Rasa: Mieszaniec z niewielkim odchyleniem na istotę driadopodobną.
Członkowie rodziny: Nive - ojciec, w połowie driada, w połowie człowiek. Atraviel - drugi ojciec... a właściwie i mama przy okazji, ale to długa historia, w połowie Quaarianin, po części człowiek i elf, Asther - brat oraz Soly - siostra.
Zdolności: Gaj, Czerpanie z żył magii, Trujący bluszcz, Zmiennokształtność (choć to raczej przekleństwo)
Zajęcie: Wytwarza wszelkiego rodzaju ziołowe specyfiki, od mikstur leczniczych po maści, a kończąc na kremach do rąk.
Miejsce zamieszkania: Nieduży dom w mieście, który dzieli z Alanem.
Cechy charakteru: To zależy... szczególnie od tego, którą postać akurat przybiera. W swej ładniejszej nieco i bardziej biuściastej postaci jest osobą niezwykle wrażliwą, emocjonalną i nieco nadpobudliwą. Ma skłonności do nadinterpretacji i obrażania się. Kiedy nabiera masy mięśniowej nieco się uspokaja, myśli bardziej racjonalnie, nie przez pryzmat ciągłego wahania uczuć, miewa jednak napady furii... takie porządne. Jest jednak coś, co się nie zmienia nigdy... pogoda ducha zmieszana z oślim uporem, w dość dziwną mieszankę.
Aparycja i warunki fizyczne: Raz jest wysoką, smukłą kobietą o czarnych, falowanych włosach i błękitnych oczach, a za chwilę krzepkim, wysokim mężczyzną z czarną, falowaną czupryną i czarnymi oczyma.
Historia: Narodziny Deidre są wynikiem zabawy magią oraz... podstępu. Ot, jeden mężczyzna, Nive, zakochany w innym, Atravielu, sięgnął po pewien specyfik, spoił nim swego kochanka i zmieniwszy go w kobietę zmajstrował mu cudne trojaczki... Nic wielkiego. Deidre jest najbardziej niezwykłym z dzieci, miga sobie bowiem między swoją męską, a kobiecą formą i nie do końca nad tym panuje.
Relacje społeczne: Alan - przyjaciel
Inne informacje: Ma małą fobię... Driady! A to od chwili, kiedy jedna z nich go zbałamuciła... Pomijając ten fakt lubi naturę i może długie godziny przesiadywać na dworze. Lubi słońce, jak każda istota, w której jest coś z rośliny.
Pupil: Pokraka - Kajcuch, którego Dei znalazła w niedużej szopie służącej za składzik. Nie do końca wiadomo, czy zwierzątko samo tam wpełzło, czy zostało tam podrzucone przez matkę. Było samo, a nic co ranne, samotne i opuszczone nie umknie ciepłym i troskliwym dłoniom Dei. Alan został więc postawiony przed faktem dokonanym i musiał zaakceptować zwierzątko, które mieszka z nimi już przeszło pół roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz