Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Hessan - Czarne studnie.... (do Tobio)(09.04.217 r.)

Nie lubiłem wychodzić z lasu. Najchętniej przesiadywałbym w pobliżu jednego z niedużych strumieni, który łączył się z Wielkim Jeziorem. Tu czułem się najlepiej. To był mój mały skrawek świata i wszystko tutaj mi sprzyjało. Mogłem w każdej chwili skryć się w cieniu wielkiej wierzby płaczki, która stała na brzegu, niczym wielki strażnik. Dla mnie nim właściwie była. Często jej szerokie konary bywały dla mnie schronieniem, a witki odstraszały nieproszonych gości.
Teraz szedłem jednak ostrożnie, z duszą na ramieniu, w stronę zabudowań. Mijałem kępy ukochanej zieleni. Sporej wielkości paprocie, których szerokie liście rozkładały się na ziemi przepiękną kaskadą, oleander o rumianych kwiatach, które stanowiły plamę koloru na tle kępy młodych buków. Wszystko to żegnałem jakbym miał tu już nie wrócić, co kontrastowało z lasem, który chętnie pchał mnie w stronę innych istot i gwaru ulic. 
Idź do nich, nie bój się ich, stoisz ponad nimi z racji swego urodzenia - mówił mi wciąż ojciec. Powtarzał mi te słowa każdego dnia, jak mantrę, próbując mi je wbić do głowy. Ale co z tego? Skoro ja czułem inaczej? Nie lubiłem spojrzeń, którymi mnie obrzucano. Bogate szaty krępowały moje ruchy i ciążyły mi niemiłosiernie. Moje ciało drżało, a w gardle stawała wielka gula, której nijak nie dało się połknąć, gdy miałem komukolwiek, o cokolwiek, zwrócić uwagę.
Ruszyłem szybkim krokiem w stronę pracowni należącej do Aphisa. Tam pobierałem lekcja oczyszczania. Lubiłem tę zdolność, pomagała mi ona niejednokrotnie ulżyć w cierpieniu innym. Działa na zwierzęta tak samo dobrze jak i na rośliny. Nie lubiłem tylko tego, że do salki lekcyjnej musiałem przejść przez niemal pół miasta, bo gmach Akademii i sale znajdowały się w jego centrum.
Jak zwykle czułem na sobie wzrok innych. Czułem jak mi się przyglądają. Nawet jeżeli nie raz chwalono moja urodę to było to dla mnie rzeczą straszną. Mój wygląd był dla mnie istnym przekleństwem, szczególnie, gdy stanąłem pod salką, która okazała się zamknięta. 
Stałem przez chwilę, nie bardzo wiedząc czy poczekać, czy może zajęcia jednak się nie odbędą. Niezdecydowany stałem na korytarzu do chwili, gdy ten prawie opustoszał... Prawie, bo w moją stronę zerkał nieznany mi mężczyzna o czarnych włosach i równie ciemnych oczach, w których czaiła się jakaś groźba. Obawiałem się tego, a mimo to gdy raz mój wzrok na nich spoczął nie potrafiłem odwrócić wzroku. Mogłem tylko stać, wpatrując się w te czarne, bezdenne studnie....
Nieznajomy zrobił krok w moją stronę. Gdyby nie to, że moje plecy oparte były o  ścianę cofnąłbym się w pospiechu. 
- Wiesz coś o tym miejscu? - spytał mężczyzna, a ja zdołałem jedynie przytaknąć w bezwiednym odruchu.
- Więc? - ponaglił mnie.
- T-to Akademia Ciemnej Nocy... tu jest gabinet Aphisa... jednego z duchów - wskazałem drżącą dłonią drzwi, przed którymi czekałem. - A... a tam są komnaty pani dyrektor Liliope... - znów wyciągnąłem dłoń, by wskazać mu kierunek. Zamilkłem, mając nadzieję, że ruszy dalej,  że znajdzie kogoś kto lepiej go pokieruje, wszystko mu objaśni.

<Tobio? Pomęczysz mnie jeszcze troszkę swoją obecnością?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz