Otworzyłam delikatnie powieki, by natychmiast je zamknąć z powrotem.
Jasność panująca w pokoju zdawała się dochodzić zewsząd i nie pozwalała
choćby na najmniejsze zerknięcie. Gdzie ja jestem? Co się stało? I
dlaczego moją głowę rozsadza od środka niemiłosierny ból? Te wszystkie
pytania nachodziły na siebie, tworząc skomplikowany mętlik. Leżałam,
przykryta gorącym kocem, z półprzymkniętymi oczyma, zastanawiając się,
co robić. Chyba jestem w domu Tarixa… Wyczuwałam dookoła aury
różnorakich przedmiotów. Wątpię, aby ktoś jeszcze miał podobne
składowisko we własnym mieszkaniu. Po pewnym czasie bezczynnego leżenia,
postanowiłam jednak wstać. O zgrozo, każdy mięsień mojego ciała zdawał
się wziąć przykład z mojej głowy… Rozpocząć wojnę przeciwko mnie.
- Aj… - złapałam się za komodę, jednocześnie zwalając z niej parę zardzewiałych dzwoneczków, które z hukiem odbiły się od ziemi. Obraz przed moimi oczyma kręcił się jak zwariowany, a ja starałam się za wszelką cenę nie przewrócić. Powoli, lecz skutecznie nie tylko odzyskiwałam równowagę, lecz także fragmenty wspomnień… Budynek internatu. Polana. Beczki z… piwem? Czy ja coś piłam? Czy tak właśnie wygląda kac? Niestety, im bardziej próbowałam się skupić na odzyskiwaniu pamięci, tym głowa coraz bardziej pulsowała. Ostatecznie poddałam się i ciężkim krokiem ruszyłam w stronę salonu. Zastałam tam elfa, który chyba od jakiegoś czasu także nie spał. Zwrócił głowę w moją stronę i zaśmiał się głośno:
- No, nie spodziewałem się takiego widoku.
Chciałam jakoś odpowiedź, jednak zamiast tego poczułam jak policzki zaczynają mnie palić. Spuściłam głowę i poczłapałam do łazienki. I tam także przeżyłam lekki szok – moje włosy, zazwyczaj naturalnie ładnie ułożone, tym razem były powykręcane w najróżniejsze strony świata. Pod oczami, które były delikatnie przekrwione, miałam sine wory, a skóra zdawała się dorównywać bladości wampirom. Szybko przemyłam twarz i weszłam pod prysznic. Dzięki letniej wodzie poczułam się nieco lepiej, jednak tępy ból z tyłu głowy pozostawał. Wytarłam się ręcznikiem, którego użyłam dwa wieczory temu i założyłam na siebie pożyczoną koszulę. Mimo, że mocno zużyta, zdawała się milion razy lepsza od mojej sukienki (która przez ostatnie dni wiele przeżyła). Wyszłam z łazienki, rozglądając się za elfem. Ten coś majstrował przy małym urządzeniu, które mocno błyszczało. Wyglądało jak szklana pozytywka. Podeszłam na palcach, najciszej jak mogłam (co bywa trudne, kiedy ledwo co potrafisz ustać na nogach) i zajrzałam zza jego ramienia. Rzeczywiście, ów mechanizm był pozytywką stworzoną ze szkła. Można było obejrzeć, jak jest zbudowany w środku.
- Staram się to naprawić - odezwał się Tarix, nie odwracając wzroku z różnych malutkich kół zębatych oraz sprężynek - Ale to coś się uparło i nie daje za wygraną.
Usiadłam koło niego, podkulając nogi pod brodę. Byłam ciekawa, jaką melodię może grać urządzenie tak ładnie skonstruowane. Dopiero teraz zauważyłam, że ma namalowane na wieczku białą farbą drobne śnieżynki. Poczekam, aż skończy. Potem wysłucham muzyki, a następnie zapytam się… co takiego się wczoraj wydarzyło. Ta luka w pamięci męczyła mnie, niczym natrętny komar. Chłopak jednak nie zachowywał się tak, jakby wczoraj zdarzyło się coś… dziwnego, co mnie nieco uspokoiło. Trochę czasu minęło, elf co chwila to kręcił coś przy mechanizmie pozytywki, to szukał po pokoju różnych narzędzi o odpowiednich wymiarach. Nim się obejrzałam, słońce stanęło w zenicie, a mi zaczęło co chwila burczeć w brzuchu. Za którymś razem, kiedy żołądek domagał się jedzenia, elf rzucił pod nosem:
- Idź po coś, bo mnie rozpraszasz.
Wstałam niemrawo i poszłam w stronę kuchni. Kiedy otworzyłam prowizoryczną lodówkę, zastałam pustkę, na której widok mój brzuch zagrał dwa razy głośniej. Nie powinnam nadużywać jego gościnności, lecz była to sytuacja wyjątkowa.
- Ale tutaj nic nie ma… - zawołałam.
- No to wyjdź i coś kup! - może i nie był jeszcze zirytowany, ale było blisko. Początkowo miałam taki zamiar, jednak szybko zorientowałam się… że nie mam za co kupić choćby kromki chleba. A dodatkowo nie wypada wychodzić na ulicę w samej koszuli. Zajrzałam do Tarixa, ale on wciąż majstrował, wyrzucając przy tym pod nosem niezrozumiałe słowa. I co ja mam teraz zrobić? Głowa ponownie zaczęła upominać się o moją uwagę. Zaczęłam pocierać delikatnie opuszkami palców skronie, kiedy nagle ktoś wparował do domu.
-Trix! – zaszczebiotała białowłosa demonica, siadając koło niego gwałtownie, opierając się ramionami o tył kanapy - Przechodziłam obok i stwierdziłam, że zajrzę do ciebie.
- Cicho bądź. Nie widzisz, że jestem zajęty- wymruczał pod nosem, nadal ze wzrokiem skupionym na przedmiocie - Muszę to do jutra naprawić, bo jak nie…
Dziewczyna już w połowie przestała go słuchać. A ja przyglądałam się im zza rogu drzwi. Czy każdy bez problemu wchodzi do jego domu? Nagle oczy demonicy skierowały się wprost w moją stronę. Rozszerzyły się delikatnie, po czym mocno ściągnęła brwi.
- A więc to tak… - wysyczała. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, jednak stracił ze swej wesołości. Pozostawałam na swoim miejscu, lekko się obawiając dalszej reakcji dziewczyny. Czemu tak nagle zmieniło się jej zachowanie?
- Początkowo mnie odprawiasz, a potem sam wykorzystujesz sytuację? - zwróciła twarz w stronę elfa, który spojrzał na nią zaskoczony - Widziałam jak obściskujesz się z nią na imprezie, ale nie podejrzewałam, że zabierzesz ją do domu, po tym jak dałam ci do zrozumienia…
Poczułam, jak żołądek zamienia się w kamień, a policzki zaczynają się czerwienić. Przecież… przecież ja nic takiego nie pamiętam!
< Tarix? Dziewczyna chyba za bardzo zagalopowała się w swoich wyobrażeniach xD >
- Aj… - złapałam się za komodę, jednocześnie zwalając z niej parę zardzewiałych dzwoneczków, które z hukiem odbiły się od ziemi. Obraz przed moimi oczyma kręcił się jak zwariowany, a ja starałam się za wszelką cenę nie przewrócić. Powoli, lecz skutecznie nie tylko odzyskiwałam równowagę, lecz także fragmenty wspomnień… Budynek internatu. Polana. Beczki z… piwem? Czy ja coś piłam? Czy tak właśnie wygląda kac? Niestety, im bardziej próbowałam się skupić na odzyskiwaniu pamięci, tym głowa coraz bardziej pulsowała. Ostatecznie poddałam się i ciężkim krokiem ruszyłam w stronę salonu. Zastałam tam elfa, który chyba od jakiegoś czasu także nie spał. Zwrócił głowę w moją stronę i zaśmiał się głośno:
- No, nie spodziewałem się takiego widoku.
Chciałam jakoś odpowiedź, jednak zamiast tego poczułam jak policzki zaczynają mnie palić. Spuściłam głowę i poczłapałam do łazienki. I tam także przeżyłam lekki szok – moje włosy, zazwyczaj naturalnie ładnie ułożone, tym razem były powykręcane w najróżniejsze strony świata. Pod oczami, które były delikatnie przekrwione, miałam sine wory, a skóra zdawała się dorównywać bladości wampirom. Szybko przemyłam twarz i weszłam pod prysznic. Dzięki letniej wodzie poczułam się nieco lepiej, jednak tępy ból z tyłu głowy pozostawał. Wytarłam się ręcznikiem, którego użyłam dwa wieczory temu i założyłam na siebie pożyczoną koszulę. Mimo, że mocno zużyta, zdawała się milion razy lepsza od mojej sukienki (która przez ostatnie dni wiele przeżyła). Wyszłam z łazienki, rozglądając się za elfem. Ten coś majstrował przy małym urządzeniu, które mocno błyszczało. Wyglądało jak szklana pozytywka. Podeszłam na palcach, najciszej jak mogłam (co bywa trudne, kiedy ledwo co potrafisz ustać na nogach) i zajrzałam zza jego ramienia. Rzeczywiście, ów mechanizm był pozytywką stworzoną ze szkła. Można było obejrzeć, jak jest zbudowany w środku.
- Staram się to naprawić - odezwał się Tarix, nie odwracając wzroku z różnych malutkich kół zębatych oraz sprężynek - Ale to coś się uparło i nie daje za wygraną.
Usiadłam koło niego, podkulając nogi pod brodę. Byłam ciekawa, jaką melodię może grać urządzenie tak ładnie skonstruowane. Dopiero teraz zauważyłam, że ma namalowane na wieczku białą farbą drobne śnieżynki. Poczekam, aż skończy. Potem wysłucham muzyki, a następnie zapytam się… co takiego się wczoraj wydarzyło. Ta luka w pamięci męczyła mnie, niczym natrętny komar. Chłopak jednak nie zachowywał się tak, jakby wczoraj zdarzyło się coś… dziwnego, co mnie nieco uspokoiło. Trochę czasu minęło, elf co chwila to kręcił coś przy mechanizmie pozytywki, to szukał po pokoju różnych narzędzi o odpowiednich wymiarach. Nim się obejrzałam, słońce stanęło w zenicie, a mi zaczęło co chwila burczeć w brzuchu. Za którymś razem, kiedy żołądek domagał się jedzenia, elf rzucił pod nosem:
- Idź po coś, bo mnie rozpraszasz.
Wstałam niemrawo i poszłam w stronę kuchni. Kiedy otworzyłam prowizoryczną lodówkę, zastałam pustkę, na której widok mój brzuch zagrał dwa razy głośniej. Nie powinnam nadużywać jego gościnności, lecz była to sytuacja wyjątkowa.
- Ale tutaj nic nie ma… - zawołałam.
- No to wyjdź i coś kup! - może i nie był jeszcze zirytowany, ale było blisko. Początkowo miałam taki zamiar, jednak szybko zorientowałam się… że nie mam za co kupić choćby kromki chleba. A dodatkowo nie wypada wychodzić na ulicę w samej koszuli. Zajrzałam do Tarixa, ale on wciąż majstrował, wyrzucając przy tym pod nosem niezrozumiałe słowa. I co ja mam teraz zrobić? Głowa ponownie zaczęła upominać się o moją uwagę. Zaczęłam pocierać delikatnie opuszkami palców skronie, kiedy nagle ktoś wparował do domu.
-Trix! – zaszczebiotała białowłosa demonica, siadając koło niego gwałtownie, opierając się ramionami o tył kanapy - Przechodziłam obok i stwierdziłam, że zajrzę do ciebie.
- Cicho bądź. Nie widzisz, że jestem zajęty- wymruczał pod nosem, nadal ze wzrokiem skupionym na przedmiocie - Muszę to do jutra naprawić, bo jak nie…
Dziewczyna już w połowie przestała go słuchać. A ja przyglądałam się im zza rogu drzwi. Czy każdy bez problemu wchodzi do jego domu? Nagle oczy demonicy skierowały się wprost w moją stronę. Rozszerzyły się delikatnie, po czym mocno ściągnęła brwi.
- A więc to tak… - wysyczała. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, jednak stracił ze swej wesołości. Pozostawałam na swoim miejscu, lekko się obawiając dalszej reakcji dziewczyny. Czemu tak nagle zmieniło się jej zachowanie?
- Początkowo mnie odprawiasz, a potem sam wykorzystujesz sytuację? - zwróciła twarz w stronę elfa, który spojrzał na nią zaskoczony - Widziałam jak obściskujesz się z nią na imprezie, ale nie podejrzewałam, że zabierzesz ją do domu, po tym jak dałam ci do zrozumienia…
Poczułam, jak żołądek zamienia się w kamień, a policzki zaczynają się czerwienić. Przecież… przecież ja nic takiego nie pamiętam!
< Tarix? Dziewczyna chyba za bardzo zagalopowała się w swoich wyobrażeniach xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz