Zmierzyłam nieznajomego spojrzeniem. Być może łże mi w żywe oczy, a tak
naprawdę drwi sobie ze mnie i uważa za dziecko nieszczęścia. Istnieje
jeszcze druga opcja, bowiem może to, co mówi jest prawdą? Chcąc nie
chcąc musiałam wybrać jedną z możliwych opcji. Zaryzykowałam i wybrałam
tę drugą. Uznajmy, że mu wierzę.
- Dzięki - rzuciłam i schowałam miecz do pochwy.
Oparłam jedną z dłoni na biodrze.
- Wracając do driad wątpię, by zdołały się tu pojawić. Ale dzięki za troskę. - To powiedziawszy posłałam jedno z weselszych spojrzeń, na które było mnie stać.
Niby trzeba grać wybraną rolę ale… nie zawsze się da, prawda? Rozejrzałam się w koło po lesie. Nikogo nie było w pobliżu, nie licząc Arion’a, którego wyczuwałam. Nadal był w pobliżu. Czułam jak kamień spada mi z serca. Przynajmniej nie byłam sam na sam z… no właśnie, z kim? Nie miałam pojęcia kim owa postać była, jak się nazywała i cóż robił w samym środku lasu…
- Nie zdołałam dotrzeć jeszcze do miasta - zaczęłam. - Nawet nie wiem gdzie jest. Byłbyś tak łaskawy i wskazał mi drogę? - spytałam mrużąc lekko oczy.
Gdyby nie to, że ktoś zechciał się tu pojawić zapewne jeszcze przez długi czas nie miałabym potrzeby iść do zabudowań i mijać wszystkie inne żyjące istoty. Ale kto wie, może wtedy się ode mnie odczepi? Nie, nie, spokój. Tak czy tak muszę tam pójść. Trudno byłoby by należeć do Akademii, a nie pojawić się tam ani razu. Mus to mus.
- Dzięki - rzuciłam i schowałam miecz do pochwy.
Oparłam jedną z dłoni na biodrze.
- Wracając do driad wątpię, by zdołały się tu pojawić. Ale dzięki za troskę. - To powiedziawszy posłałam jedno z weselszych spojrzeń, na które było mnie stać.
Niby trzeba grać wybraną rolę ale… nie zawsze się da, prawda? Rozejrzałam się w koło po lesie. Nikogo nie było w pobliżu, nie licząc Arion’a, którego wyczuwałam. Nadal był w pobliżu. Czułam jak kamień spada mi z serca. Przynajmniej nie byłam sam na sam z… no właśnie, z kim? Nie miałam pojęcia kim owa postać była, jak się nazywała i cóż robił w samym środku lasu…
- Nie zdołałam dotrzeć jeszcze do miasta - zaczęłam. - Nawet nie wiem gdzie jest. Byłbyś tak łaskawy i wskazał mi drogę? - spytałam mrużąc lekko oczy.
Gdyby nie to, że ktoś zechciał się tu pojawić zapewne jeszcze przez długi czas nie miałabym potrzeby iść do zabudowań i mijać wszystkie inne żyjące istoty. Ale kto wie, może wtedy się ode mnie odczepi? Nie, nie, spokój. Tak czy tak muszę tam pójść. Trudno byłoby by należeć do Akademii, a nie pojawić się tam ani razu. Mus to mus.
Intensywnie
rozmyślając nie dosłyszałam odpowiedzi obcego. Jednak widząc jak
zawraca domyśliłam się, że jednak okaże się na tyle uprzejmy i wskaże mi
trasę. Aż dziw, kto ośmieliłby się pomóc takiemu gburowi i
niewdzięcznikowi jak ja? Cóż, jego decyzja.
Ruszyłam żwawym krokiem za
przewodnikiem i szliśmy spokojnie, póki Arion nie wyskoczył naprzeciw
nieznajomemu. Łypnął na niego i głośno ryknął. Cały on…wyjrzałam zza
ramienia potencjalnego wroga i zmroziłam spojrzeniem śnieżnobiałego lwa.
Zwierzę od razu rzuciło się w moją stronę i powaliło mnie na ziemię.
Towarzysz polizał mnie po policzku i z iskierkami z czerwonych oczach
oczekiwał co dalej.
- Co cię tak na czułości wzięło? - mruknąłem z wrednym uśmieszkiem. - A teraz złaź ze mnie!
Arion posłusznie wstał i ponownie spojrzał na obcego sobie faceta. Po chwili i ja zerwałam się na równe nogi i poprawiłam kaptur płaszcza.
- Wiesz, że jesteś okrutny prawda? - kontynuowałam monolog do lwa. - Jak możesz tak straszyć, i to beze mnie?
Prychnęłam kpiąco i odwróciłam głowę w drugą stronę. Nim się obejrzałam futrzak trącił mnie swoim dużym nosem.
- No żartuję żartuję - zapewniłam i poczochrałam jego pokaźnych rozmiarów grzywę. - Ale wiesz, nie wypada się nie przywitać. Bądź więc miły dla pana…
Nim zdążyłam skończyć sporych rozmiarów kot rzucił się na nieznajomego i liznął go po twarzy. Zaśmiałam się cicho widząc przestraszony wyraz twarzy.
- Arion w porównaniu do mnie jest o wiele bardziej towarzyski. Poznajcie się - mówiąc to starałam się opanować śmiech.
Wyglądali przekomicznie, tylko uwiecznić ten moment.
- Co cię tak na czułości wzięło? - mruknąłem z wrednym uśmieszkiem. - A teraz złaź ze mnie!
Arion posłusznie wstał i ponownie spojrzał na obcego sobie faceta. Po chwili i ja zerwałam się na równe nogi i poprawiłam kaptur płaszcza.
- Wiesz, że jesteś okrutny prawda? - kontynuowałam monolog do lwa. - Jak możesz tak straszyć, i to beze mnie?
Prychnęłam kpiąco i odwróciłam głowę w drugą stronę. Nim się obejrzałam futrzak trącił mnie swoim dużym nosem.
- No żartuję żartuję - zapewniłam i poczochrałam jego pokaźnych rozmiarów grzywę. - Ale wiesz, nie wypada się nie przywitać. Bądź więc miły dla pana…
Nim zdążyłam skończyć sporych rozmiarów kot rzucił się na nieznajomego i liznął go po twarzy. Zaśmiałam się cicho widząc przestraszony wyraz twarzy.
- Arion w porównaniu do mnie jest o wiele bardziej towarzyski. Poznajcie się - mówiąc to starałam się opanować śmiech.
Wyglądali przekomicznie, tylko uwiecznić ten moment.
<Adriel? Niezwykle przyjazny zwierz, nieprawdaż?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz