Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

sobota, 30 stycznia 2016

Coral - Lepszy ciepły domek, niźli miejsce pod mostem... (do Tarixa)(08.04.217 r.)

Kto by się spodziewał, że na oko 15-letnia dziewczyna będzie miała przy sobie słój… pełen…wielkich… pająków. Na pewno nie ja. Toteż nie zaskoczyło mnie to, że nagle obudziłam się, leżąc na kanapie. I gdyby nie fakt, że twarz Tarixa dzieliło od mojej jakieś milimetry, wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. Krzyknęłam jak oparzona i mimowolnie moja ręka uderzyła elfa w policzek. Ten, cofnął się i złowrogim tonem odezwał do rozradowanej Zoe: - Lepiej uciekaj, jeśli nie chcesz żałować, że w ogóle tutaj przyszłaś…
Dziewczynie nie trzeba było powtarzać. Wybiegła tanecznym krokiem, nim jednak przekroczyła próg domu, krzyknęła:
- Jeszcze tu przyjdę! - Elf rzucił czymś w jej stronę, a ona z piskiem uciekła. Cały czas siedząc na kanapie, zastanawiałam się, co tak naprawdę się wydarzyło. Mina Tarixa sugerowała raczej, że ów naruszenie mojej przestrzeni osobistej było raczej przypadkiem, a nie celowym zabiegiem. Jednak… Bardzo nie podobał mi się ten rechot Zoe, jakby spodziewała się tego. Nigdy nie sądziłam, że już w pierwszych dniach spędzonych tutaj, zatęsknię za monotonnym, przewidywalnym życiem w Niebie!
- Ja… Chyba jeszcze dzisiaj pójdę do Akademii - wydukałam cicho i wstałam z kanapy, niestety, nazbyt gwałtownie. Mroczki pojawiły mi się przed oczami w swych najróżniejszych odcieniach, a ja ponownie musiałam przysiąść, aby się nie przewrócić.
- Jest zbyt późna godzina, teraz ciebie nie przyjmą - odparł elf, pocierając nadgarstkiem policzek, mimo, że nie było na nim nic widać. Chciałabym powiedzieć, że wcześniejszy cios się mu należał... Ale skąd mogłam to wiedzieć? Z drugiej strony - wolałabym nie obudzić się w środku nocy, kiedy to para stalowych ślepi będzie wpatrywała się we mnie nachalnie. Ponownie wstałam, tym razem już nie chwiejąc się i ruszyłam w stronę, w którą wcześniej udała się Zoe. Tarix nic nie mówił, tylko oparł się o ścianę i zaczął bawić się jakimś metalicznym, kwadratowym przedmiotem. Koło drzwi leżał mój płócienny worek, więc wzięłam go w ręce i stanęłam w progu. Co ja, do licha, wyprawiam? Teoretycznie Tarix nic mi nie zrobił, a ja, mimo zapewnionego tutaj schronienia, chcę wyjść w ciemną noc i tułać się bezsensu do jutrzenki? O tak późnej porze mogę spotkać o wiele bardziej nikczemnych osobników. Stałam tak w milczeniu przez krótką chwilę, po czym odwróciłam się, podeszłam do elfa i, ze ściągniętymi brwiami, zapytałam:
- Nie będziesz już więcej robił takich rzeczy… jak wcześniej? - Miałam nadzieję, że mój głos nie brzmi zbyt piskliwie, lecz stanowczo.  

- Powiedzmy, że w najbliższym czasie będę grzeczny - uśmiechnął się tak, jakby wiedział, że o to zapytam. Położył owe dziwne, blaszane urządzenie na stole obok i wskazał osłonięte kotarą pomieszczenie:
- Jest już dość późno. Pokażę ci, gdzie będziesz spać.


<Tarix? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz