Jestem tu od 4 godzin, 42 minut i 5 sekund. Czas płynie wolno, wszyscy
wokół mnie natomiast wyglądają jakby dokądś się śpieszyli. Nie potrafią
dostrzec tego co dzieje się teraz. Brną naprzód nie patrząc wstecz. Ja
natomiast siedząc na zimnej ławce wykonanej z marmuru, zastanawiam się
nad sensem ich istnienia. Moja wiedza na temat tego świata z każdą
chwilą jest coraz bardziej obszerna.
- Winchester?
Głos wyrwał mnie z rozmyśleń. Spojrzałem ku górze by przyjrzeć się postaci, która prawdopodobnie chciała zacząć rozmowę. Była to demonica. Miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę, która podkreślała jej atuty. Jej włosy były w odcieniu ciemnego blondu i kończyły się tuż nad ramionami. Najbardziej zafascynował mnie jednak jej wisiorek. Miał on kryształ, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Pewnie pomyślała, że patrzę się na jej biust gdyż uderzyła mnie otwartą dłonią w policzek. Nic nie poczułem, ale ją to chyba usatysfakcjonowało więc nic nie mówiłem.
- To Ty jesteś Winchester? - spytała z irytacją.
- To zależy - odpowiedziałem.
- Słuchaj nie mam zamiaru spędzić tu całego dnia. - wręczyła mi białą kopertę. - Nie sądzę byś był zajęty, więc zanieś to pewnej nimfie.
- Co będę z tego miał?
- Hesswerdo - powiedziała znacznie ciszej. Pewnie nie chciała niepotrzebnych świadków.
Była to nazwa środka odurzającego o bardzo dużej sile. Jest bardzo drogi i ciężko go zdobyć ze względu na zawarte w nim składniki.
- Niech będzie - wziąłem kopertę i wstałem.
Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Jeszcze jedno. Pośpiesz się.
Chwile potem zniknęła. Nie zastanawiałem się nad sensem mojej wyprawy. Interesował mnie jedynie cel w owym czasie. Nie przepadam za końmi więc wyruszyłem pieszo. Następnego dnia dotarłem do Wielkiego Gaju. Było tam wiele leśnych stworzeń. Zawsze traktowano je z szacunkiem. Ja osobiście jednak spotkałem wiele elfów, nimf i kto wie czego jeszcze, które w żadnym stopniu na to nie zasługują. Spojrzałem na kopertę, na której widniało imię Roxanne. Pytałem więc spotkane po drodze stworzenia o nią lecz nikt nie był w stanie mi pomóc. Jak znaleźć kogoś kogo się nawet nie zna? Postanowiłem użyć jednej ze swych zdolności. Oczami Roxanne udało mi się dostrzec rzekę. Kosztowało mnie to trochę energii lecz chwilę potem zmierzałem już we właściwym kierunku. Dotarłem na miejsce gdzie ujrzałem młodą nimfę. Podszedłem do brzegu.
- Kim jesteś? - spytała zanurzona do połowy.
- Mogłabyś na chwilę wyjść z wody? Mam ci coś do przekazania.
- Kim jesteś? - ponowiła pytanie.
- Doręczycielem. Mogłabyś?
Po chwili stała tuż obok mnie. Jej dłonie o dziwo były suche. Wręczyłem jej śnieżnobiałą kopertę.
- Co to? - spytała, a na jej twarzy widać było zaciekawienie.
- Nie wiem. Otwórz to się dowiesz.
<Roxanne?>
- Winchester?
Głos wyrwał mnie z rozmyśleń. Spojrzałem ku górze by przyjrzeć się postaci, która prawdopodobnie chciała zacząć rozmowę. Była to demonica. Miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę, która podkreślała jej atuty. Jej włosy były w odcieniu ciemnego blondu i kończyły się tuż nad ramionami. Najbardziej zafascynował mnie jednak jej wisiorek. Miał on kryształ, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Pewnie pomyślała, że patrzę się na jej biust gdyż uderzyła mnie otwartą dłonią w policzek. Nic nie poczułem, ale ją to chyba usatysfakcjonowało więc nic nie mówiłem.
- To Ty jesteś Winchester? - spytała z irytacją.
- To zależy - odpowiedziałem.
- Słuchaj nie mam zamiaru spędzić tu całego dnia. - wręczyła mi białą kopertę. - Nie sądzę byś był zajęty, więc zanieś to pewnej nimfie.
- Co będę z tego miał?
- Hesswerdo - powiedziała znacznie ciszej. Pewnie nie chciała niepotrzebnych świadków.
Była to nazwa środka odurzającego o bardzo dużej sile. Jest bardzo drogi i ciężko go zdobyć ze względu na zawarte w nim składniki.
- Niech będzie - wziąłem kopertę i wstałem.
Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Jeszcze jedno. Pośpiesz się.
Chwile potem zniknęła. Nie zastanawiałem się nad sensem mojej wyprawy. Interesował mnie jedynie cel w owym czasie. Nie przepadam za końmi więc wyruszyłem pieszo. Następnego dnia dotarłem do Wielkiego Gaju. Było tam wiele leśnych stworzeń. Zawsze traktowano je z szacunkiem. Ja osobiście jednak spotkałem wiele elfów, nimf i kto wie czego jeszcze, które w żadnym stopniu na to nie zasługują. Spojrzałem na kopertę, na której widniało imię Roxanne. Pytałem więc spotkane po drodze stworzenia o nią lecz nikt nie był w stanie mi pomóc. Jak znaleźć kogoś kogo się nawet nie zna? Postanowiłem użyć jednej ze swych zdolności. Oczami Roxanne udało mi się dostrzec rzekę. Kosztowało mnie to trochę energii lecz chwilę potem zmierzałem już we właściwym kierunku. Dotarłem na miejsce gdzie ujrzałem młodą nimfę. Podszedłem do brzegu.
- Kim jesteś? - spytała zanurzona do połowy.
- Mogłabyś na chwilę wyjść z wody? Mam ci coś do przekazania.
- Kim jesteś? - ponowiła pytanie.
- Doręczycielem. Mogłabyś?
Po chwili stała tuż obok mnie. Jej dłonie o dziwo były suche. Wręczyłem jej śnieżnobiałą kopertę.
- Co to? - spytała, a na jej twarzy widać było zaciekawienie.
- Nie wiem. Otwórz to się dowiesz.
<Roxanne?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz