Prezeczytaj zanim zaczniesz pisać:

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Coral - Nie oceniaj po okładce... (do Tarixa)(08.04.217 r.)

Bardzo, ale to bardzo nie podobała mi się napotkana osoba. Chłopak miał w ręce nóż umazany jeszcze świeżą krwią. Miodowe włosy były rozwiane w różnych kierunkach, jakby dopiero co bardzo się z czymś męczył (na przykład mordowaniem), a pas przypięty do bioder miał zapewne podoczepiane mnóstwo umiejętnie ukrytych broni. Jednak jego wzrok, z lekka zakłopotany i, mimo że równocześnie wyzywający, nie zdawał się kryć złych intencji. Nie było w nich choćby krzty żądzy mordu. 
- Ech… Jak chcesz tutaj tak stać w milczeniu, to sobie stój. Ja idę dobić ostatki Kinkajzów i wracam. – Machnął nożem w stronę, z której właśnie przybiegł i szybkim ruchem zawrócił. A ja nadal stałam jak zaklęta, próbując w jak najkrótszym czasie przemyśleć wszystkie za i przeciw podążenia za nim. W końcu wygrała część mnie, która nie miała zamiaru spędzić kolejnych godzin wśród potencjalnych kryjówek ośmionożnych potworków, więc zawołałam za nieznajomym, nim jeszcze zdążył zniknąć za konarami rozłożystych drzew. 
- Zaczekaj!
Zatrzymał się, jakby niechętnie, a ja złapałam w ręce rąbki sukienki i zaczęłam biec w jego stronę. Przez dzisiejszy wysiłek, kiedy w końcu stanęłam koło niego, złapałam zadyszkę. Nim wydusiłam z siebie choćby słowo minęło parę minut. 
- Przepraszam… ale wiesz może, gdzie znajdę… Akademię Ciemnej Nocy? – wysapałam i spojrzałam na niego spod grzywki, która już całkowicie opadła mi oczy. Mężczyzna na początku zrobił nieco zdziwioną minę, jednak po chwili ponownie przybrał maskę pewnego siebie władcy ,,wszystkiego co żyje’’. 
- Jak już wspominałem, znam tutaj sporo osób. I tak, wiem gdzie jest Akademia, bo sam do niej chodzę – uśmiechnął się dumnie, po czym ruszył energicznym krokiem w dalszą drogę. Zaczęłam za nim iść, z trudem dotrzymując mu kroku, mimo, że był ode mnie nieco niższy. 
- A po co szukasz Akademii? – zapytał, nie zatrzymując się choćby na chwilę – Odwiedzasz rodzinę?
- Nie. Zostałam do niej zapisana.
Nagle elf stanął jak wryty, by spojrzeć na mnie, jakbym właśnie powiedziała zarazem coś zabawnego i absurdalnego.
- Ty? – jego mina wykrzywiła się w dziwnym grymasie – Nie jestem pewny czy to miejsce dla… ciebie.
- Dlaczego? – Dopiero teraz zrozumiałam, że ów grymas był próbą niewybuchnięcia śmiechem, co nieco mnie zirytowało.
- Wiesz, w Akademii uczysz się głównie umiejętności praktycznych… Nieczęsto będziesz używała tam książek czy notatek. – Ponowił marsz, nie przestając mówić.
- Wiem o tym – odpowiedziałam, nadal lekko obruszona jego uwagą. Uważał mnie za bezbronną dziewczynę!
- Ech… Skoro już cię wybrali, to raczej były jakieś ku temu powo… - nie skończył, gdyż znienacka wyskoczyły z krzaków małe postacie, wyglądające niczym skrzyżowanie gada z kurczakiem. Nim jednak zdążyłam cokolwiek uczynić, choćby unik, elf wyciągnął za pasa sztylet (a może już miał go wcześniej w dłoni?) i po chwili z potworków pozostały tylko kwilące ciała. Rzeczywiście, wydawały odgłosy niczym cierpiący człowiek. 
- Teraz już nie wydaję się taki straszny, co? – zapytał, szczerząc się przy tym od ucha do ucha i wycierając broń o jakiś mech na drzewie. 
- Może… - odrzekłam, mimo, że miał rację. Wcześniej powątpiewałam w istnienie tych stworków – teraz je widziałam, słyszałam i czułam (strasznie śmierdziały). Elf rozejrzał się czy przypadkiem owe Kinkajzy gdzieś się jeszcze nie pochowały i już miał wejść w głąb krzaków, kiedy nagle przystanął i zwrócił twarz w moją stronę. Jego szare oczy delikatnie zalśniły.
- Nawet nie wiem jak się nazywasz. Ja jestem Tarix.
- Coral. Mam na imię Coral.

< Tarix? c: >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz