Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

czwartek, 18 lutego 2016

Deidre - Uratowano mnie (do Oriona / Alana)(08-09.04.217 r.)

To co ujrzałem sprawiło, że całe napięcie z miejsca mnie opuściło. 
Zapiszczałam radośnie, zmieniając w mgnieniu oka aparycję, lekko podskakując i odwracając się do Oriona, który stal zdezorientowany i spoglądał za dwoma chłopakami, którzy zdążyli już wejść do sypialni Alana. 
- Widziałeś?! - zawołałam, zaraz jednak uciszyłam sama siebie. - Widziałeś? Trzymali się za ręce! - ekscytowałam się nieco ciszej. Byłam taka szczęśliwa ze swojego odkrycia. Wreszcie! 
- Co się...? - wybełkotał Orion wciąż zdezorientowany.
- Spokojnie. To był tylko Adriel - machnęłam ręką. - On często tu tak po prostu wchodzi. W gruncie rzeczy to powinnam cię chyba o tym uprzedzić, ale wiesz.... Alan i Ad się ostatnio pokłócili i nie wiedziałam, że duch się tu zjawi.
- Duch? Ten chłopak... - znów miał mały kłopot ze skończeniem myśli.
- No tak... Adriel to duch. Wiesz, żyją tu różne istoty. Choć niekiedy to życie jest nieco inne. Mamy tu nie tylko ludzi, elfy, ale i na przykład duchy czy nieumarłych, wiesz, wskrzeszone zwłoki. 
- Jak zombie? Z filmów? - spytał i wykrzywił się.
- Nie wie co to film, ale spokojnie, większości nie am się co bać. Bywają zamknięci w sobie i mało rozmowni, ale musiałbyś bardzo zasłużyć, żeby któryś chciał cię skrzywdzić. Wolą jednak zjadać martwych, a nie uganiać się za żywymi.
- Aha... - wyszeptał, ale w jego głosie było słychać nutki histerii. To wszystko było dla niego chyba naprawdę bardzo nowe. Kiedyś dla mnie też było. W końcu gdy mieszkałam w Puszczy znałam tylko swoją rodzinę, driady i inne leśne stworzenia. Ludzi najczęściej oglądaliśmy raczej z daleka, przynajmniej tych żywych. Ishar bardzo niechętnie nas wypuszczała, a rodzice zabraniali wchodzić do ludzkich osad. Szczególnie Asther mógł mieć kłopoty. Był najbardziej podobny do tatusia, a takich nie czekało nic dobrego. Zawsze więc uczono nas, że świat wokół jest jednak niezbyt przyjazny, a ludzie to już całkiem, więc nieco obawiałam się kontaktów z innymi, a raczej obawiałem, bo pierwsze dwa miesiące w Akademii niemal cały czas byłem w męskiej formie, tak ze względu na czujność i dla bezpieczeństwa.
Teraz jednak nawet ta histeria i wspomnienia nie były ważne.
- Przyszedłeś mnie bronić! - zaszczebiotałam i przytuliłam chłopaka, który momentalni się zarumienił. - Dziękuję!
Szczerze to nie pamiętam, żeby ktoś oprócz mojej rodziny i oczywiście Alana mnie bronił. Alan co prawda w nieco innym znaczeniu, bo on po prostu mnie zawsze wspierał, ale czasami to było mi bardziej potrzebna niż tężyzna fizyczna, której mojej męskiej części nie sposób było odmówić. A teraz Orion był gotów zaatakować Adriela, bo myślał, że duch zrobi mi krzywdę. To było takie słodkie! 
Zaraz jednak oklapłam nieco, przypominając sobie zdziwienie człowieka, gdy zobaczył na czym polega moja odmienność. Jeszcze nie uciekł, więc chyba nie było aż tak źle, ale... 
To nie była pora na takie myśli.
- Pasuje iść jeszcze spać - rzuciłam i pociągnęłam go za sobą na powrót do mojej sypialni. - Nie musisz się martwić. Tu nikt się nie włamuje, a w razie czego potrafimy dać sobie radę. Ad tu jeszcze pewnie będzie, więc jak poczujesz przeciąg to się nie martw, możliwe, że gdzieś sobie przemyka w niematerialnej formie. I jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co to... i tak nie wyszło - rzucił, ale wreszcie rozluźnił się i lekko uśmiechnął. 
- To nie ważne. Ważne, że próbowałeś - lekko rozczochrałam mu czuprynę i odwróciłam się, żeby wyjść.

Reszta nocy minęła już spokojnie, a już z pierwszymi promieniami słońca wstałem całkowicie rozbudzony. W domu było jeszcze cicho. Ostrożnie zajrzałem do swojej sypialni. Orion spał jeszcze, wtulony w futrzaną kapę. Wyglądał... słodko. Odwróciłem się jednak zaraz i wróciłem do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Spora miska białego sera ze śmietaną i ziołami powinna być w sam raz. Ad i tak nie będzie pewnie jadł, o ile jeszcze był w domu, a liczyłem po cichu, że może jeszcze jest... Alanowi w końcu należało się trochę radości z życia i ktoś kto go kochał. A byłem pewien, że duch właśnie miłością go darzy. W końcu nie wysilałby się tak, gdyby byłą to tylko jakaż zwykła zachcianka. 
Pierwszy do salonu wszedł Alan, tuż za nim był Ad. Czyli jednak! Moja radość jednak odpłynęła, kiedy zobaczyłem blade i wymizerniałe oblicze gargulca.
- Co jest? - spytałem od razu z niemałą troską o przyjaciela, gotów przy tym na solidną zemstę, jeżeli było to winą białowłosego chłopaka.
- Brzuch mnie boli - rzucił ten jednak, siadając ciężko na kanapie.
- W nocy miał gorączkę - dodał Ad.
Wstałem od razu by sięgnąć na jedną z szafek z medykamentami.
- Jadłeś coś wczoraj? - spytałem przy okazji, sięgając po kolejne słoiczki z suszonymi ziołami. 
- Myszy... - stwierdził krzywiąc się przy tym.
- Tyle razy mówiłem, żebyś tego nie robił. Szczególnie w mieście. Gryzonie się tu truje, a co zjedzą one, zjadasz i ty. No i proszę. Zaraz przygotuję ci coś na żołądek. W tym czasie spróbuj coś zjeść, choćby chleba z masłem - poradziłem i zacząłem przygotowywać napar, który powinien zneutralizować ewentualne działania trucizny.
Ledwie podałem kubek gargulcowi, a z mojej sypialni wyszedł nasz gość.
Orion zerknął na Adriela nieco zdezorientowany. Kiedy jednak duch uprzejmie się z nim przywitał odetchnął z wyraźną ulgą.
- Mówiłem, że nie ma się co martwić - rzuciłem. - Zjedz śniadanie, zobaczę co tam z twoją ręką i oprowadzę cię nieco po mieście. Pasuje też, żebyś się zobaczył z Liliope. - Upiłem solidny łyk ciepłego mleka. 
- Szanowna pani dyrektor jest ostatnio zajęta - rzucił Ad z dezaprobatą. - Nowi nie wiedzą co mają robić. A już gdzie się podziać to całkiem.
- Słyszałem nieco o Liliope - przyznał Orion. - Jaka ona jest tak... naprawdę?
- Tego nikt nie wie. Jak ją zobaczysz, to dowiesz się jaka ci się pokaże i co ci powie, tyle - stwierdziłem. Kobieta zawsze musiała coś wymyślić, żeby nowi zastanawiali się o co chodzi. Nie lubiłem tego. Wolałbym, żeby niektóre rzeczy były tutaj jasne, w końcu bycie nowym nie było nigdy łatwe, szczególnie jeżeli wokół ciebie nowy jest cały świat. Do tego świat ten jest pełen obcych ci istot, o których nic nie wiesz. - Pomogę ci na początek, póki nie nauczysz się dobrze wspólnego - zaproponowałem licząc na to, że chłopak tę pomoc przyjmie. 

<Orion? I jak? Już spokojniej? Alan jak tam ziółka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz