Rasa: Mieszaniec demona pożerającego dusze i kruczego zwierzołaka.
Wiek: 17 lat.
Członkowie rodziny:
Członkowie rodziny:
Eboni Kageyama - matka, zwierzołak gatunku kruczego. Kobieta wielce wyrafinowana, podła i przebiegła, ale nad życie kochająca mieszkańców własnego gniazda, czyli swoją rodzinę. Wyróżnia się kruczymi skrzydłami wyrastającymi z pleców, szponami zamiast łydek, dość uroczym i pasującym do wyrazu jej twarzy haczykowatym nosem i nastroszonymi czarnymi włosami.
Karasu Kageyama - ojciec, demon żywiący się duszami ludzkimi o wyjątkowo łagodnym, jak na demona, usposobieniu. Zajmujący się eliminowaniem złoczyńców, wychowywał Tobio w świecie ludzi, gdzie matka miała utrudniony dostęp ze względu na swój nietypowy wygląd. Osobowość iście egoistyczna, rygorystyczna i despotyczna, ale mocno kochająca i chcąca jak najlepiej dla swoich najbliższych.
Zdolności: Poruszanie powietrzem, Modyfikowanie ciała, Furia, Przyzywanie zwierząt (głównie kruków i zwierząt nocnych).
Zajęcie: Brak
Miejsce zamieszkania: Akademik
Cechy charakteru: Tobio to człowiek, który już po pierwszym wrażeniu pokazuje, że nie jest miłym i życzliwym typem, ale też nie jest bezdusznym potworem bez jakichkolwiek uczuć i z kamiennym sercem. O nie! Nie róbmy z niego totalnie aspołecznego psychopaty, który nie marzy o niczym innym, jak o cięciu siebie i innych w najbliższej okolicy. Nie, nie, nie. Owszem, każdym swoim krokiem, każdym swoim oddechem i każdym swoim słowem budzi grozę, ale już z daleka widać, że to człowiek z klasą. Aż cuchnie od niego wręcz królewską ogładą. Mówi się, że jeśli ktoś zbytnio się w niego zapatrzy, to ujrzy postać Tobio odzianego we wspaniały, bordowy królewski płaszcz z białym, futerkowym obszyciem wypełnionym drogimi kamieniami, zaś na głowie zauważy piękną, pełną koronę oznaczającą władzę absolutną jej posiadacza. Często jednak wstyd się przyznać, że widziało się coś takiego... tym bardziej, że ów czarnowłosy chłopak zwykle ubiera się w luźne, ciemne ubrania. Cóż... mniejsza. W każdym razie widać, że Kageyama to nie osoba, która da się pomiatać i rzucać po kątach, a wręcz pokaże wtedy, na jakie mocne słowa i gesty go stać. Jak prawdziwy król jest dumny jak paw... praktycznie do granic możliwości. Nie ma opcji, żeby przeprosił nie widząc krzty swojej winy w popełnionym czynie mimo, że taka była. Zawsze zwali winę na kogoś, byleby jak najdłużej utrzymać się na powierzchni czy też na boisku, jak to zwykł mawiać czarnowłosy jegomość. Przez te honory inni po prostu go nie lubią, bo kto tolerowałby kogoś, kto wiecznie obwiniałby innych o swoje błędy? No... raczej mało kto. Może jedynie takie popychadło, które czarnowłosemu bardzo by się przydało. Wyzywać, obwiniać, prychać, zachwalać samego siebie w obecności jakiegoś naiwnego małolata... nikła mrzonka. Zresztą... Tobio nikogo nie potrzebuje. Żyje sam dla siebie, na swoich własnych zasadach i według swoich własnych kierunków moralnych. Nie ścierpi krytyki własnego postępowania. Nie masz z nim życia, jak choćby jedną rzecz w nim skrytykujesz. Zbluzga cię jak psa, albo gorzej... tak cię stłucze, że przez miesiąc będziesz na oddziale intensywnej terapii i być może zostaniesz kaleką. Rodzice jednak starają się okiełznać nieco jego charakter. Jak na razie tylko oni są w stanie hamować nieposkromione gniewy syna i jego ciągłe chęci do wybryków. Z miłości do nich, Tobio stara się hamować rękę, jak i swój niewyparzony jęzor, ale jego wściekłego wzroku nic nie jest w stanie powstrzymać. Wystarczy jedno jego spojrzenie, a już leżysz i kwiczysz z przerażenia. Lepiej módl się, aby nie wymusił na tobie patrzenia prosto w oczy... wtedy poczujesz, jak płoniesz w piekielnych otchłaniach jego tęczówek. Kiedy Kageyama jest wściekły można poczuć rozchodzącą się aurę gorąca i aż słyszy się iskrzące płomienie. Kruki groźnie unoszą się do lotu spłoszone gniewem swego króla, jakby czuły, że zaraz rozpęta się wojna nie potrzebująca słów ani siły, by być przerażającą. O, tak! Ciemnowłosy iście sam w sobie jest przerażający. Zapewne po mamusi. Nie brak mu jednak impulsywności i chęci do walki. Często działa pod wpływem instynktu i pierwszej myśli, co zwykle okazuje się być owocnym wyborem. Woli walki również mu nie brak. Zawsze i bezwzględnie walczy do końca nie zważając na swoich towarzyszy... niestety. To egoista w czystej postaci. Pilnuje własnej dupy i interesu, który tylko jego dotyczy. Jeśli ktoś lub coś nie jest mu potrzebne do osiągnięcia celu, po prostu się tego pozbywa. Nie jest mu jednak łatwo postąpić tak z osobą, do której się przywiązał, dlatego stara się przywiązywać do ludzi, którzy i tak prędzej czy później zawiedliby go lub wbili nóż w plecy. Taka jest niestety prawda. Nie raz w swoim życiu zawiódł się na osobach, którym ufał. Zawsze starał się doprowadzać swoje interesy do końca również z korzyścią dla innych, ale zrozumiał, że bycie dobrym do niczego nie prowadzi. Dasz palec, ugryzą ci rękę przy samej dupie. Bądź co bądź... wiele wymagał od innych, ale od siebie również, jednak bez konkretnej motywacji nie ma szans na sukces przy człowieku, który sukces ma we krwi. Tobio ma na względzie tylko wygraną, tym bardziej jeśli działa sam. Z pewnych względów również nienawidzi prac w grupie, a jeśli już ma w takowej pracować to zawsze na pozycji lidera, który nie przepuści nikomu pomyłki. Niestety... ludzie mają o nim tak złe mniemanie, że za nic w świecie nie pozwoliliby mu zostać przywódcą, więc wtedy po prostu wesoło się opierdala, docina i nie zalicza tłumacząc się tym, że nie będzie pracował na nierobów. Tak czy siak... zawsze później udaje mu się najlepiej zdać, ale w pojedynkę. Za nic nie może pojąć słów "zaufanie", "praca zespołowa" czy też "pokora" i raczej łatwo nie pojmie ich znaczenia. On sam wiele razu ufał, a zostawał na lodzie, więc nie ma się czemu dziwić. Ma też niezwykle delikatną psychikę i łatwo udaje się go zirytować chociażby zbyt głośnym śmianiem się. Trudno jest z nim nawiązać jakąkolwiek konwersację, ponieważ często zbacza ją do własnych tematów lub tak osłabia chęć mówienie czegokolwiek w drugiej osobie, że tylko on może tą konwersację uratować, ale zwykle stara się wszelakich rozmów unikać.
Zajęcie: Brak
Miejsce zamieszkania: Akademik
Cechy charakteru: Tobio to człowiek, który już po pierwszym wrażeniu pokazuje, że nie jest miłym i życzliwym typem, ale też nie jest bezdusznym potworem bez jakichkolwiek uczuć i z kamiennym sercem. O nie! Nie róbmy z niego totalnie aspołecznego psychopaty, który nie marzy o niczym innym, jak o cięciu siebie i innych w najbliższej okolicy. Nie, nie, nie. Owszem, każdym swoim krokiem, każdym swoim oddechem i każdym swoim słowem budzi grozę, ale już z daleka widać, że to człowiek z klasą. Aż cuchnie od niego wręcz królewską ogładą. Mówi się, że jeśli ktoś zbytnio się w niego zapatrzy, to ujrzy postać Tobio odzianego we wspaniały, bordowy królewski płaszcz z białym, futerkowym obszyciem wypełnionym drogimi kamieniami, zaś na głowie zauważy piękną, pełną koronę oznaczającą władzę absolutną jej posiadacza. Często jednak wstyd się przyznać, że widziało się coś takiego... tym bardziej, że ów czarnowłosy chłopak zwykle ubiera się w luźne, ciemne ubrania. Cóż... mniejsza. W każdym razie widać, że Kageyama to nie osoba, która da się pomiatać i rzucać po kątach, a wręcz pokaże wtedy, na jakie mocne słowa i gesty go stać. Jak prawdziwy król jest dumny jak paw... praktycznie do granic możliwości. Nie ma opcji, żeby przeprosił nie widząc krzty swojej winy w popełnionym czynie mimo, że taka była. Zawsze zwali winę na kogoś, byleby jak najdłużej utrzymać się na powierzchni czy też na boisku, jak to zwykł mawiać czarnowłosy jegomość. Przez te honory inni po prostu go nie lubią, bo kto tolerowałby kogoś, kto wiecznie obwiniałby innych o swoje błędy? No... raczej mało kto. Może jedynie takie popychadło, które czarnowłosemu bardzo by się przydało. Wyzywać, obwiniać, prychać, zachwalać samego siebie w obecności jakiegoś naiwnego małolata... nikła mrzonka. Zresztą... Tobio nikogo nie potrzebuje. Żyje sam dla siebie, na swoich własnych zasadach i według swoich własnych kierunków moralnych. Nie ścierpi krytyki własnego postępowania. Nie masz z nim życia, jak choćby jedną rzecz w nim skrytykujesz. Zbluzga cię jak psa, albo gorzej... tak cię stłucze, że przez miesiąc będziesz na oddziale intensywnej terapii i być może zostaniesz kaleką. Rodzice jednak starają się okiełznać nieco jego charakter. Jak na razie tylko oni są w stanie hamować nieposkromione gniewy syna i jego ciągłe chęci do wybryków. Z miłości do nich, Tobio stara się hamować rękę, jak i swój niewyparzony jęzor, ale jego wściekłego wzroku nic nie jest w stanie powstrzymać. Wystarczy jedno jego spojrzenie, a już leżysz i kwiczysz z przerażenia. Lepiej módl się, aby nie wymusił na tobie patrzenia prosto w oczy... wtedy poczujesz, jak płoniesz w piekielnych otchłaniach jego tęczówek. Kiedy Kageyama jest wściekły można poczuć rozchodzącą się aurę gorąca i aż słyszy się iskrzące płomienie. Kruki groźnie unoszą się do lotu spłoszone gniewem swego króla, jakby czuły, że zaraz rozpęta się wojna nie potrzebująca słów ani siły, by być przerażającą. O, tak! Ciemnowłosy iście sam w sobie jest przerażający. Zapewne po mamusi. Nie brak mu jednak impulsywności i chęci do walki. Często działa pod wpływem instynktu i pierwszej myśli, co zwykle okazuje się być owocnym wyborem. Woli walki również mu nie brak. Zawsze i bezwzględnie walczy do końca nie zważając na swoich towarzyszy... niestety. To egoista w czystej postaci. Pilnuje własnej dupy i interesu, który tylko jego dotyczy. Jeśli ktoś lub coś nie jest mu potrzebne do osiągnięcia celu, po prostu się tego pozbywa. Nie jest mu jednak łatwo postąpić tak z osobą, do której się przywiązał, dlatego stara się przywiązywać do ludzi, którzy i tak prędzej czy później zawiedliby go lub wbili nóż w plecy. Taka jest niestety prawda. Nie raz w swoim życiu zawiódł się na osobach, którym ufał. Zawsze starał się doprowadzać swoje interesy do końca również z korzyścią dla innych, ale zrozumiał, że bycie dobrym do niczego nie prowadzi. Dasz palec, ugryzą ci rękę przy samej dupie. Bądź co bądź... wiele wymagał od innych, ale od siebie również, jednak bez konkretnej motywacji nie ma szans na sukces przy człowieku, który sukces ma we krwi. Tobio ma na względzie tylko wygraną, tym bardziej jeśli działa sam. Z pewnych względów również nienawidzi prac w grupie, a jeśli już ma w takowej pracować to zawsze na pozycji lidera, który nie przepuści nikomu pomyłki. Niestety... ludzie mają o nim tak złe mniemanie, że za nic w świecie nie pozwoliliby mu zostać przywódcą, więc wtedy po prostu wesoło się opierdala, docina i nie zalicza tłumacząc się tym, że nie będzie pracował na nierobów. Tak czy siak... zawsze później udaje mu się najlepiej zdać, ale w pojedynkę. Za nic nie może pojąć słów "zaufanie", "praca zespołowa" czy też "pokora" i raczej łatwo nie pojmie ich znaczenia. On sam wiele razu ufał, a zostawał na lodzie, więc nie ma się czemu dziwić. Ma też niezwykle delikatną psychikę i łatwo udaje się go zirytować chociażby zbyt głośnym śmianiem się. Trudno jest z nim nawiązać jakąkolwiek konwersację, ponieważ często zbacza ją do własnych tematów lub tak osłabia chęć mówienie czegokolwiek w drugiej osobie, że tylko on może tą konwersację uratować, ale zwykle stara się wszelakich rozmów unikać.
Tobio mimo tak wielkiego stada złych cech, nie jest zły do szpiku kości. Nie widać po nim tego, że bardzo ceni upór i chęć walki. Słomiany zapał sprawia, że jemu samemu odechciewa się wszystkiego. Często jednak wypomina brak umiejętności, ale jeśli widzi czyjeś mocne starania to nabiera szacunku do owej osoby. Mimo tego jego zaufanie bardzo trudno jest zdobyć, jednak jeśli komuś się uda, odkryje naprawdę ogromne pokłady dobroci i czułości. Kageyama za nic w świecie nie pozwoli skrzywdzić swojej ukochanej osoby, a on sam będzie chodził jak na szpilkach byleby nie sprawić bólu osobie tak ważnej jego sercu. Będzie robił wszystko, by ją uszczęśliwiać i wywoływać uśmiech na jej twarzy, bo skoro poświęciła długie miesiące, a nawet lata, by oswoić nieznośnego złośliwca, to jak najbardziej zasługuje na tony tego, czego pragnie. Czarnowłosy to istota wręcz niewiarygodnie wierna i oddana. Nie opuści aż do śmierci zaufanej osoby i będzie jej bronił nawet przed całym tabunem żołnierzy i bombowców. Może się zmienić, jeśli tylko będzie tego chciał. Nie widać tego, że jest łatwo podatny na prośby osoby, która ma u niego pewne względy, ale tak iście jest. Często również wtrąca się w nie swoje sprawy, jeśli widzi, że komuś dzieje się prawdziwa krzywda, ale bywa przy tym nieprzyjemny również dla ofiary, by nie przyczepiła się do niego z wyrazami wdzięczności. Niezręcznie czuje się, kiedy ktoś mu za coś dziękuje.
Aparycja i warunki fizyczne: Tobio to szatyn mierzący niecałe 181 cm i ważący około 67 kg. Można rzecz, że chłopak postury przeciętnej. Ma umięśnione ramiona i ładną rzeźbę ciała, dzięki licznymi siatkarskim treningom, które przechodził w szkole, żyjąc w świecie ludzi. Ogólne wrażenie jakie sprawia nie jest przychylne. Przechodząc korytarzem wszyscy są w stanie wyczuć, co reprezentuje sobą gniew syna demona i dumę władczyni kruków. Kageyama ma lśniące, czarne włosy sięgające do karku i puszystą grzywkę na prawo. Bardzo podatne na najmniejszy powiew wiatru kosmyki często na zewnątrz są w nieładzie i groźnie się szarpią, kiedy czarnowłosy używa swojej mocy wiatru. Również jego pełne iskier oczy są czarne jak węgielki, a w ciemności wydają się być zjednoczone razem ze źrenicą, co daje efekt godny dobrego horroru. Zawsze sprawiają wrażenie przeszywających na wylot każdą napotkaną na drodze osobę. Uważnie obserwują i analizują otoczenie. Są czujne na najmniejszy ruch i wręcz nie do zmylenia. W ciemnościach widzą tak doskonale jak w dzień, ale są bardzo słabo odporne na silne, sztuczne światło. Sprawa podobnie tyczy się jasnej i delikatnej cery nie znoszącej nie tylko sztucznego światła, ale też drapiącego piasku pustyni i mocno zasolonych wód oceanów. Czasami jednak pokusa jest zbyt wielka, by się jej oprzeć, między innymi cudownym światłom reflektorów, które cudownie podkreślałyby piękno i doskonałość Króla Boiska, czy też padłego już od dawna Króla Despoty, który przez bunt swoich poddanych osunął się w cień. A jednak... nadal budzi grozę. Może to przez te brwi, które na pokazy publiczne krzywią się, by nadać sobie przerażającego wyrazu i odstraszyć wszystkich, którzy ośmieliliby się wkroczyć szlachetnie urodzonemu władcy w drogę. Możliwe też, że przerywana lewa brew pokazuje, jaki to z niego buntownik i indywidualista żyjący wyłącznie po to, by być królem i zwyciężać. Kageyama posiada dwa tunele w lewym uchu, a także tatuaż kruka z koroną i drogocennym berłem w szponach, który zajmuje klatkę piersiową i lewe ramię chłopaka. Najczęściej ubiera się w bardzo luźne, wygodne i gustowne ubrania, jednak przeważa u niego sportowy styl, ale nie mniej autorytarny. Nie ma nic przeciwko eleganckiemu ubraniu jak i również posiadaniu markowych przedmiotów, które tylko wzbudzają zazdrość i poczucie niższości.
Historia: Cóż... Tobio wychowywał się w Japonii. Opiekował się nim głównie ojciec, który najbardziej przypominał człowieka i mógł to robić bez żadnych podejrzeń. Matka pojawiała często, ale późnymi nocami. Wbrew pozorom, Tobio był chłopcem jak każdy inny. Śmiał się, bawił, uczył... jak zwykły człowiek. Przejawiał również ogromny talent do siatkówki, którą był zafascynowany od pierwszego oglądniętego meczu. Był bardzo pojętnym uczniem i wystarczyło trochę treningu... już był niesamowity. On nie skakał do piłki... on do niej szybował, jak na niewidzialnych skrzydłach. Nad życie pokochał smak zwycięstwa. Już w gimnazjum grał bardzo na poważnie. Nie dopuszczał do siebie myśli o przegranej. Z czasem jego umiejętności rosły. Pozostali za nim nie nadążali, dlatego wiele od nich wymagał, wiecznie ich pouczał i krzyczał na nich. Mimo wszystko szanowali go za umiejętności i za to, że ratował drużynę z przegranej pozycji. Przez to został nazwany "Królem boiska". Jednak stawał się coraz bardziej despotyczny, zawzięty i egoistyczny. Myślał, że wszystko może zrobić sam i że jest idealny. Za najmniejszą krytykę siebie, karcił. Wiecznie wrzeszczał, rozsyłał ludzi po kątach i kazał im robić wręcz nie możliwe dla nich rzeczy. W końcu... przegrał. Podał piłkę za siebie, myśląc, że ktoś tam stoi... nikogo tam nie było. To był jawny bunt całego zespołu. Porzucony król zszedł z boiska i bardzo dobrze zagrzał ławę, lecz już nigdy nie wrócił na boisko. Odszedł z klubu i odtąd ćwiczył sam, na własną rękę. W gimnazjum było inaczej... zupełnie inaczej. Nawet nie miał zamiaru dołączać do jakiegokolwiek klubu. "Nie będę się przed nikim korzył." - tak sobie mówił i zawsze do późna ćwiczył na szkolnym boisku. Jednak... co mu to mogło dać? Siatkówka to gra zespołowa, wymaga wspólnej pracy. Marne były szanse, że mu się uda do czegoś zajść w tym sporcie, ale jego upór, duma i honor spodobały się komu innemu. Zaczął miewać bardzo dziwne sny. Stał na boisku w blasku cudownych reflektorów. Cały tłum wiwatował. "Wiwat Król Tobio! Wiwat Król Tobio! Niech żyje, niech żyje nam!". On ubrany w cudowną koronę, płaszcz i chwałę. Piłka setowa. Miał ją w dłoni. Rzucał ją w powietrze, rozpędzał się, skakał i odbijał kulę powietrza, która odbijała się o parkiet niszcząc przeciwników. Nie wiedział, jakim cudem piłka zmieniała się w kulę powietrza, ale jej użycie satysfakcjonowało go. Kochał tą siłę, która płynęła z jego dłoni. Zapragnął ją mieć i użyć jej na swoich wrogach. Tak silnie tego zapragnął, że w pewnym śnie znalazł się w jakimś miejscu przypominającym bogaty zamek czy coś w tym rodzaju i powiedział "Tu powinienem żyć... jak na króla przystało.". Cóż... tak się stało... nie do końca wiadomo jak... on sam już zapomniał wielu rzeczy.
Relacje społeczne: Takowe jeśli są, to bardzo słabe. Tobio po prostu nie ma wewnętrznej potrzeby posiadania kogokolwiek. Ani przyjaciół, ani znajomych... rodzice są wystarczający. Tylko w stosunku do nich zachowuje się nieco inaczej. Mimo wszystko... na dłuższą metę nie da się tak żyć. Ciekawie, ile Król wytrzyma...
Inne informacje:
Aparycja i warunki fizyczne: Tobio to szatyn mierzący niecałe 181 cm i ważący około 67 kg. Można rzecz, że chłopak postury przeciętnej. Ma umięśnione ramiona i ładną rzeźbę ciała, dzięki licznymi siatkarskim treningom, które przechodził w szkole, żyjąc w świecie ludzi. Ogólne wrażenie jakie sprawia nie jest przychylne. Przechodząc korytarzem wszyscy są w stanie wyczuć, co reprezentuje sobą gniew syna demona i dumę władczyni kruków. Kageyama ma lśniące, czarne włosy sięgające do karku i puszystą grzywkę na prawo. Bardzo podatne na najmniejszy powiew wiatru kosmyki często na zewnątrz są w nieładzie i groźnie się szarpią, kiedy czarnowłosy używa swojej mocy wiatru. Również jego pełne iskier oczy są czarne jak węgielki, a w ciemności wydają się być zjednoczone razem ze źrenicą, co daje efekt godny dobrego horroru. Zawsze sprawiają wrażenie przeszywających na wylot każdą napotkaną na drodze osobę. Uważnie obserwują i analizują otoczenie. Są czujne na najmniejszy ruch i wręcz nie do zmylenia. W ciemnościach widzą tak doskonale jak w dzień, ale są bardzo słabo odporne na silne, sztuczne światło. Sprawa podobnie tyczy się jasnej i delikatnej cery nie znoszącej nie tylko sztucznego światła, ale też drapiącego piasku pustyni i mocno zasolonych wód oceanów. Czasami jednak pokusa jest zbyt wielka, by się jej oprzeć, między innymi cudownym światłom reflektorów, które cudownie podkreślałyby piękno i doskonałość Króla Boiska, czy też padłego już od dawna Króla Despoty, który przez bunt swoich poddanych osunął się w cień. A jednak... nadal budzi grozę. Może to przez te brwi, które na pokazy publiczne krzywią się, by nadać sobie przerażającego wyrazu i odstraszyć wszystkich, którzy ośmieliliby się wkroczyć szlachetnie urodzonemu władcy w drogę. Możliwe też, że przerywana lewa brew pokazuje, jaki to z niego buntownik i indywidualista żyjący wyłącznie po to, by być królem i zwyciężać. Kageyama posiada dwa tunele w lewym uchu, a także tatuaż kruka z koroną i drogocennym berłem w szponach, który zajmuje klatkę piersiową i lewe ramię chłopaka. Najczęściej ubiera się w bardzo luźne, wygodne i gustowne ubrania, jednak przeważa u niego sportowy styl, ale nie mniej autorytarny. Nie ma nic przeciwko eleganckiemu ubraniu jak i również posiadaniu markowych przedmiotów, które tylko wzbudzają zazdrość i poczucie niższości.
Historia: Cóż... Tobio wychowywał się w Japonii. Opiekował się nim głównie ojciec, który najbardziej przypominał człowieka i mógł to robić bez żadnych podejrzeń. Matka pojawiała często, ale późnymi nocami. Wbrew pozorom, Tobio był chłopcem jak każdy inny. Śmiał się, bawił, uczył... jak zwykły człowiek. Przejawiał również ogromny talent do siatkówki, którą był zafascynowany od pierwszego oglądniętego meczu. Był bardzo pojętnym uczniem i wystarczyło trochę treningu... już był niesamowity. On nie skakał do piłki... on do niej szybował, jak na niewidzialnych skrzydłach. Nad życie pokochał smak zwycięstwa. Już w gimnazjum grał bardzo na poważnie. Nie dopuszczał do siebie myśli o przegranej. Z czasem jego umiejętności rosły. Pozostali za nim nie nadążali, dlatego wiele od nich wymagał, wiecznie ich pouczał i krzyczał na nich. Mimo wszystko szanowali go za umiejętności i za to, że ratował drużynę z przegranej pozycji. Przez to został nazwany "Królem boiska". Jednak stawał się coraz bardziej despotyczny, zawzięty i egoistyczny. Myślał, że wszystko może zrobić sam i że jest idealny. Za najmniejszą krytykę siebie, karcił. Wiecznie wrzeszczał, rozsyłał ludzi po kątach i kazał im robić wręcz nie możliwe dla nich rzeczy. W końcu... przegrał. Podał piłkę za siebie, myśląc, że ktoś tam stoi... nikogo tam nie było. To był jawny bunt całego zespołu. Porzucony król zszedł z boiska i bardzo dobrze zagrzał ławę, lecz już nigdy nie wrócił na boisko. Odszedł z klubu i odtąd ćwiczył sam, na własną rękę. W gimnazjum było inaczej... zupełnie inaczej. Nawet nie miał zamiaru dołączać do jakiegokolwiek klubu. "Nie będę się przed nikim korzył." - tak sobie mówił i zawsze do późna ćwiczył na szkolnym boisku. Jednak... co mu to mogło dać? Siatkówka to gra zespołowa, wymaga wspólnej pracy. Marne były szanse, że mu się uda do czegoś zajść w tym sporcie, ale jego upór, duma i honor spodobały się komu innemu. Zaczął miewać bardzo dziwne sny. Stał na boisku w blasku cudownych reflektorów. Cały tłum wiwatował. "Wiwat Król Tobio! Wiwat Król Tobio! Niech żyje, niech żyje nam!". On ubrany w cudowną koronę, płaszcz i chwałę. Piłka setowa. Miał ją w dłoni. Rzucał ją w powietrze, rozpędzał się, skakał i odbijał kulę powietrza, która odbijała się o parkiet niszcząc przeciwników. Nie wiedział, jakim cudem piłka zmieniała się w kulę powietrza, ale jej użycie satysfakcjonowało go. Kochał tą siłę, która płynęła z jego dłoni. Zapragnął ją mieć i użyć jej na swoich wrogach. Tak silnie tego zapragnął, że w pewnym śnie znalazł się w jakimś miejscu przypominającym bogaty zamek czy coś w tym rodzaju i powiedział "Tu powinienem żyć... jak na króla przystało.". Cóż... tak się stało... nie do końca wiadomo jak... on sam już zapomniał wielu rzeczy.
Relacje społeczne: Takowe jeśli są, to bardzo słabe. Tobio po prostu nie ma wewnętrznej potrzeby posiadania kogokolwiek. Ani przyjaciół, ani znajomych... rodzice są wystarczający. Tylko w stosunku do nich zachowuje się nieco inaczej. Mimo wszystko... na dłuższą metę nie da się tak żyć. Ciekawie, ile Król wytrzyma...
Inne informacje:
Urodziny obchodzi 22 grudnia.
Nie umie się ładnie uśmiechać... no może, gdyby to był szczery, delikatny uśmiech byłby uroczy, ale Tobio i uśmiech... słabe połączenie.
Ma dziwne wrażenie, że zwierzęta za nim nie przepadają.
Boi się jakichkolwiek działań zza pleców, ponieważ podczas ostatniego meczu podał za plecy, a nikogo tam nie było. Zwykle z tego powodu stara się zawsze iść na końcu, by nie czuć czyjegoś wzroku za sobą.
Jego ulubionym daniem jest wieprzowe curry z ugotowanym na miękko jajku na wierzchu.
Jego ulubionym numerem jest oczywiście 1.
Nienawidzi chorować.
Czytuje komiksy i mangi, a czasami też coś narysuje.
Tatuaż zrobił sobie w wieku 13 lat.
Opiekun: Lunativ ( howrse )
Opiekun: Lunativ ( howrse )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz