje mi się jeszcze ciekawsze. - Dziewczyna zaśmiała i na znak zgody skinęła głową.
- A więc do jutra - powiedziała ciepło Oriabi. Odparłem jej tym samym i wyszedłem z pokoju. Wysokie korytarze Akademii oświetlone nikłymi promieniami słonecznymi wspartymi gdzieniegdzie świecami, posiadały niezwykły klimat. Ściany ich zdobiły piękne obrazy o przeróżnej tematyce. Było tu tak pusto, lecz w przyjemny sposób. Moje kroki odbijały się echem wśród wielkiego akademickiego labiryntu pomieszczeń i zaułków. Nie wiem dlaczego, ale poczułem się tu jak w domu. Pierwszy raz od śmierci Daniela nie byłem sam. Doszedłem do drzwi nr 230. Mój pierwszy, prywatny pokój. Ostrożnym krokiem wszedłem do środka. Pomieszczenia okazało się bardzo schludne, aczkolwiek nie wielkie. Mieściło się w nim pojedyncze łóżko, biurko, duży regał z książkami oraz szafka nocna. Wszystko zostało wykonane z drewna. Odnalazłem w nim również parę prywatnych elementów. Książki zabrane z mojej groty, zeszyty z wierszami ( w duchu liczyłem na to, że ich nikt nie przeczytał), przedmioty pokryte runami oraz wiele innych rzeczy. Po lewej stronie znajdowały się drzwi, za którymi kryła się łazienka. Na łóżku znalazłem paczkę z podpisem "Niezbędnik Akademicki". Postanowiłem jej dziś nie otwierać. Niech część przyjemności pozostanie na jutro.
< Oriabi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz